niedziela, 21 października 2012

Dwa



*

"Nauczyć się żałować
Za późno chyba jest"

To boli. Jak oni odchodzą.
W sumie sama nie wiem czemu to napisałam, bo mnie nie boli nic. A w szczególności nie serce. Bolało mnie tylko raz, jak miałam piętnaście lat i pewien młodzieniec Cyprian zawrócił mi w głowie. Później rzucił mnie dla jakiejś głupiej laski, Kingi. Ostatnio go nawet widziałam, gdy byłam w rodzinnych stronach, na wsi. Siedział w rowie, cały brudny i zapijaczony. Aż mi się go szkoda zrobiło, bo taki fajny facet był. Podobno właśnie ta Kinga miała zostać jego żoną, była bardzo szczęśliwa gdy jej się oświadczył. Gdy jednak ksiądz zapytał „Czy bierzesz sobie tego mężczyznę za męża”, czy coś w tym stylu, zaczęła się śmiać jak wariatka i na cały kościół krzyknęła, że „Nie! Nigdy go nie kochałam!”, zachichotała jeszcze głośniej i wybiegła z kościoła, a później odjechała z kochankiem. I od tamtej pory Cyprian Wasilewski się tak rozpił.
Żebyście nie pomyśleli, że jestem naprawdę bez uczuć (bo ja je posiadam), to naprawdę zrobiło mi się go żal. Kurczę, laska oczywiście nie mogła mu powiedzieć, że to pic na wodę, tylko wyśmiać go na ślubie. Suka.
Dobra, no ale skończmy to gadanie o niczym. Pewnie chcecie wiedzieć jak potoczyło się moje spotkanie z Karolem? No dobrze, już więc wam mówię.
Gdy powiedziałam to słynne „Jestem bezdomna” Karol wytrzeszczył na mnie oczy.
-         Wyrzucili cię z mieszkania? Ale przecież to twoja własność, mały, przytulny domek jednorodzinny. Masz długi? Komornik ci wszedł? – zadawał pytania, a ja je zapamiętywałam.
-         Nie wyrzucili mnie, nie mam długów, komornik mi nie wszedł. Chyba, że do łóżka, parę miesięcy temu. Zapomnij o tym, co ci w ogóle mówiłam.
-         Nie zapomnę, mów o co chodzi.
-         Sama nie wiem, czemu to powiedziałam – upiłam łyk kawy z mleczkiem i przegryzłam ciastkiem. – A skoro nie wiem dlaczego to powiedziałam, to jak mam ci to wytłumaczyć?
-         Oj Berenika. Nie ściemniaj. Przecież wiem, że nawet jak palniesz coś bez zastanowienia, to płynie prosto z serca. Mów.
W tym momencie to się nieźle zastanowiłam. Przecież wiedziałam o co mi chodzi – dom to mieszanina zapachów, które wypełniają człowieka, kiedy wchodzi do pomieszczenia; to miejsce, gdzie człowiek czuje się bezpiecznie; to cudowny sens istnienia.
I tę jedną myśl znowu powiedziałam na głos.
-         Kochana, ja bym ci zapewnił ten dom, gdybyś tylko wierzyła w miłość, a i gdybym ja nie był „inny”.
-         Nie! Tu nie chodzi o miłość. I wcale nie jesteś „inny”. Przynajmniej ja tak nie uważam…
-         Ech, Beremka. Kiedy ty skończysz to swoje „Jestem dzielna i faceci to zdobycze, bo miłość nie istnieje” i przyznasz się do tego, że cierpisz i miłość istnieje, tylko jej jeszcze nie znalazłaś?
-         Jestem dzielna, nie cierpię, miłość nie istnieje, a faceci to zdobycze – odparłam i uśmiechnęłam się. Nie miał nic a nic racji, bo ja nie cierpię!
Tak spotkanie mijało nam w przyjaznej atmosferze. Gadaliśmy o moich i jego problemach. Głównie to o jego, bo ja po tym feralnym „Jestem bezdomna”, nie palnęłam niczego głupiego.
A teraz robię kolację dla mnie i Kamila, słuchając jednocześnie muzyki i myśląc nad tym cholernym zdaniem „Jestem bezdomna”. Powinnam już dawno wyrzucić je z głowy!
Fajnie, że dziś wieczorem nie będę sama. Nie uśmiechało mi się siedzenie wieczorem samej. Zaśmiałam się w duchu, bo właściwie co ja robię? Siedzę w domu i przygotowuję kolację dla faceta, który rzuci mnie po tygodniu, poświęcając trening fitness i wizytę u kosmetyczki? Dziwne, ale przestałam lubić fitness odkąd mam go cztery razy w tygodniu, a nie raz na miesiąc, a kosmetyczka to zadufana w sobie lalunia. Nie żałuję, bo towarzystwo Kamila (chociaż wiem, że w końcu mnie rzuci) jest naprawdę miłą perspektywą wieczoru.
Uśmiechnęłam się przelotnie nucąc piosenkę w radiu i krojąc kolejne produkty zaczęłam rytmicznie ruszać biodrami.
Moja kuchnia była dobrze urządzona. Ściany pomalowane na zielono, sufit biały. Pełno akcesoriów, poukrywanych w białych szafeczkach. Lodówka z mnóstwem magnesów. Duży stół i cztery krzesła wokół niego. Niezbyt często miałam gości, ale krzesła były. Z czerwonymi obiciami, drewniane, bardzo wygodne. Znajdowało się tam mnóstwo szuflad, na blacie leżał zawsze najnowszy numer gazety „Leksyk”*. Były w niej wszystkie nowinki ze świata polityki, jak i te bardziej ogólne, różne ciekawostki, a także wywiady. No po prostu wszystko.
Jak cudownie było nie mieć ograniczeń! Wyłączyłam telefon, a niech sobie dzwonią. Mam to gdzieś. Po raz pierwszy od kilku lat olałam to, co powinnam robić. Nie poszłam na fitness, a co! Mogę utyć, trudno. Najwyżej zajmę się gotowaniem. Nie poszłam do kosmetyczki, a co! Mogę mieć cienie pod oczami i nieładną cerę. Najwyżej zajmę się gotowaniem!
Wiem, że jutro będę myśleć inaczej, ale to poczucie wolności, które dziś sobie sprawiłam jest cudowne… Nic nie muszę, nic nie potrzebuję.
Uśmiechnęłam się do siebie. Pokroiłam już wszystko, wymieszałam. Co teraz? Nie wiem. W sumie to może zrobię coś jeszcze do jedzenia, ale to później.
Teraz wstałam z krzesła, sprawiłam, że hit lecący z radia popłynął głośniej, a ja zaczęłam tańczyć na środku kuchni. Nie wiem co mnie napadło, ale jest fajnie. Chyba.
Utwór się skończył, a ja położyłam się na panelach, zaśmiałam i wsłuchałam w głos spikera. „Stella Woźniak została dzisiaj przyłapana przez paparazzi w restauracji „Czarny kot” z jej fotografem! Czyżby romans w pracy? Jeśli tak, to grozi jej zwolnienie z agencji modelek „Flower”, gdyż właścicielka tejże filii nie akceptuje związków w pracy.
-         Drodzy państwo. Mogę was zapewnić, że pod moim okiem nie ma szans wykiełkować coś takiego, ponieważ to rozpraszałoby wszystkie modelki, a zdjęcia i praca nie byłyby tak efektywne. Jestem więc przekonana, że coś takiego nie ma szans – odpowiedziała zapytana o to Joanna Makulska, prezes „Flower”.
Pani Joanna uważa, że jej podopieczni nie są w związku. Czy jednak buziak na pożegnanie o niczym nie świadczy?”. Zaczęłam się śmiać jak głupia. Ja, w związku z fotografem? A ten całus na pożegnanie… o rany, nie sądziłam, że media szukają aż tak taniej sensacji! To jest jak końcówka wizyty u przyjaciółki – buziak i do domu! Zaśmiałam się jeszcze raz, ale tym razem już nie był to tak szczery śmiech jak przedtem. Byłam pewna, że jutro Aśka wezwie mnie do siebie do gabinetu. I że to nie będzie przyjemna wizyta…
Włączyłam telefon. Cholera, a było tak fajnie. Nagle zrobiłam się zła jak osa i z postanowieniem „Nie myśleć o tym” usiadłam przy stole i zaczęłam znowu coś kroić, gotować. Dobrze mieć umowę na wyłączność i dość sporą pensyjkę co miesiąc, mam w moim mieszkaniu wszystko czego mi trzeba.
Czas do przybycia Kamila spędziłam w samej bieliźnie i szlafroku siedząc przed laptopem. Może to i za dużo czasu spędzonego przed komputerem, ale to co? Bywa… Parę minut przed dwudziestą pierwszą założyłam czerwoną, jedwabną tunikę z dużym dekoltem i czarnym paskiem w talii. Do niej założyłam jeansy rurki i byłam gotowa przyjąć gościa.
Wreszcie zadzwonił dzwonek i mogłam wpuścić mojego (obecnego) faceta do mieszkania. Stał z wielkim, pachnącym bukietem herbacianych róż, których było tam aż pięćdziesiąt. Zaprosiłam go do kuchni, w której stół był udekorowany świecami i wazonem z jedną, małą, herbacianą różyczką, którą włożyłam w środek pozostałych kwiatów i wszystkie do przezroczystego naczynia na rośliny, wypełnionego wodą. Talerze i sztućce stały przygotowane już dawno, przyniosłam potrawy, które zrobiłam i nałożyliśmy sobie. Pochłonęliśmy wszystko w spokoju, a ja w międzyczasie zastanawiałam się nad tym, że chyba mu zależy, skoro przynosi bukiet złożony z pięćdziesięciu kwiatów.
W sumie to poprzedni faceci mnie nie oszukali. Mówili, że jestem cudowna i piękna, ale nigdy nie usłyszałam dwóch słów „Kocham cię”. Nie dane mi było także wychwycić dalszej części tego, o czym tak marzą kobiety – „…i będę z tobą zawsze”.
Czyli nie mam prawa czuć się oszukana.
-         Co właściwie robiłaś „Pod fiołkiem” z tym całym fotografem?
-         To mój przyjaciel. Karol Kaczmarek. A co, zazdrosny?
-         Tak. – uśmiechnął się do mnie, wstał i namiętnie pocałował.
Potem wszystko zawsze idzie szybko – ja odpowiadam na pieszczotę, on odrywa się od moich ust, całuje szyję, kark. Mnie przechodzą dreszcze, on przenosi mnie na łóżko w mojej sypialni. Zdejmuje moją bluzkę i całuje po brzuchu, pępku.
W pewnym momencie oderwał się ode mnie i powiedział jedno zdanie, które wprawiło mnie w totalne osłupienie.
-         Przecież nie po to tu przyszedłem…

*

Dobry wieczór!
Byłoby wczoraj, ale cały dzień byłam zalatana - organizowałam ognisko, na którym zresztą dobrze się bawiłam.
Co do opowiadania - im bardziej kreuję (poznaję) Berenikę, tym bardziej ją lubię i staram się zrozumieć. A Wy?

Pozdrawiam.

PS: Wszelkie zaległości postaram się nadrobić jeszcze dzisiaj i jutro.

9 komentarzy:

  1. To po co on przyszedł !? no ej nie ładnie jest tak przerywać wiesz -,- . Nie lubie jej podejścia ale cóż fajnie się czyta ; D . Jestem ciekawa co będzie dalej ; ) . Pozdrowienia MikaxD bądź Wredota

    OdpowiedzUsuń
  2. 'przecież nie po to tu przyszedłem'? To po co? O.o też polubiłam Berenikę, szkoda że ciągle upiera się przy wersji 'nie cierpię' . czekam na ciąg dalszy:D

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej! Przypadek? Zrządzenie losu? Być może, ale nie żałuję, ze zajrzałam na tego bloga. Historia, którą tu opowiadasz jest... specyficzna. To chyba najlepsze słowo określające to, co chcę przekazać ;)
    Świat Bereniki wydaje mi się trochę... no cóż, ograniczony. Momentami wydaje mi się pusta i zadufana w sobie, a po chwili uświadamiam sobie, że jednak taka nie jest. Dobrze ją kreujesz, podoba mi się. Masz też dość ciekawy styl pisania, dzięki któremu łatwo i przyjemnie się czyta. Widać, że masz dość ciekawy pomysł na całą fabułę ;) Poza tym ogromny plus za śliczny szablon (szczególnie kocie oczy <3).
    Pozdrawiam! ;*
    [requiem-dla-milosci]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja też bardzo lubię Berenikę, może dlatego, że nie jestem taka głupia, by nabrać się na tę jej maskę pt. "Miłość nie istnieje, więc bawię się facetami, a moje życie jest idealne, pozbawione cierpienia". Beśka może spełnia się w roli modelki, ale jak widać, są chwile, w której tęskni za wolnością i brakiem odpowiedzialności. Nawet zwykłe wyjście z przyjacielem na kawę muszą odczytywać jako romans... Ech, takie już są uroki sławy. Poza tym Berenika jest znakomitym przykładem metaforycznej bezdomności - ma gdzie mieszkać, ale nie jest to miejsce, gdzie odnajduje radość i spokój. Choć na pierwszy rzut oka bohaterka wydaje się strasznie w sobie zadufana, w rzeczywistości to jeszcze nieco niedojrzała, zagubiona dziewczynka potrzebująca miłości, w którą w skrycie wierzy, choć nie chce się przyznać.
    A Kamil? Kamil oczarowuje mnie z każdą chwilą. I co miało znaczyć to ostatnie zdanie? ;> Czuję, że ten facet znacząco wpłynie na losy Beremki ;D
    Pozdrawiam ;**

    OdpowiedzUsuń
  5. To naturalne, że autor podczas kreowania postaci stara się w nią wniknąć i zrozumieć jej postępowanie. Berenika na pewno nie jest tak ograniczona i jednak w coś tam wierzy. Inaczej nie przejmowałaby się tym, że Karol odejdzie. A właśnie. Po co on przyszedł? Nie mam pojęcia, totalna pustka. Mam nadzieje, że mnie zaskoczysz:)

    OdpowiedzUsuń
  6. O! Obyczajówka! Strasznie się cieszę, że wybrałaś taką właśnie tematykę. Ja też coraz bardziej zaczynam lubić Berenikę. To w głębi duszy dobra osoba, tyle tylko,że zagubiona. Widocznie musiała sparzyć się na wielu osobach, dlatego tak nie ufa ludziom.
    Zastanawia mnie fakt, ile przetrwa jej związek z obecnym facetem. Oby jak najdłużej. Jestem ciekawa, o czym jej chciał powiedzieć. Ale to okaże się w następnym rozdziale, już nie mogę się doczekać:)
    Opowiadanie zapowiada się naprawdę genialnie!

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetne! Ja Berenikę lubiłam od początku ;p Według mnie jest ona po prostu przytłoczona tą swoją pracą i karierą i ma już dosyć. Zastanawiam się co takiego Kamil ma zamiar jej powiedzieć ^^ Pisz szybko kolejny rozdział, bo bardzo mnie zdenerwowało to nagłe przerwanie ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. O mój boże! Ja wiem, co się dzieje, a przynajmniej tak mi podpowiada intuicja. Kamil chce się oświadczyć! Hahahaha! A jednak może uwierzy w miłość....
    Dobrze, że piszesz z pierwszej osoby, bo to, jak Berenika wmawia swobie swoje poglądy jest rozbrajające. ;d Nigdy się tak nie uśmiałam. "Ja nie cierpię, słyszysz!" wołane do swoich myśli. Nieziemskie. Dlaczego rozdział taki krótki? Wolałabym dłuższy...
    Współczuję jej z powodu tych ciągłych paparazzi. To zapewne musi być męczące.

    Czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam, Blode.

    OdpowiedzUsuń
  9. Będzie nowy rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń