*
"Sens,
ty sensem nie czaruj mnie,
nie próbuj uwieść sztuczką tanią jak łach"
ty sensem nie czaruj mnie,
nie próbuj uwieść sztuczką tanią jak łach"
Gdy rano wstałam, a później
ubrałam się, Kamil jeszcze spał. Była już prawie siódma, więc zrobiłam nam
śniadanie. Pewnie zapytacie: „A co to w ogóle ma być? Taka wielka modelka,
uważająca się za pięknisię, robi sobie sama śniadanie?”. Otóż to! Uwielbiam gotować,
piec, smażyć, a nawet robić zwykłe kanapki.
Co do drugiego stwierdzenia, to
macie rację, uważam, że jestem piękna. Ale wyobraźcie sobie to: przez
kilkanaście lat, dzień w dzień, wmawiano wam, że macie talent i umiecie
ślicznie rysować, nawet jeśli to tylko bazgroły. W pewnym momencie zaczynacie
wierzyć, że to prawda.
Tak właśnie było ze mną. Najpierw
słyszałam od rodziców, że jestem śliczna (nie było rodzeństwa, byłam tą
upragnioną, cudowną jedynaczką, bardzo rozpieszczoną), a także od tych wszystkich cioć
i wujków. Później mówili mi to zakochani we mnie chłopcy. Wzrok zazdrosnych
dziewczyn też wiele mi zdradzał, chociaż one same nic nie mówiły.
-
Cześć piękna… - nawet Kamil tak mówił. No proszę. – Zrobiłaś
śniadanko? Jak miło – uśmiechnął się rozbrajająco. Był przystojny, chyba
najprzystojniejszy z całej zgrai facetów, których miałam.
-
Cześć. Zrobiłam śniadanie, przed chwilą skończyłam – w
ciuchach wskoczyłam do łóżka. Gdzieś musiałam jeść, a taca stała właśnie tam.
Położyłam się obok mężczyzny, starszego ode mnie o rok i
zaczęłam jeść. Objął mnie lewym ramieniem, a prawą ręką trzymał kanapkę.
Zmierzyłam go wzrokiem. Był wyższy ode mnie, na oko miał sto
osiemdziesiąt pięć centymetrów wzrostu. Seksowny, umięśniony brzuch i mięśnie
na ramionach. Regularne rysy twarzy. Blond włosy, nie za długie, nie za
krótkie. Niebieskie, niewinne oczy. Mocno zarysowana szczęka. No i te usta…
śliczne, nie ma co. Nos może nie drobniutki, ale też nie psuł ładnej twarzy.
Nie, nie zakochałam się. Oceniam na trzeźwo.
-
…ej! Czemu się tak na mnie patrzysz?
-
Przepraszam, zamyśliłam się – by ukryć zakłopotanie chwyciłam
najmniejszą ze wszystkich kanapek i ugryzłam. Gdy przełknęłam odezwałam się
ponownie. – Wiesz, o ósmej muszę być w agencji, mam sesję zdjęciową na okładkę
katalogu, a później jeszcze będę pokazywać na sobie ciuchy pewnej firmy. Za
piętnaście muszę wyjechać, inaczej nie zdążę. Ty też jakoś tak będziesz musiał
wyjść.
Spojrzał na zegar wiszący na czerwonej ścianie.
Wskazywał siódmą dziesięć.
-
Mamy jeszcze ponad pół godziny dla siebie – stwierdził, a ja
jęknęłam cicho.
-
Ale Kamil… jestem już ubrana.
-
Nie o tym mówiłem – mruknął. – Możemy po prostu porozmawiać –
po raz kolejny ślicznie się uśmiechnął i przyciągnął mnie do siebie.
Odstawiłam stolik z jedzeniem na podłogę, po czym
przytuliłam się do mężczyzny, kładąc głowę na jego nagim torsie. Zamknęłam
oczy, wchłaniając zapachy.
Zawsze to robiłam, zawsze to lubiłam. Czułam się
bezpieczna jak nigdy, ramiona mężczyzn dawały mi to poczucie, że byłam
szczęśliwa chociaż na moment. I mój nos czuł się idealnie. Delikatny zapach
perfum i naturalny zapach jego ciała. Było przyjemnie, czas lekko płynął, ja
wsłuchując się w rytm serca Kamila kompletnie zapominałam, że znajduję się w
mojej żółto-czerwonej sypialni.
…nie, nie zakochałam się. Po prostu oddałam się
chwili.
Na czym skończyłam? Ach, tak! Sypialnia z kilkoma
szafami, zbitymi z jasnego drewna znikła, ja nie mogłam uwierzyć, że wciąż
jestem w pomieszczeniu z biurkiem przy oknie, z panelami na podłodze i małym,
puchatym dywanikiem przy łóżku. Czułam się…
…jak w domu.
Mieszkanie nie równało się domowi. Dom to było
obojętnie jakie miejsce, ale w które wkraczasz i jesteś szczęśliwy. W którym
jesteś i wypełnia cię mieszanina znajomych zapachów. Dla którego jesteś
najważniejszy, albo bardzo ważny.
…w którym jesteś dla kogoś – przebiegło mi
przez myśl, ale zaraz ją wymazałam.
…jestem bezdomna – kolejna myśl, którą
wyrzuciłam do śmietnika we własnej głowie. Miłość nie istniała! Uśmiechnęłam
się mimo to do siebie, bo wierzenie w to dawało mi sporo przyjemności. Mogłam
robić to, co chciałam, bez obawy, że powinnam poczekać na drugą połówkę. Dawało
mi to nieograniczoną wolność, nie musiałam się z nikim kłócić o błahostki. Było
mi z tym dobrze, a jednak trochę przykro, że nie ma tego uczucia o którym
wszyscy mówią. Ja jednak swoje wiem.
Poczułam ciepłe usta Kamila na swoim czole, a
później szept:
-
Muszę się ubrać. Za chwilę wychodzisz, a ja nie chcę siedzieć
cały dzień w twoim mieszkaniu. Jeśli będziesz miała czas, to przyjdę wieczorem.
Chociaż nie wiem, bo mam zmianę popołudniową, czyli zaczynam o trzynastej, a
kończę o dwudziestej pierwszej. Nie wiem czy będziesz chciała – typowa
zagrywka, najpierw zapewnić, że się chce, później zasiać wątpliwości i udawać,
że okoliczności nie sprzyjają. Normalnie powiedziałabym, że nie chcę, ale
postanowiłam ciągnąć to dalej. Poza tym – cholernie szybko minęło mi to pół
godziny!
-
Chcę, chcę. Tylko jak będziesz wychodził od siebie, to
zadzwoń, będę miała chwilę, żeby się przygotować – puściłam mu oczko i
zachichotałam.
-
A ty tylko o jednym…
-
Miałam na myśli kolację, na przykład – odparłam, chichocząc
ponownie.
Wstałam z łóżka i patrzyłam jak zakłada spodnie,
uśmiechając się pod nosem.
Ciekawe, czy był szczęśliwy. Zrobiło mi się jakoś dziwnie.
Uśmiechałam się dzielnie, ale żałowałam, że moje szczęście się już
ulotniło. Mimo tego, że od początku wiedziałam, że takie coś odczuwam przy
każdym facecie, który mnie przytula. Ale z każdym innym byłam przez chwilę
coraz mocniej przygnębiona, gdy to się kończyło.
-
Dobra, ja lecę – przywarł do moich ust swoimi i pocałował
namiętnie.
-
Do zobaczenia – odparłam z uśmiechem.
Do agencji modelek o nazwie
„Flower”* dotarłam o godzinie ósmej. Joasia „Jenny” Kowalik przygotowała mój
makijaż. Dzisiaj delikatny, takie polecenie z góry. W sumie lubiłam Jenny, nie
była ani wredna, ani głupia. Po prostu miła, ciepła osoba, ale czuję, że gdybym
jej o sobie opowiedziała głębiej, nie potrafiłaby mnie zrozumieć.
-
Cześć – podszedł do mnie Karol i dał mi buziaka w policzek.
-
Witaj – powitałam go wesoło.
Pewnie pomyśleliście: „A to
małpa! Niby Kamil, niby tu tak, a teraz co! Jakiś Karolek! A to głupia, wredna
zołza! Zdradza!”. Nie, nie gram na dwa fronty. O ile inny chłopak co dwa
tygodnie mi nie przeszkadzał (w końcu sami tego chcieli…), zdrada nawet nie
wchodziła w grę.
Karol Kaczmarek to mój
fotograf. Świetny facet, przystojny, miły, wierny, jak mało który. Może
uwierzyłabym w miłość, gdyby nie to, że był gejem.
I w sumie to jedyny mój przyjaciel. On mnie
rozumiał, on chciał, bym z nim rozmawiała i z wzajemnością, oczywiście.
Miał równie zielone oczy co ja, czarne włosy i ładne
rysy twarzy. Nie zachowywał się jak ci wszyscy geje wykreowani przez media, był
spokojny i nie wychylał się. Gdyby nie to, że w marcu zaczęłam go podrywać, a
on widząc moje starania od razu powiedział „Nie, Beremka (tak zwraca się do
mnie zawsze). Nie chcę robić ci nadziei, więc powiem wprost – jestem gejem”. To
trochę zbiło mnie z tropu, ale zaakceptowałam ten fakt, w końcu nie różnił się prawie
niczym, więc czemu miałabym go odrzucać?
Przez kilka godzin w różnych pozycjach i ciuchach
eksponowałam ciuchy do tego katalogu i słyszałam ciągłe „Beremka, ręka wyżej”,
Beremka to, Beremka tamto…
Później usłyszałam jeszcze jedno zdrobnienie mojego imienia.
-
Beremka, pójdziemy do Czarnego Kota?*2 Pogadajmy.
-
Dobrze.
Postanowiliśmy pójść pieszo,
bo knajpa mieściła się naprawdę blisko. Gdy już kelnerka przyjęła nasze
zamówienia i odeszła, z moich ust wyrwało się krótkie zdanie, wprawiające w
osłupienie zarówno mnie, jak i Karola. Sama nie zamierzałam tego powiedzieć,
wymazałam tę myśl z mojego umysłu:
-
Jestem bezdomna.
*owa agencja nie istnieje
*2owa restauracja nie istnieje (a jeśli
istnieje, to z pewnością się na niej nie wzorowałam)
*
Dobry wieczór! :)
Zaczynamy. Jeden... jest jakie jest, wprowadzam Was trochę w świat Bereniki vel. Stelli.
Jestem już troszeczkę zmęczona, więc nie przedłużając:
jeśli nie skomentowałam czegoś pod Waszym blogiem, to przepraszam. Z pewnością uczynię to w najbliższym czasie. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Zaczynamy. Jeden... jest jakie jest, wprowadzam Was trochę w świat Bereniki vel. Stelli.
Jestem już troszeczkę zmęczona, więc nie przedłużając:
jeśli nie skomentowałam czegoś pod Waszym blogiem, to przepraszam. Z pewnością uczynię to w najbliższym czasie. :)
Pozdrawiam serdecznie. :)
Bezdomna ... szczerość :) . Rozdział bardzo mi się podoba nie lubię jak tak wszystko tłumaczy no ale jak widać potrzebne to jest ;p . czekam na kolejny :) Pozdrowienia z Trójmiasta Wredota
OdpowiedzUsuńGeniusz. Jesteś geniuszem wirtualnego pióra. Tylko tyle mogę Ci powiedzieć i zachęcić do pisania. Uwielbiam i cieszę się, że w końcu trafiłam na początek jakiegoś opowiadania. Mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach np. pod moimi notatkami? Byłabym bardzo wdzięczna, gdybym nic nie przegapiła z tego cudu.
OdpowiedzUsuńTeraz Berenika wydaje mi się bardziej ludzka, niż kiedykolwiek. Dla niej nie ma miłości, ale to co odczuwa przy Kamilu chyba jest iskierka właśnie takiego uczucia. A jeśli nie, to przynajmniej bohaterka wierzy w przyjaźń...To opowiadanie może stać się naprawdę ciekawe, jeśli dalej będziesz tak pisać. Ode mnie tyle i dużo weny ;)
OdpowiedzUsuńCo ja mogę Ci napisać? Chyba tylko tyle, że rozdział jest świetny. Berenika niby nie wierzy w miłość, ale wydaję się jakby jednak czuła coś do Kamila. Ale czy jest to ten jedyny w jej życiu nie wiadomo, dlatego z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział :)
OdpowiedzUsuńnieźle. chociaż nie podoba mi się styl jej jazdy. i bezdomna? ona powiedziała że jest bezdomna? dlatego noce spędzała u kolesi? współczuję jej. może zamieszka z tym gejem. chociaż jak on zacznie przyprowadzać swoich chłopaków do domu to też nie będzie ciekawie :D
OdpowiedzUsuńKamil jest wspaniały. Podbił moje serce i jeżeli Berenika go nie zechce, niech wie, że ma konkurencje. Powtórz jej to ode mnie. Jeżeli chodzi o rozdział to - jak dla mnie - trochę za krótki. Czytało się szybko i zwiewnie, co tylko dowodzi o lekkości posługiwania się piórem. Jak bym chciała, żeby przyjął się zwyczaj pisania na maszynie! Uwielbiam zapach tuszu! Dobra, zagalopowałam się. ;d Dodaję do obserwowanych i czekam na nowy rozdział. :d
OdpowiedzUsuńPowiem szczerze, że po tym rozdziale utwierdziłam się w przekonaniu, iż Berenika to tylko pozornie pewna siebie kobieta, w rzeczywistości to dziewczyna bardzo zagubiona i samotna. Wpaja sobie, że nie wierzy w miłość, a w rzeczywistości tęskni za tym uczuciem - może po prostu jeszcze nigdy nie spotkała właściwej osoby? Chociaż według mnie Kamil nadaje się idealnie - wyrozumiały, ciepły, czuły. Na miejscu Beśki pomyślałabym o nim poważnie :D
OdpowiedzUsuńCzuję, że polubię Karola. Zresztą mówi się, że gej to najlepszy przyjaciel kobiety... Posiadanie kogoś bliskiego zapewne bardzo pomaga Berenice. Mam nadzieję, że wkrótce znajdzie ona swoje tytułowe szczęście, bo zdążyłam zapałać do niej sympatią.
Pozdrawiam :*