piątek, 26 kwietnia 2013

Epilog


*

"Bo to, to jest właśnie czas,
który zmienia mnie na nowo.
A ja...? Dla mnie starczy, że
jestem teraz, tu, przy tobie...
"


Więc… więc będę miała co wspominać. Mam mnóstwo jego i moich zdjęć i nie zamierzam się ich pozbywać. Chcę przecież umieć powiedzieć sobie – tak, wtedy byłam szczęśliwa. Prawie. Dlaczego prawie? Bo przecież do szczęścia brakowało mi prawdomówności. Czy więc szczęście, którego szukałam miało tak prostą definicję? Czyli przepisem na nie było po prostu kochać, być kochanym i umieć spojrzeć w oczy prawdzie? Czy szukając szczęścia nie zagubiłam się gdzieś po drodze? Próbowałam je odnaleźć, nie wiedząc, nie znając tego, czym ono jest. Rozpaczliwie pragnęłam je poznać, gubiąc się w kłamstwach i nawet nie próbując znaleźć miłości. Zostało mi ono pokazane w najgorszym możliwym momencie, a jednocześnie wiem, że lepszego momentu nie mogło znaleźć. Przecież odrobina później, czy odrobina wcześniej nie nauczyłaby mnie w życiu tego wszystkiego, co wiem teraz. Szczęście jest niewyobrażalnie proste i jednocześnie tak bardzo skomplikowane… Czasami człowiek sam sobie komplikuje pewne sprawy, chociaż przecież nie powinien. Szkoda, że zagubiłam się w moim życiu, a jednocześnie nie żałuję.
A teraz? Patrzę na moją córeczkę, Julię, która biegnie w moją stronę, ubrana w niebieską sukienkę. Ma już cztery latka, wczoraj miała urodziny. Dzisiaj trzeci maja, sobota…
-          Bardzo ładnie dzisiaj wyglądasz. I ja też mam ładną sukienkę, szkoda, że nie białą, jak twoja, ale też ładna, prawda? – pyta, a ja słyszę znajomy głos.
-          Tak, córeczko, ty też masz śliczną sukienkę, ale mama wygląda dzisiaj wyjątkowo.
-          Kamil… wyjdź, nie powinieneś mnie widzieć w sukni – uśmiecham się, szczęśliwa.
-          Oj… nie powinniśmy przejmować się takimi przesądami – podchodzi do mnie i mnie całuje. Mój dom, nasz dom. Nasz świeżo wybudowany, umeblowany dom, z pokojem dla Julki.
…zastanawiacie się jakim cudem bierzemy ślub? No cóż…
Nowy Rok. Jakże do bani było to święto, skoro nie mogłam być przy Kamilu… Właściwie przy jako takim humorze trzymała mnie myśl, że mój zaokrąglony brzuch niedługo zacznie kopać, a za parę miesięcy na świecie pojawi się istotka, rozjaśniająca moje dni. Po raz kolejny nie uległam namowom mamy i o piętnastej zamiast iść na spacer, poszłam spać.
Koło godziny osiemnastej poczułam delikatny pocałunek na czole, powiedziałam „Idź sobie, mamo!”, ale usłyszałam śmiech Kamila.
-          Raczej tato… - zaśmiał się i pocałował mój brzuch.
-          Co ty tu…? – padło pytanie z moich ust.
-          Nowy Rok: nowy początek. Kocham cię i nie umiem bez ciebie żyć. Chcesz być ze mną?
-          Wybaczasz mi? – zapytałam, uśmiechając się coraz szerzej i modląc się, by to nie był sen.
-          Wybaczam, oczywiście, że wybaczam! To jak, chcesz być ze mną? – zapytał, uśmiechając się.
-          Jakbym mogła nie chcieć?! – zapytałam, a Kamil pocałował mnie namiętnie.
I tak się kochamy.
Owocem naszej miłości jest najcudowniejsza i najśliczniejsza osóbka – Julcia. Ma moje, zielone oczy, ale z łagodną nutką po tacie, blond włoski, pokręcone tak, jak moje i ten delikatny dołeczek w lewym policzku, gdy się uśmiecha. No i radość życia z nas obojga.
Jadę samochodem obok Kamila, który ściska moją dłoń, naszym kierowcą jest Karol, obok niego siedzi Liliana. Nasi najlepsi przyjaciele, jednocześnie świadkowie na ślubie.
Jak to los potrafił przekręcić wszystko – Liliana stała się moją prawie siostrą, mimo że jej na początku nie znosiłam, a Milena osobą, której zarówno ja, jak i Kamil nie znosimy. Natomiast siostra mojego faceta – Daria – jest już mniej zbuntowana, ale przyciąga facetów jak kolorowy kwiat pszczoły, uwielbiam ją. Mam nadzieję, że nie popełni tego samego błędu co ja.
-          Ja, Berenika, biorę sobie ciebie, Kamila, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci – powtarzam za księdzem, uśmiechając się i jednocześnie hamując łzy wzruszenia. – Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci.
Powinnam dodać, że nie będę już szukać szczęścia.
Bo je mam.
Bo Kamil jest moim szczęściem.
A tymczasem mojego już-męża na weselu czeka niespodzianka – dowie się, że nasza śliczna córka będzie miała braciszka lub siostrzyczkę.
Znalazłam swoje szczęście…
Ech… życie jest piękne. 

*

Myślałam, że będzie mi łatwiej pożegnać się z tym opowiadaniem, w końcu już przecież pogodziłam się z tym, że nic do niego nie napiszę. Ale koniec z tym blogiem to... to co innego. I znowu jest mi ciężko, cholera...

Wiem, nie było idealnie, nigdy. Zawsze czegoś brakowało, jakichś przecinków, zdarzało mi się pomylić w czasach. Czasem niszczyłam jakieś sceny swoim stylem, ale... ale tak już jest. I dziękuję Wam wszystkim, drodzy Czytelnicy, nawet ci, którzy się nie ujawniliście, że byliście ze mną. Gdyby nikt tego nie czytał, pisanie nie miałoby sensu. Więc cudownie, że jesteście.
Jak zapewne zauważyliście, w liście linków powstała nowa zakładka - "List do Czytelnika". Skończyliście epilog? Zapraszam tam. Słowo ode mnie, które napisałam, dzień po zakończeniu "Berenika Kaja Król. Szukając szczęścia".

A córka Beśki i Kamila nie bez powodu ma takie, a nie inne imię.
Julia - jest osobą niezwykłą i naprawdę należą się jej podziękowania. Jeśli nie wiesz za co, to chciałam Ci odpowiedzieć. ZA WSZYSTKO.

Boże, naprawdę jest mi ciężko, jest mi po prostu inaczej...

Jeśli już daliście radę przeczytać to, jeśli nawet Wam się spodobało, zapraszam na początek na "Kolczaste serce".

Krótkie słowo ode mnie?
DZIĘKUJĘ.

Cholera. Nienawidzę zakończeń.

8 komentarzy:

  1. Też nie lubię zakończeń. Ale to jest najlepsze jakie kiedykolwiek czytałam <3 na początku myślałam, że faktycznie się rozstali, bo powiało trochę taką samotnością, ale moja micha od razu się uśmiechnęła po "Kamil… wyjdź, nie powinieneś mnie widzieć w sukni – uśmiecham się, szczęśliwa". Przyznam się, że nie kapnęłam się, że to chodzi o suknię ślubną, hahahahahahaha! Myślałam raczej o jakiejś letniej - ale to moja wina, dziś mam trochę problem ze skupieniem się:D
    Tak więcej - epilog zaskakujący, mile zaskakujący. Cieszę się, że zakończył się happy endem:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczęśliwe zakończenie!!! Jak ja nie lubię jak kończy się wszystko szczęśliwie i bez nuty goryczy. I jeszcze ślub kościelny... zaraz ona miała córkę i ksiądz udzielił? No dobra, dziwne okej.
    Dobrze że znalazła szczęście, chociaż ja oczywiście wolę smutne końcówki.
    No ale jak ty to ty dobrze jest i dobrze i tyle.

    OdpowiedzUsuń
  3. Śliczne zakończenie! Lepiej napisać chyba już nie mogłaś jest super, super, super :) I tak się ciesze, że Kamil wybaczył dla Bereniki! :D
    Będzie mi brakowało tego opowiadania ;)
    Pozdrawiam! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Aż trudno uwierzyć, że to koniec tego opowiadania. Zawsze czekałam na kolejny rozdział, myśląc co może zaskakującego się wydarzyć. Zakończenie niemal idealne :) super napisane :D Pozdrawiam.
    /pozorne-szczescie/

    OdpowiedzUsuń
  5. Nieee! Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Co tydzień czekałam na nowy rozdział, na nową przygodę Beśki, na nowy zwrot akcji. A teraz... tak bardzo zżyłam się z bohaterami, byli dla mnie realnymi ludźmi. Jestem pewna, że Twoja nowa historia będzie równie wspaniała.
    Ech, też prawie się teraz rozbeczałam ;( Nic dziwnego, też czasem płaczę przy pisaniu epilogu, szczególnie wtedy, gdy dana historia dotyczy mnie jakoś bardziej bezpośrednio.
    Baaardzo się cieszę, że Kamil przyszedł do Beśki, choć wkurzył mnie taką idiotyczną niespodzianką jak nagła przeprowadzka. Co on sobie myślał O_o przecież Berenika z tych nerwów mogła poronić! Ważne jednak, że wszystko skończyło się szczęśliwie. No i mam ten swój upragniony happy end :)

    OdpowiedzUsuń
  6. To dziwne uczucie przeczytać epilog i uświadomić sobie, że to już koniec tego opowiadania. Nie lubię zakończeń, za równo jeśli chodzi o książki, opowiadania na blogach, jak i ulubione seriale. Co prawda zawsze nie mogę się doczekać, aż dowiem się, jak ostatecznie potoczą się losy głównych bohaterów, a jednocześnie, kiedy koniec rzeczywiście nadchodzi, jest mi trochę smutno.
    Cieszę się, że Berenika i Kamil ostatecznie są ze sobą. Tych dwoje tak idealnie do siebie pasuje, że ciężko było sobie wyobrazić jakieś inne zakończenie. Chociaż przyznam, że trochę zwątpiłam w to, że główna bohaterka i Kamil się nie rozstało, kiedy przeczytałam kilka pierwszych linijek epilogu. Brzmiało to tak, jakby związek definitywnie się zakończył, a Berenika musiała pogodzić się z rzeczywistością.
    Nie wiem, co jeszcze mogę napisać. Chyba tylko tyle, że opowiadanie bardzo mi się podobało, że było takie prawdziwe, pełne emocji i ładnych opisów. Możesz być z siebie dumna, naprawdę. Przywiązałam się do wykreowanych przez Ciebie postaci, ale wiadomo, że nie mogłaś ciągnąć tej historii w nieskończoność.Cieszę się jednak, że rozpoczęłaś nowe opowiadanie, mam nadzieję, że będzie równie udane. Zaraz pędzę czytać prolog.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
  7. Dobra. Schrzaniłam, spieprzyłam i zawaliłam ostatnio wszystko. Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ty zawsze jesteś pierwsza pod moimi postami, a ja odwalam takie coś... Dziękuję Ci jednak, że nie przestałaś wysyłać mi powiadomień, przynajmniej jestem na bieżąco. Wszystko, co chciałabym zawrzeć pod ostatnimi rozdziałami spróbuję pokrótce opisać tutaj swoje wrażenia po przeczytaniu tego opowiadania. Do końca. Po pierwsze, podziwiam Cię, nawet nie wiesz jak. Potrafiłaś dociągnąć tę historię do końca, jeszcze na takim poziomie. Ja poddaję się, gdy widzę zapisane pół strony w Wordzie po około pięciu godzinach, nie mam na tyle wytrzymałości, a przede wszystkim cierpliwości i wiary w siebie. Podziwiam Cię.
    Opowiadanie skończyło się aż nader pomyślnie. Na początku epilogu miałam nieciekawą minę i wyraz twarzy typu ,,pokerface'', bo zdawało mi się, że Berenika jednak nie została z Kamilem, że skończyło się tak, jak ten poprzedni rozdział (swoją drogą, fajnie się czytało perspektywę faceta). Na szczęście uraczyłaś nas wszystkich happy endem. Co tu się więcej rozpisywać, koniec to koniec, nie mogłaś przecież napisać stu rozdziałów tylko po to, aby pozostać z tymi postaciami. Cieszę się, że będę mogła poczytać twoje nowe opowiadanie, ale będzie mi trochę brakować tego. Tak jest zawsze. Trudno.
    Ps. Przepraszam jeszcze raz za chaotyczność.

    OdpowiedzUsuń
  8. Naprawdę nie wiem, co powiedzieć. Jeszcze raz Cię przepraszam, że dopiero tutaj teraz zajrzałam, zrobiło mi się przykro z tego powodu jeszcze bardziej, kiedy zobaczyłam podziękowanie pod epilogiem... Jednocześnie również bardzo miło, dziękuję. Dziękuję za wszystko :*
    Masz rację, BKK nie było idealne. Ale co tak naprawdę jest? Według mnie dojrzewałaś i rozwijałaś swoją technikę wraz z opowiadaniem, a ja oraz reszta czytelników zakochiwaliśmy się w tej historii. Może była ona dość prosta, ale przecież zawierała w sobie bardzo ważne przesłanie, które czegoś mnie nauczyło. Że czasami potrzeba czasu, aby zrozumieć, że się kogoś kocha. A nasze szczęście może czaić się tuż za rogiem, wystarczy uzbroić się w cierpliwość i mieć szeroko otwarte oczy, aby je dostrzec. Berenika o mało tego nie straciła, na szczęście Kamil zdołał znaleźć w sobie siłę, aby jej wybaczyć, więc teraz razem, wraz z Julką i tą małą istotką w brzuszku bohaterki stworzą prawdziwą rodzinę. Nie mogłam sobie wymarzyć lepszego zakończenia tego opowiadania.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń