niedziela, 4 listopada 2012

Cztery




"Jeśli ciągle mierzysz za wysoko,
za wcześnie opowiadasz puenty filmu,
jeśli nadal trzymasz coś w zanadrzu
niezmiennie - dobrze cię widzieć"


Ech, ciemnota, ciemnota.
Zadzwonił do mnie mój pośrednik i się pyta, czy wiem ile zarobiłam w tym miesiącu, mimo że minęły dwa tygodnie, odpowiedziałam zgodnie z prawdą, że nie mam zielonego pojęcia. Odparł, że tyle, ile nie zarobiłam nawet przez cały maj, a w maju zarobiłam całkiem sporo. Uśmiechnęłam się na tę wiadomość. Przekazał mi jeszcze, że niedługo będę miała pokaz i będę ubrana w ciuchy od Feliksa Smolczyńskiego*. To bardzo znany projektant, który idealnie potrafi połączyć elegancję z seksownością. Jego stroje nie są wyzywające, ale z pewnością przyciągają wzrok i pasują do dobrej sylwetki, jaką jest właśnie moja.
Sama się zdziwiłam, do kogo zadzwoniłam najpierw, by podzielić się tą nowiną. Ową osobą był właśnie Kamil Wojciechowski, mój obecny facet…!
-          Halo? Cześć. Co robisz wieczorem? – zapytałam szybko.
-          Witaj – usłyszałam nieco smutny ton i poczułam dreszcze na krzyżu. Nie lubiłam, gdy uśmiechał się smutno, albo miał taki właśnie ton głosu. – Wieczorem muszę się zająć młodszym bratem. Matka gdzieś wyjechała, bez słowa podrzucając go mnie, a młody jest chory – tłumaczył.
-          Ile twój brat ma lat? – zapytałam bez zastanowienia. Nigdy wcześniej mi o nim nie mówił… - I jak ma na imię? – dodałam szybko.
-          Maks – wyczułam, że się uśmiecha. – Ma siedem lat.
-          Lubi jak mu się czyta bajki? – zapytałam po raz kolejny. Nie lubię czegoś nie wiedzieć, ale nienawidzę pytać. Trudno.
-          Uwielbia – zaśmiał się, znowu zabrzmiało to trochę smutno.
-          Będę wieczorem, o której ci pasuje?
-          O siódmej.
Zapewniłam go, że będę i wyszłam z domu. Miałam wolne, więc postanowiłam trochę pospacerować. W pewnym momencie weszłam do sklepu zabawkowego, zastanowiłam się czym się bawią siedmioletni chłopcy. Mina sprzedawcy, gdy kupiłam kolorowanki i zdalnie sterowane autko była niesamowita, pewnie pomyślał, że to dla mojego syna.
Cóż, jego sprawa, niech myśli co chce. Tymczasem ja już całkowicie odpuściłam sobie chodzenie na fitness, ale do kosmetyczki uczęszczam, skórę chcę mieć zadbaną. Na mieście rozdzwonił się mój telefon, wyjęłam go z obszernej torby, przewieszonej na moim ramieniu, niemal wyrzucając przy tym książkę, w trakcie której czytania byłam. Widząc napis na wyświetlaczu uśmiechnęłam się czule i powolnym krokiem szłam do domu, odpowiadając na zadawane pytania, dodając też trochę od siebie i wypytując o różne rzeczy.
Nagle zapragnęłam wrócić do mamy, na wieś, do Kotarynia*2… Słysząc jej nieco ochrypły głos, zrobiło mi się całkiem przyjemnie i zatęskniłam za nią, ale też za tatą, którego dawno nie widziałam, jeszcze dłużej niż Honoraty Król, czyli mojej matki.
Ciężko westchnęłam, przypominając sobie wszystkie szczegóły miejscowości mojego dzieciństwa. Kochałam to miejsce o wiele bardziej niż Warszawę, w której się teraz znajdowałam, w sumie nie lubiłam tego miejsca. Niby takie wielkie miasto, a jednak wszystkim tym, którzy się chwalą, że stąd pochodzą, słoma z butów wystaje.
Przypominając sobie swoje dzieciństwo pomyślałam o Milenie Upiór. Tak, najlepsza przyjaciółka… wyjechała, gdy byłam w piątej klasie podstawówki. Na początku były listy, które zresztą trzymam do dziś, ale później wszystko się urwało. Szkoda, wiele wtedy łez przelałam. Niesamowicie żałuję, że cała nasza znajomość się wtedy zakończyła, czuję, że z pewnością miałaby długą, długą przyszłość. Mieszkałybyśmy razem, w ogóle, fajnie by było, imprezy, faceci, życie…
Pod wpływem impulsu weszłam na stronę popularnego portalu internetowego, odszukałam jej nazwisko i popatrzyłam po zdjęciach.
-          Ta nie, ta też nie, to nie ona… Milena! Upiorna, to ona! – mruczałam. Zawsze mówiłam na nią Upiorna, ona mnie nazywała Berkiem. Uśmiechnęłam się na to wspomnienie i wysłałam do niej wiadomość.
Głupio mi, że nie napisałam do Ciebie wcześniej. Mogłam o tym pomyśleć, ale… nie przyszło mi to do głowy. Dziś zebrało mi się na wspominanie starych dziejów i w pamięci odtworzyłam całą naszą przyjaźń. Nie wiem, jak by to było, gdybyś wtedy nie wyjechała do Warszawy, ale myślę, że byłoby dobrze.
Nie wiem po co to piszę, pewnie ledwo mnie pamiętasz, ale musiałam to zrobić. Po prostu musiałam i koniec.
Czym się teraz zajmujesz? Jak Ci się żyje? Myślisz czasem o tej naszej dawnej przyjaźni?
Pozdrawiam serdecznie.
Stara Berek.”
Uśmiechnęłam się do siebie i całkiem zadowolona wyłączyłam komputer i pogrążyłam się w lekturze.
Zastanawiacie się, czemu się nie szykowałam do Kamila?
Bo to chyba jedyny facet, przy którym wiem, że nie muszę się starać o jakieś super ciuchy, żeby mu się podobać. Widzę w jego wzroku, że ubrana nawet w worek po ziemniakach, dla niego byłabym seksowna.
Kwadrans przed dziewiętnastą wybiegłam z domu w czerwonych rurkach, białej bluzce z napisem „Baby don’t hurt me”, niebieskich trampkach za kostki. Na głowie kok, w rękach prezenty dla Maksa, a w środku mętlik. Pierwszy raz idę do Kamila do mieszkania, jak będzie? Na pewno dobrze – pocieszałam się.
Podśpiewując, zadzwoniłam do mieszkania w bloku. Otworzył mi mój chłopak, bez podkoszulki. Pewnie zastanawiał się co ma założyć. Na samym początku przytuliłam się do niego i wciągnęłam zapach jego perfum, zdążyłam się do nich przyzwyczaić.
Oj, zły nawyk – zganiłam siebie w myślach.
Weszłam głębiej i zaskoczyła mnie ciasnota mieszkania. Znaczy się, nie było tak źle, jak wam się wydaje, kochani. Po prostu u mnie jest o wiele przestronniej, ale po chwili już byłam przyzwyczajona i przyznam, że wcale nie było niedobrze. Mieszkanie urządzone dobrze, do kuchni nie wchodziłam, ale salon miał kremowe ściany i panele na podłodze, dwa fotele, sofę i telewizor. W pewnym momencie byłam zdziwiona, że to się tu mieści.
Okazało się, że Maks leży w pokoju Kamila, który był cały niebieski, miał jedno biurko, szafę, łóżko i parę innych gadżetów. Brat mojego chłopaka nie wyglądał za dobrze, był blady i kaszlał, ale mimo to na mój widok się uśmiechnął.
-          Cześć, jestem Berenika – wyciągnęłam do niego rękę.
-          A ja Maks. Widziałem panią w telewizji – odpowiedział cicho.
-          Nie mów do mnie „pani”, tylko Berenika – uśmiechnęłam się. – Lubisz kolorowanki? Albo takie samochodziki? – pokazałam mu prezenty, a buźka chłopaka się rozpromieniła.
-          Lubię.
-          To w takim razie weź to, bo jest dla ciebie – powiedziałam z uśmiechem, cholera, ten dzieciak jest wspaniały.
-          Dziękuję – rzucił cicho, spoglądając na samochód, niczym na cud świata.
Kamil wybrał jakiś podkoszulek i zarzucił go na siebie, a ja rzekłam:
-          Nie zakładaj – zaśmiałam się.
W odpowiedzi uzyskałam tylko coś w rodzaju „Daj spokój”. Kurczę, chyba nie miał humoru.
Gdy wyszedł do kuchni przekonałam się dlaczego – na biurku leżał rachunek za leki dla chłopca, jak na moje zarobki był wręcz minimalny, ale domyślałam się jak płaci to skąpiradło z Czarnego Kota. Kamil zastał mnie przy czytaniu tego rachunku i spoglądał na mnie zaskoczony. Nie wiedziałam co zrobić, bałam się jego reakcji. Wyszedł z niebieskiego pokoju, ja uśmiechnęłam się przepraszająco do jego brata i zastałam mojego chłopaka, tyłem do mnie. Nie wiedziałam co mam powiedzieć…
-          Przepraszam – wyszeptałam i objęłam go od tyłu. Poczułam jak wstrząsa nim szloch.
-          Cholera – zaklął. – Chłopaki nie płaczą. Tylko ja tak, bo… - urwał. Przytuliłam go mocniej. Miałam ochotę pocałować w czoło, w nos i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze.
-          Bo…? – zapytałam, nie doczekując się kontynuacji.
-          Bo nie mam już za co kupić leków Maksowi – powiedział. – Złapało go zapalenie płuc i jeśli nie dostanie kolejnej partii leków wyląduje w szpitalu. A tego bym nie chciał – rzucił. Spojrzałam na niego.
W tej twarzy kryło się tyle cierpienia, błagania o pomoc, że nie wiedziałam jak mam się zachować.
-          Ja je kupię – tylko takie rozwiązanie widziałam.
-          Oddam ci wszystko, co do grosza – zapewnił mnie, a ja poczułam się głupio.
-          Daj spokój – odparłam. – Nie trzeba. – przytulił się do mnie niczym małe, bezradne dziecko, a ja po raz pierwszy czułam tak wielką troskę o kogoś drugiego.
Nie przespałam nocy, leżąc w ciuchach na sofie i wsłuchując się w pokasłującego co jakiś czas Maksa, obok mojego chłopaka. Czekałam ranka, by stamtąd wyjść (w tym momencie pewnie pomyśleliście, że chcę się po prostu ulotnić. Nie, mylicie się, czytajcie dalej, a zrozumiecie!) i kupić leki małemu, jakby bojąc się tego, że się rozmyślę. Wiedziałam jednak, że nie byłabym w stanie zmienić słów danych Kamilowi.
…i nie miałam pojęcia dlaczego.

***

Cztery, czwartego, w moje 13 urodziny. Naaaajs :D
Dzięki, Czytelnicy, że jesteście. Często powodujecie, że się uśmiecham, więc wiedzcie, że dajecie mi sporo radości wyrażaniem swojej opinii (jaka ona by nie była!) w komentarzu.

Pozdrawiam serdecznie. :)

4 komentarze:

  1. Pewnie Kamilowi głupio, że nie ma pieniędzy i jego dziewczyna(?) musi za to płacić :) dobrze, że facet ma dość rozsądku że dla niego jest ważniejsze zdrowie brata niż, urażona duma.. Kamil jest taki fajny, że wręcz idealny ;) miło się czyta Twoje opowiadanie.. również pozdrawiam ^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne. ;) Mam nadzieję, że stara przyjaciółka Bereniki odpowie na jej wiadomość ^.^ Zgadzam się z komentarzem wyżej. Kamil jest bardzo fajny :D Mam wrażenie, że Berenika na zawsze z nim zostanie i w końcu pojmie co to miłość :>
    Również pozdrawiam i życzę wszystkiego najlepszego z okazji urodzin ^.^

    OdpowiedzUsuń
  3. Od pierwszego rozdziału polubiłam postać Bereniki. Dziewczyna z pozoru jest pustą i próżną modelką, a tak naprawdę wydaje się po prostu bardzo zagubiona i nieszczęśliwa. Wydaje mi się, że chciałaby odnaleźć prawdziwą miłość, ale nie chce zostać zraniona. Berenika nie jest jednak osobą, która uparcie trzyma się swojej opinii, że na świecie nie można znaleźć miłości. Co prawda próbuje oszukiwać samą siebie, ale gdzieś w trakcie zdarzeń pojawiają się przebłyski, ukazujące zagubioną, smutną dziewczynę, której nie da się nie lubić. Może, gdyby Berenika tak uparcie nie próbowała zgrywać bezuczuciowej dziewczyny, szybko odnalazłaby bratnią duszę? Jak na razie wydaje się, że ma słabość do Kamila, swoją drogą Kamil mnie również wydaje się dobrym człowiekiem, przede wszystkim podoba mi się to, jak dba o swojego brata. Mam więc nadzieję, że Berenika nie zerwie z nim znajomości, gdy tylko zacznie jej bardziej zależeć. No i może w końcu odnajdzie prawdziwą miłość...?
    Czekam na kolejny rozdział, na pewno będę dalej czytać Twoje opowiadanie.
    A w wolnej chwili zapraszam na mojego bloga: koszmar-na-jawie.blogspot.com
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Podoba mi się, że Berenika ma taką bogatą osobowość. Wielu ludziom na pierwszy rzut oka może wydać się płytką, zapatrzoną w siebie dziewczyną, ale my, czytelnicy, doskonale wiemy, że ta młoda kobieta ma naprawdę dobre serce, co też dobitnie udowodniła w tym rozdziale. Zamiast kaprysić, bez zbędnych ceregieli zaproponowała Kamilowi, że wpadnie do jego mieszkania i pomoże mu w opiece nad młodszym bratem. Kupiła nawet małemu prezent, a także od razu zaproponowała, iż pokryje koszty jego leczenia. Chociaż Berenika wcześniej tak bardzo się zapierała, że nie wierzy w miłość, odnoszę wrażenie, że wkrótce to przekonanie ulegnie zmianie ze względu na Kamila. Swoją drogą Wojciechowski to naprawdę wspaniały mężczyzna o wrażliwym, czułym sercu. Takiego tylko ze świecą szukać. Kiedyś słyszałam, że kiedy mężczyzna płacze, to musiało się stać coś naprawdę strasznego - stąd mogę łatwo powiedzieć, że Kamil bardzo kocha swojego małego braciszka.
    Wzruszająco, wiesz? Złapałaś mnie za serce ;3
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń