sobota, 10 listopada 2012

Pięć


Coma - Chaos kontrolowany / Myslovitz - Ukryte

*

"Słowa, słowa,
ciepłe rzeki mętnej wody,

słowa, słowa,
jeśli uwierzysz, to się utopisz"


Odpisała, odpisała! Upiorna mi odpisała! Siedziałam przed wiadomością, czytając ją po raz kolejny i nie mając pojęcia jak wielki jest mój uśmiech.
„Witaj.
Nigdy nie byłam w stanie o Tobie zapomnieć, wiele razy zdążyłam za Tobą zatęsknić, Berek, bo widzisz, w Warszawie nigdy nie znalazłam prawdziwej przyjaźni. Zresztą tak jest do dzisiaj – nie mam się nawet komu zwierzyć.
Dobrze, że napisałaś, ja jakoś nie miałam odwagi, widziałam Cię wielokrotnie na pokazach czy bilboardach i wtedy wstydziłam się odezwać do Ciebie, a uwierz – zrobiłabym to chętnie, ale powstrzymywała mnie myśl, że może się zmieniłaś, może mnie nie pamiętasz?
Teraz widzę, że to był błąd. Mieszkasz jakoś niedaleko Czarnego Kota? Chętnie się tam z Tobą spotkam, jeśli oczywiście Ty tego chcesz i jeśli masz czas w piątek wieczorem. Mam do Ciebie sporo pytań, ale jeśli się nie zmieniłaś i potrafisz słuchać i doradzać tak samo, jak wtedy, gdy miałyśmy po dwanaście lat, to sądzę, że przyjaźń będzie odnowiona.
Pozdrawiam.
Upiorna”
Szybko wystukałam odpowiedź.
„Nie gadaj, że mieszkasz blisko CeKa! Jeśli tak, to cały czas od mojej szesnastki żyjemy tak blisko siebie…
To o której w piątek? Również mam sporo pytań do Ciebie.
Pozdrawiam i całuję,
Berek.”

Przestańcie mnie męczyć! Tak, opowiem wam, jak było rankiem u Kamila.
Obudził go mój dzwonek telefonu, otworzył oczy, po czym dostał ode mnie buziaka w nos i odebrałam. Dowiedziałam się, że następnego dnia o dziewiątej wieczorem mam pokaz w ciuchach Smolczyńskiego, a wcześniej, w południe casting do reklamy samochodu. Ucieszyłam się, wiedząc, że kolejne pieniądze spłyną na moje konto. I będąc pewną, że właśnie teraz zaczął się najlepszy okres w mojej karierze i jednocześnie zaczął się kończyć, bo już miałam dość eksponowania swojego ciała. Chciałam być kucharką, mieć własną restaurację o nazwie „Szmaragd” i być szczęśliwą.
Dobra, zadziwię was, ale przyznam wam się do czegoś.
…nie, nie chodzi o to, że kocham Kamila! Ale wy uparci jesteście!
Mam na myśli to, że leżąc tak obok mojego obecnego faceta przez całą noc, przekonałam się, że wcale nie jestem szczęśliwa. I zrozumiałam także to, że potrzebuję czegoś, czego nie mam. Z pewnością nie były to pieniądze, przyjaźń, ani świetna figura. To przecież miałam; a jednak coś mnie gryzło w serce. I co to było – nie miałam pojęcia.
Gdy tylko Kamil ponownie zapadł w drzemkę, nie budząc go, wyszłam z jego mieszkania, poszłam do bankomatu, wzięłam pieniądze i zaszłam do apteki, po czym powróciłam do mieszkania faceta. Dziwny taki odruch serca, ale nie byłabym w stanie zostawić Wojciechowskiego z tym samego, byłam wręcz pewna, że ten ból zapisany w jego twarzy nie zostanie ukojony, dopóki ktoś go nie zrozumie.
I postanowiłam, że tym kimś będę ja…
…nie myślcie, że go pokochałam, po prostu skoro już się zaczęłam troszczyć o jego brata, to wypadałoby także poznać trochę lepiej mojego faceta.
Właściwie po całej nocy bolało mnie wszystko, więc postanowiłam trochę pochodzić po mieszkaniu; weszłam do kuchni i okazało się, że jest ona jedną z lepiej urządzonych (mimo że najmniejsza), jakie w ogóle widziałam. Zwisające warkocze czosnku, mnóstwo przypraw i składników. No cóż, nic dziwnego, w końcu Kamil był kucharzem. Uśmiechałam się lekko, patrząc na to wszystko, widać było, że kochał to, co robił.
Wzięłam parę składników i zabrałam się za robienie bardzo pożywnego śniadania, pysznego i pełnego witamin. Smak dzieciństwa, pomyślałam i uśmiechnęłam się.
W ogóle zauważyłam, że coraz częściej uśmiecham się w towarzystwie mojego chłopaka. Chyba nie muszę dodawać, że źle myślicie?
Gdy kroiłam paprykę czyjeś ręce objęły mnie od tyłu i ciepłe, miękkie usta przejechały mi po szyi. Przylgnęłam do właściciela tychże rąk i uśmiechnęłam się mimowolnie.
-         Kocham cię – wyszeptał Kamil, a mnie spięły się wszystkie mięśnie. Po chwili rozluźniłam się i odpowiedziałam:
-         Ja ciebie też…
Cholera! Nie powinnam mu tak odpowiadać, ale nie chciałam go ranić. Co, miałam mu powiedzieć, że go nie kocham?! Poczułam się okropnie, jak zdrajczyni, kłamczucha i perfidna oszustka!
Ale błagam, chociaż wy nie myślcie w ten sposób. Nie potrafiłam odpowiedzieć inaczej; zdawałam sobie sprawę, że cholernie bym go zraniła, a poza tym w dziwny sposób zaczynało mi na nim zależeć. Nie żeby miłość od razu, ale czułam, że jest inny niż reszta facetów i chociaż oczywiście mógł kłamać w tym, że mnie kocha, wiedziałam, że tego nie robi. Chciałabym móc napisać, że to co mi powiedział, było kłamstwem, bo to zraniłoby mnie mniej niż moje własne, perfidne oszustwo.
Pozornie spokojnie kroiłam składniki sałatki, czując jego dłonie na mojej talii i podbródek na ramieniu. Był przy mnie szczęśliwy, chociaż trochę, bo wiedziałam, że brak forsy na leki to mały problem, w porównaniu z tym co się działo w jego umyśle.
Ej, dziwne, nie? Bo ja zawsze byłam tą bez uczuć, która miała gdzieś co czują inni, a w Kamilu odkrywałam coś innego, brak dążenia do uciech takich jak seks czy picie, on po prostu chciał być szczęśliwy.
Po prostu.
Cholera, cholera, cholera!!!
Zrobiłam sałatkę i uśmiechając się sztucznie usiadłam przy stole, naprzeciwko chłopaka. Przypatrywał mi się z dziwnym zaciekawieniem w swoich niebieskich, ładnych tęczówkach, a później grymas zniekształcił przystojne rysy jego twarzy.
Uśmiechnęłam się zachęcająco, a on jakby czytając w moich myślach rozpoczął mówienie.
-         No tak… oczekujesz wyjaśnień, prawda?
-         Nie oczekuję ich. Jeżeli uznasz, że chcesz mi się zwierzyć, to po prostu mów – uśmiechnęłam się po raz kolejny, tym razem delikatnie, skromnie.
-         No cóż. Matka zawsze była, jaka była. Nie zwracała uwagi na mężczyzn, szła do łóżka z byle kim… - zaczerwieniłam się, ale on na szczęście tego nie dostrzegł. – Tak mijało jej życie, aż w końcu zaszła w ciążę. Nosiła mnie przez dziewięć miesięcy pod sercem, a później urodziła w szpitalu. Z perspektywy czasu dziwię się, że w ogóle mnie wzięła do siebie. Właściwie nie wychowywała mnie wcale, od szesnastego roku życia pracuję jako kucharz. Gdy miałem siedemnaście lat, urodziła Maksa. Bardzo często podrzucała go mnie, bo sama chodziła na jakieś imprezy, totalnie go olewając. Mimo że mamy innych ojców, których oboje nie znamy, to kocham go bardzo… nie dałbym mu zrobić krzywdy za nic. I teraz, gdy jest chory już sobie postanowiłem, nie oddam go więcej matce; mimo że to ona go urodziła, to skrzywdzi go bardziej niż jej brak. Młody jeszcze nie dostrzega tego, ale jak przyjdzie co do czego, to ona go zostawi. Tak jak teraz, jest chory, więc podrzuciła go mnie, a ja nie chcę, żeby czuł się jak kukułcze jajo. Rozumiesz? – pokiwałam głową i skrzywiłam się nieznacznie.
-         Rozumiem to dobrze. O ile w ogóle jestem w stanie to zrozumieć. Widzę, że miałeś cholernie ciężko – przyznałam. – Cieszę się, że mogłam ci pomóc, kupując leki dla Maksa. Sądzę mimo wszystko, że z tego co mi wczoraj powiedziałeś, wynika, że nie zostało ci już forsy na nic… - zaczęłam, ale nie dane mi było dokończyć.
-         Nie, nie przyjmę już nic więcej – przełknął ślinę.
-         Daj spokój Kamil. Jeżeli twój honor ci na to nie pozwala, to zrób to dla brata. Jest zaledwie siedemnasty, a ty chcesz zostać z resztką forsy? Uregulowałeś już czynsz?
-         Nie. – przyznał cicho, a ja westchnęłam.
-         Ile ci potrzeba?
Nie mam pojęcia czemu wzięło mnie na taki odruch serca. Po prostu to było tak, jakbym chciała wyczyścić z mojego konta tamto kłamstwo. Ale czy naprawdę nie było to takie trudne – pomagać i nic więcej?
Wątpiłam w to, że mi się uda to zrobić tak cholernie szybko. Już czułam, że czeka mnie długa przeprawa przez ogromne wyrzuty sumienia i góry robienia sobie wyrzutów. Jednak wyjmując pieniądze z torebki i dając je Kamilowi czułam się trochę lepiej. Nienawidzę kłamstw!
A szczególnie moich.
Do domu, już po południu, wracałam powolnym krokiem i robiłam rachunek sumienia. Czy ja również byłabym taką Cecylią Wojciechowską, gdybym zaszła w ciążę? Czy ja też nie interesowałabym się moim dzieckiem? Tak samo jak ona pozwoliła mu pracować od szesnastego roku życia, by się utrzymywało samodzielnie?
Przede wszystkim – czy dałabym, tak samo jak ona, mojemu dziecku tak złe wrażenie o sobie? Powróciłam do domu w podłym nastroju.
Wtedy usiadłam przed komputerem i zobaczyłam wiadomość od Mileny. I wiecie co, po raz pierwszy wam przyznam rację – wcale nie ucieszyła mnie tak, jak na początku pisałam.
Byłam przygnieciona tym, co stało się u Kamila.
A przecież u niego były tylko słowa…
Słowa tworzą człowieka.
***

Du-du-duum.
Czyli Kamil jest oszukiwany przez Berenikę, a Berenika przyznaje się, że nienawidzi być tą złą.
I nie wiem kogo mi jest bardziej żal: Kamila, który tak bardzo kocha Berenikę, czy Bereniki, która była przekonana, że jest oszukiwana i chciała zemścić się na mężczyznach.
Pozdrawiam! :)

8 komentarzy:

  1. Widzę podkręciłaś trochę akcje, cieszy mnie to. I denerwuje mnie fakt, że Berenika nazywa Kamila swoim chłopakiem a wypiera się jakichkolwiek uczuć do niego. Sądziłam, że związek opiera się na miłości... co Kamil to udowodnił.. ale dziewczyna kompletnie jest nieodpowiedzialna i bezmyślna.. mam nadzieję, że to się zmieni ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. Na moje Berenika kocha Kamila, tylko nie wie jeszcze jakie to uczucie i wypiera się tego ^.^ Teraz ciężko będzie się jej z nim rozstać, więc nadal mam nadzieję że zostaną razem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Zgadzam się z komentującymi nade mną... Żal mi i Bereniki i Kamila, no niech będą zwyczajnie szczęśliwi razem. Ona o tym nie wie i może się nie wiadomo jak bardzo wypierać, ale ja powiem jedno: ONA GO KOCHA, ON JĄ i to jest miłość. Hahaha <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Im dalej zagłębiam się w tę historię, tym lepiej dostrzegam, że jest ona bardziej złożona niż przypuszczałam. Szczerze powiedziawszy uważam, że Berenice w życiu brakowało miłości i dlatego ciężko jej rozpoznać to uczucie. Sposób, w jaki odpowiedziała Kamilowi na miłosne wyznanie od razu zwrócił moją uwagę; odniosłam wrażenie, iż zrobiła to odruchowo, niewiele myśląc, jak gdyby to serce przejęło nad nią kontrolę. Kocha go, ale boi się do tego przyznać. Nie chce być raniona - więc rani innych. Szkoda mi zarówno jej, jak i Kamila, bo to naprawdę dobry, wrażliwy facet. W cudowny sposób troszczy się o własnego brata; nie zazdroszczę posiadania takiej matki jak Cecylia. Ale co zrobić...?
    Jestem ciekawa, jak wypadnie spotkanie Mileny i Bereniki. Może faktycznie coś pozostało z tej starej przyjaźni, więc dziewczyn zaczną świetnie się ze sobą dogadywać? Oby, bo Beśce przydałaby się prawdziwa przyjaciółka ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Niestety ktoś musi być tym złym , nie powiem zaskoczyłaś mnie tym rozdziałem . Zapraszam do mnie i liczę na komentarz http://lolaa1881.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej lubię Berenikę. Teraz już bez wątpienia da się zauważyć, że nie jest ona taka bezuczuciowa, za jaką chciałaby uchodzić. Wyraźnie widać, że Berenice brakuje prawdziwej miłości i szczęścia, którego wcale nie potrafią zapewnić jej kolejne sesje i dużo pieniędzy na koncie. Właściwie dziwię się, że pieniądze i sława nie zdołały zmienić dziewczyny. Co prawda główna bohaterka najwyraźniej stara się udowodnić samej sobie, że rzeczywiście jest niewierzącą w miłość dziewczyną, której nie obchodzą uczucia innych, ale trudno nie zauważyć, że to nieprawda. Tłumaczy swoją pomoc Kamilowi wyrzutami sumienia i upiera się, że na nikim jej nie zależy, ale wydaje mi się, że to nieprawda. Mam wrażenie, że Berenika po prostu boi się przyznać nawet przed samą sobą, że potrafi kogoś pokochać. Ciekawa jestem, czy główna bohaterka jeszcze długo będzie oszukiwać samą siebie. Tym bardziej, że wyrzuty sumienia są kolejnym dowodem na to, że zależy jej na Kamilu. No i jestem ciekawa, czy uda się odbudować przyjaźń z dawną przyjaciółką.
    Pozdrawiam.
    koszmar-na-jawie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. uwielbiam Twoje opowiadanie :) denerwuje mnie trochę postawa Bereniki, która wprowadza Kamila w błąd mówiąc mu że też go kocha, chociaż tak na prawdę broni się przed tym uczuciem i nie wie do końca jak to jest ;] ale liczę, że jeszcze ona zmieni zdanie..

    www.pozorne-szczescie.blogspot.com
    (zapraszam na prolog) :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo, ale to bardzo przepraszam za długa nieobecność. Troche dałam się zgnębić chorobie, ale w końcu jestem.
    Co do rozdziału, to jest on chyba moim ulubionym jak do tej pory. Posiada taką głębię, przynajmniej ja tak to odczuwam. Ukazałaś, jak krucha osobowość posiada Berenika. Dla niektórych jest ona po prostu zimna i nieczuła, a tak naprawdę to osoba szukająca siebie w tym zabieganym świecie. I do tego Kamil... naprawdę mu współczuje, a to, co dzieje się w jego serduchu, gdy przyjmuje pieniadze od kobiety-niejeden facet załamałby się.
    Mam nadzieję, ze nie żywisz do mnie urazy:)

    OdpowiedzUsuń