niedziela, 28 października 2012

Trzy


*

"W zagubionej przestrzeni trwam,
a cały świat płynie obok gdzieś"


-          Co? – zakrztusiłam się własną śliną, gdy to usłyszałam.
-          Nie chcę, byś później miała do mnie jakieś pretensje, że cię tylko wykorzystuję i myślę tylko o jednym.
-          Nie będę miała – wymruczałam mu do ucha i lekko przygryzłam jego płatek.
Dalszej części nie opiszę, bo musiałabym ocenzurować wszystko, co byłoby napisane w następnym akapicie. Ale żeby nie było, powiem jak się skończyło – długą rozmową, moim przytuleniem się do niego i zaśnięciem.
Na skraju snu i życia realnego usłyszałam szept: „Berenika… jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie” i w tym momencie uśmiechnęłam się do siebie. Kolejne kłamstwo.
Kocham obłudę i jednocześnie jej nienawidzę, dziwne, prawda? Wyskoczyłam właśnie z tej krainy snu i odpowiedziałam: „A ty najcudowniejszym facetem”. Jak kłamstwa to obustronne, proszę bardzo, teraz już mogłam zasnąć.
…ach! Wy dalej próbujecie wyłuskać ze mnie odrobinę wiary w miłość?
Dobra, macie rację, wierzę w miłość. Ale tylko rodzicielską, przyjacielską, do zwierząt i tym podobne. Nic więcej!
Mogę wam przyznać, że owszem, podoba mi się budzić w ramionach jakiegoś faceta, ale nie wierzę w to, że mogłabym być z którymś na dłużej.
Rano obudziłam się o szóstej, a jego nie było obok mnie, na moje poruszenie się odpowiedział mi zimny materiał. Ale, że zwiał tak po tym, jak dostałam wielki bukiet ślicznych, herbacianych róż i dowiedziałam się, że on nie przyszedł tu po to, żeby mi wskoczyć do łóżka? Dziwne. Wstałam więc z rozgrzanego moim ciałem łóżka i poszłam tam, gdzie stały resztki naszej wczorajszej kolacji i bukiet. Może tam był jakiś liścik? Pomyliłam się jednak, ale w głębi duszy byłam wściekła, że odszedł tak bez słowa. Jak gdzieś go spotkam, to mu taką burę dam, że mnie popamięta…!
Uspokoił mnie jednak szum wody, płynącej pod prysznicem w mojej zielono-białej łazience, a także śpiew Kamila, który ubawił mnie po pachy. No, nie śpiewał źle, ale sam fakt śpiewu pod prysznicem mnie rozbawił. Zobaczyłam, że nie jest przekręcony zamek w drzwiach i chcąc trochę zawstydzić mężczyznę nacisnęłam klamkę. Stał całkiem nagi, przodem do mnie, prezentując swe wdzięki w całej krasie, z zamkniętymi oczami. Gdy je w końcu otworzył, usłyszałam krótkie „O cholera! Wyjdź, proszę…”, a ja zasłoniłam oczy palcami, rozszerzając je tak, bym mogła wszystko dokładnie widzieć, a i on żeby wiedział, że go podglądam i  krzyknęłam:
-          Nie chcę na to patrzeć! – śmiałam się jak opętana i w dalszym ciągu nie wyszłam z łazienki. Zawstydzony chłopak dalej prosił mnie o wyjście, tym razem odwracając się do mnie swoją pupą.
-          Proszę, wyjdź…
-          Ale ja nie chcę na to patrzeć! – dalej się śmiałam i dodałam: - Nie patrz na mnie tyłem głowy.
-          Wyjdź, proszę cię…
No i co ja miałam zrobić? Zamknęłam drzwi i wyszłam. A niech się umyje w spokoju – pomyślałam i stwierdziłam, że na pewno już długo nie posiedzi w łazience. Nie pomyliłam się; za chwilę już stał przy mnie, owinięty w ręcznik. Rzucił krótką uwagę, dotyczącą mojego braku wychowania, a ja tylko roześmiałam się na to. Naprawdę rozbawiła mnie ta sytuacja. W pewnym momencie jednak zrobiło mi się przykro, bo widziałam, że Kamil naprawdę jest zawstydzony, więc usadowiłam się na jego kolanach i przytuliłam w ten sposób, że nasze nosy się stykały.
-          Przepraszam – powiedziałam i pocałowałam go w nos. – Mogą być takie przeprosiny?
-          To chyba trochę mało – odparł z łobuzerskim uśmiechem, a ja zmierzwiłam jego czuprynę szybkim ruchem, po czym pocałowałam go w policzek. Wyraźnie się z nim drażniłam, ale i mnie i jemu to się podobało, a poza tym rozluźniło atmosferę, która zrobiła się trochę smętna. – Dalej mało…
W ten sposób przez ucho, czoło, szyję i buziaka w usta doszliśmy do namiętnego pocałunku, po którym dowiedziałam się, że jeśli mam go przepraszać w ten sposób, to mogę mu wchodzić do łazienki za każdym razem, gdy bierze prysznic.
…ach, domagacie się, żebym wam powiedziała kim z zawodu jest Kamil Wojciechowski, czyli mój obecny mężczyzna? Otóż pracuje w zawodzie moich marzeń – jest kucharzem w restauracji „Czarny kot”. Poznaliśmy się właśnie tam, gdy przyszłam coś zjeść i zasmakowało mi to tak bardzo, że poprosiłam do siebie kucharza i osobiście mu podziękowałam za przygotowanie dania, a także dałam spory napiwek, uśmiechając się przy tym uroczo. Gdy wychodziłam z Ceka* w drzwiach wpadłam na niego. Strasznie tandetne, ale wiecie, facet spojrzał się na mnie z niemałym podziwem i powiedział, że chciałby się ze mną umówić. Byłam akurat po rozstaniu z Bartkiem, więc zgodziłam się, nic mnie nie trzymało. Dałam mu swój numer telefonu i wieczorem dostałam telefon od kucharza.
Taka historia, nic nowego.
Wreszcie zeszłam z kolan Kamila, a on zaczął krzyczeć, że zaraz mnie zje, ja zapiszczałam i w samej bieliźnie uciekałam po mieszkaniu przed kucharzem. Nie wiem w jaki sposób on zaplątał sobie ten ręcznik, że mu nie spadł nawet podczas takiego biegu. W końcu dopadł mnie i ugryzł lekko w szyję, ja pisnęłam po raz kolejny i uwolniłam się z jego objęć, a później znowu uciekałam. Po kilku minutach szaleńczej gonitwy usłyszałam:
-          Do łóżka! Kładź się i śpij – uśmiechnął się do mnie szelmowsko.
-          A ty?
-          A ja… sama zobaczysz.
Pozostawiłam go samego sobie i położyłam się spać.
Gdy się obudziłam, miałam przed sobą pyszne śniadanie przygotowane przez Kamila i kartkę, na której ładnym pismem napisał: „Przepraszam, musiałem już iść. Mam nadzieję, że się nie gniewasz. Dostałem telefon od szefa, że Grzesiek się rozchorował i muszę pracować za niego na porannej zmianie…
Jeszcze raz przepraszam i mam nadzieję, że śniadanie smakowało.
Do zobaczenia.
Twój Kamil.”
Ostatnie dwa słowa wywołały na mojej twarzy uśmiech. Mój Kamil? A to śmieszne. Ubrałam się, weszłam do salonu, gdzie dalej były resztki naszej kolacji i pięknie pachnące róże.
Nie mogłam się nimi jednak rozkoszować, ponieważ musiałam jechać do agencji, gdzie miałam mieć robione zdjęcia, by rozreklamować zapach „Golden heart”. Wiedziałam jednak, że najpierw wyląduję u Makulskiej i będę miała niezłą burę. Dobrze, że już niedługo kończy mi się kontrakt.
Kiedyś myślałam, że to, co naprawdę kocham, to jest bycie modelką. Wszyscy podziwiają twój wygląd, urok osobisty i to, że można cię spotkać na różnych billboardach w miastach, a tymczasem wcale nie uwielbiam tego tak, jak myślałam. Bycie modelką ma swoje wady, bo właśnie przez to, że jesteś wszędzie nie masz odrobiny prywatności. Jeśli już wybijesz się na ten „upragniony” szczyt, bardzo często masz podkładane przysłowiowe świnie, ale też ludzie wypatrują wszelkich skandali z tobą w roli głównej. W sumie w ogóle nie ma się czasu na własne życie, bo, zgrabnie to ujmując, istnieje potrzeba dbania o siebie i za wszelką cenę unikania skandali.
Ja nie wiem, czy nawet gdybym schowała się w piwnicy w moim domu, to czy by mnie tam nie znaleźli paparazzi, a następnego dnia w gazetach „Stella Woźniak w piwnicy własnego domu! Co ona tam robi?”. Porwała się sama, żeby sobie samej zapłacić okup, tak skomentowałby to mój tata, który od początku był przeciwny mojej karierze modelki. Ja myślę jednak, że w sumie dobrze zrobiłam, bo mam sporą sumę oszczędności na koncie i średniej wielkości, urządzony według mojego gustu dom.
Dzięki temu po zakończeniu pracy w agencji będę mogła sobie przez jakiś czas odpocząć.
Przez takie właśnie rozmyślania nie zauważyłam nawet kiedy znalazłam się w agencji.
-          Stella! Do mojego gabinetu! – tak, tak. Tutaj jedyną osobą, która zwraca się do mnie prawdziwym imieniem, a właściwie jego zdrobnieniem, był Karol.
-          Dzień dobry – przywitałam się grzecznie, siadając z gracją na krześle naprzeciwko szefowej. Nie lubiłam tego gabinetu, cały różowy. No proszę was, nienawidzę tego koloru! – O co chodzi? – zapytałam udając skruchę i szacunek. Nie lubiłam tej kobiety, chociaż na początku wydawała się w porządku.
-          Żądam, żebyś przestała się spotykać z Karolem Kaczmarkiem. To psuje nam opinię.
-          To mój przyjaciel i nie mogę tak po prostu przestać się z nim spotykać.
-          A co mnie to obchodzi!? Do końca kontraktu zostały ci dwa miesiące, więc przez te dwa miesiące się z nim nie spotykaj! Przykro mi, ale nie zamierzam cię ponownie zatrudniać na kolejne dwa lata, mimo że masz całkiem ładny wygląd, ale nie będę się użerać z takim rozpieszczonym bachorem jak ty – ups. Mam niewyparzony język, więc…
-          No i dobrze, nie użeraj się, ty głupia małpo! Bo i ja w życiu nie zgodziłabym się na podpisanie dłuższego kontraktu! – wstałam i kipiąc wściekłością wyszłam z gabinetu.
Reszta dnia minęła mi normalnie, ale po raz kolejny odpuściłam sobie wszystko, co miałam zaplanowane po południu. Zaczytałam się w dobrej książce, siedząc w domu. Kamil niestety też nie przyszedł.
Napisałam „niestety”? Oj, nie łudźcie się. Po prostu miałam nudny wieczór, stąd owe słowo.

*skrót od Czarny Kot



Okej, wiem, że ten rozdział może nie jest idealny, ale jest chyba jednym z moich ulubionych, które w ogóle napisałam. :)
Nie lubię szefowej Beśki, chociaż początkowo miała być to równa babka, ale później stwierdziłam, że taka "głupia małpa" też musi być.
Poza tym - już widzicie o co chodziło z tym "Przecież nie po to tu przyszedłem". Postać Kamila jest przeze mnie po prostu uwielbiana, podobnie jak postać Karola, który będzie się pojawiał chyba równie często, albo tylko trochę rzadziej.
Pozdrawiam serdecznie ;)

7 komentarzy:

  1. Berenika jest taką dziewczyną, która daje kłam wszystkim prawdom, że modelka musi być pusta. Co prawda jeżeli chodzi o miłość Berenika nie ma racji, lecz nie jest to swego rodzaju głupota, tylko wmówiona sobie prawda.
    Tak jak ty, uwielbiam Kamila. Jest świetny i naprawdę go kocham. ;) Taki ideał faceta, a Berenika, owszem, w jakiś sposób to docenia, lecz nie w należyty - taki, na który Kamil zasługuje.
    Rozbawiła mnie rozmowa Bereniki z szefową. Chyba ani dziewczyna, ani kobieta powiedziały o słowo za dużo. Pytanie, czy będą chciały puścić to w pamięć.
    Jestem ciekawa, co Berenika będzie miała zamiar robić po zakończeniu kontraktu. Hmmm...
    Czekam na nowy rozdział.
    Pozdrawiam, Blode.

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam Stellę (tj.Berenikę) za to, że ma taki wspaniały sposób bycia. Normalnie mam ochotę Ciebie i ją uściskać za to, że tak po prostu depczecie stereotypy o modelkach. Chociaż z drugiej strony gdyby wszystkie były jak Twoja bohaterka, wszystkie te koncerny nie miałyby z kim pracować, bo wszystkie dziewczyny byłyby ponad to całe uganianie się za urodą...
    Aww, Kamil jest taki słodki xd Mam nadzieję, że on i Berenika będą szczęśliwi i będą razem ;) Tzn., iż dziewczyna ma zacząć zauważać, jakim "księciem czarującym" on jest. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Zachowanie Bereniki wobec szefowej jest dość nietypowe. Dziewczyna nie boi się jej przeciwstawić, w końcu jej kontrakt kończy się za kilka miesięcy. A szefa nie powinna jej zabraniać przyjaźni z Karolem. Mimo wszystko dbanie o reputację ma jakieś granice.
    Jestem ciekawa, czy wtedy znajdzie sobie jakieś inne zajęcie czy raczej będzie odpoczywać.
    Poza tym bardzo polubiłam postać Kamila. Wydaje się być miłym, ciepłym i opiekuńczym mężczyzną. Mam nadzieję, że ich związek przetrwa długo, choć Berenice nie będzie łatwo zerwać z dawnym sposobem zawierania znajomości.
    Rozdział jak zwykle bardzo wciągający. Nie wiem, jak cała historia się dalej potoczy. Podoba mi się ta tajemniczość w Twoich tekstach :) Czekam na NN!

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wszystkie modelki maja parcie na szkło i są milutkie. No, przynajmniej Berenika do takich nie należy:)Z jednej strony to takie pozytywne i napełniające nadzieją,że może gdzieś tam są takie osoby, które jak dziewczyna potrafią wykrzyczeć wrednej szefowej, co o niej myślą:)
    Berenika ma w swoim stylu bycia taki luz, którego mogę jej niestety pozazdrościć. Trochę inaczej o tym myślałam z początku, ale zrozumiałam prawdę. Podoba mi się taki podejście do życia. Całkiem bezstresowe, żyjące chwilą i cieszące się z przyjemności:) To w swym rodzaju piękne:)

    OdpowiedzUsuń
  5. nie pamiętam już kiedy tak dobrze czytało mi się jakiekolwiek opowiadanie :) jest zabawne, dobrze napisane.. po prostu cud, miód :) cieszę się, że pojawił się ten rozdział i czekam na następne! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Muszę przyznać, że ja także uwielbiam Kamila i Karola. Ten pierwszy jest takim ideałem faceta, o którym mogłaby zamarzyć niemal każda dziewczyna. Czuły, opiekuńczy, pełen dobroci. Z kolei Karol to perfekcyjny przyjaciel, gotowy wysłuchać zawsze, bez względu na okoliczności. Naprawdę fajnie, że główna bohaterka otacza się świetnymi ludźmi, dzięki którym jej bezdomność nie jest aż tak uciążliwa. Gdyby tylko zmieniła swój stosunek do miłości! Berenika to świetna dziewczyna, która rozbawia mnie czasami swoim zachowaniem, ale mimo wszystko żałuję, iż zamyka się na tak potężne uczucie. Może jednak Kamilowi uda się otworzyć jej serce i zająć w nim miejsce? Byłoby fantastycznie, bo Beśka zasługuje na fajnego faceta.
    Ta szefowa agencji to faktycznie głupia małpa. Berenika będzie musiała jakoś wytrzymać te dwa miesiące kontraktu, a potem, mam taką nadzieję, zatrudni się w firmie, gdzie nie będą jej niczego zabraniali, a już na pewno kontaktów z przyjacielem.
    Czekam na następny rozdział ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam główną bohaterkę. Wierzę, że mimo niektórych jej złych nawyków mogłabym się z nią zaprzyjaźnić. Chociaż nie jestem pewna czy byłaby to bezstresowa przyjaźń xdd Jej styl i podejście do życia, takie luźne i wyzywające jest genialne. A ty to potrafisz świetnie opisać. Z opowiadania na opowiadanie i z rozdziału na rozdział jesteś coraz lepsza! I mogę ci tylko pogratulować ! ;3
    Czekam na kolejne części i Pozdrawiam ! ;*

    OdpowiedzUsuń