poniedziałek, 3 grudnia 2012

Osiem


*

"Siedzę na ławce, patrzę na słońce,
chyba już dzisiaj nigdzie nie zdążę.
Chyba już nigdy nie będzie lepiej,
nie będzie dobrze, więc się nie spieszę.
"

Serce. Boże, jak to się wszystkim dobrze kojarzy! A szczególnie tym ludziom, którzy liczą na to, że miłość istnieje i że właśnie ją odnaleźli. Co ciekawe, gdy powiem „serce” ludzie przed oczami mają taką małą dupkę i trójkącik, a nie to, co powinni, czyli mięsień.
Jak już pewnie zauważyliście nie aprobuję „miłości” i tych wszystkich innych głupot, no ale dobra, wierzcie sobie ludzie w co chcecie. Ja wam przecież tego nie wyperswaduję, ale w takim razie czemu każdy próbuje mi wmówić, że miłość istnieje? Na przykład Karol, ale wiem, że Upiorna też by mi to wmawiała, gdyby nie to, że nie zwierzyłam jej się jeszcze z tego, że nie wierzę w miłość. Ech, ludzie są okropni, naprawdę.
Gdy wróciłam od Kamila…
Ok., ok. Powiem wam o co chodziło z tym „wiem więcej niż myślisz”…
Kamil uderzył w te słowa:
-          Wiem, że nie spałaś. Wiem więcej niż myślisz – zrobił artystyczną pauzę, upił łyk wody i kontynuował. – Wiem, że nieraz mimo że zgrywasz twardzielkę, to coś cię w środku skręca z bólu. Chcę zapytać co to, ale zdaję sobie sprawę, że nie udzielisz mi odpowiedzi innej niż „Nie, nic mi nie jest. Wszystko w porządku, po prostu jestem trochę zmęczona”. Wiem też, że jesteś bardzo uczuciowa, wrażliwa i wartościowa. I że wszystko skrywasz pod maską idealnej i perfekcyjnej – uśmiechnął się. – Wiem też, dlaczego zgrywasz niezniszczalną. Bo ty chcesz taka być i boisz się pokazania swoich prawdziwych uczuć.
Karol też mi zawsze tak mówi. Że tylko gram taką niewierzącą w miłość, bla, bla, bla… Skąd oni niby mają to wiedzieć?! Chyba nie czytają mi w myślach? Nie wiem co mam o tym myśleć, no ale wracając do tego, co zaczęłam…
Gdy wróciłam od Kamila stwierdziłam, że ja już prawie tam mieszkam. Naprawdę, bywałam tam coraz częściej, ale oprócz tego, że do głowy wpadła mi taka głupia myśl, znalazłam coś jeszcze, tym razem nie pod potylicą, a przed moim domem. Leżał tam bowiem brązowo-szary worek z szorstkiego materiału. Początkowo miałam zamiar ująć go w dłonie i przenieść do jakiegoś śmietnika, myśląc, że to śmieci, podrzucone przez jakiegoś anty-fana, ale tak nie było. W worku znajdowały się cztery szczeniaki; na ten widok wkurzyłam się. Jak można wyrzucać bezbronne zwierzęta?! Z drugiej strony jednak lepiej, że na próg domu, a nie do rzeki czy lasu…
Nie ma sensu pisać, że zajęłam się tymi pieskami, bo to chyba logiczne, prawda? Wzięłam je do mnie do domu i zaraz zaczęłam kombinować co by tu zrobić z karmą dla nich. W dłoń chwyciłam telefon i chciałam zadzwonić do Karola, ale gdy już chciałam wcisnąć zieloną słuchawkę zadzwonił mój pośrednik.
-          Cześć Berenika – wyczułam, że się uśmiechał. Miał na imię Jacek, trzydzieści lat na koncie i próbę namówienia mnie na randkę. Nieudaną.
-          Cześć – odparłam, głaszcząc piszczącego pieska. Był najmniejszy ze wszystkich. Pragnę nadmienić, że to drobniutkie kundelki.
-          Pojutrze masz pokaz, wiesz, ten od Feliksa Smolczyńskiego.
-          A tak, tak. Wiem. O której i gdzie?
-          O siedemnastej masz być w agencji, stamtąd cię zawiozą tam gdzie trzeba. Lipiec zaczyna się korzystnie. Poza tym pokazywałem twoje portfolio w wielu miejscach i masz w następnym tygodniu pięć castingów, codziennie jeden. Resztę wiadomości przekażę ci w sobotę. Teraz już muszę kończyć, cześć – zakończył połączenie, a ja zadzwoniłam do Karola, pytając o psiaki.
Dostałam krótką odpowiedź „Zaraz u ciebie będę”. Ucieszyłam się z tej wizyty, bo prawdę powiedziawszy nie widziałam go od dłuższego czasu, naprawdę na niego podziałała groźba Aśki, że mu nie przedłuży kontraktu. A to podła małpa! Szczerze jej nienawidziłam, właściwie myśląc o niej zgrzytałam zębami. Nie dość, że denerwowała mnie tymi swoimi poleceniami, to jeszcze groziła zwolnieniem jedynego fotografa w „Flowerze”. No idiotka, no.
…tak, już wyjaśniam. Teoretycznie agencja modelek nie ma fotografa, bo dziewczyny chodząc na castingi załapują się do różnych sesji zdjęciowych, gdzie są osoby zajmujące się fotografią dla owych firm, ale Makulska sobie wynajęła Karola, bowiem stwierdziła, że część klientów prosi o dobrego, sprawdzonego fotografa… Mniej - więcej o to w tym wszystkim chodzi.
Zastanowiłam się co ja właściwie jeszcze robię w Warszawie, nie przestając przytulać małego pieska, który usnął mi na kolanach. Przecież jedyne co mnie tu trzyma to modeling. Później bardzo chętnie uciekłabym z powrotem do Kotarynia; tak pewnie zrobię, bo mam już dosyć warszawskiego zgiełku. Na razie nawet na weekend nie mogę tam pojechać, mam zawalony tydzień. Od poniedziałku do piątku castingi, w związku z czym całe dnie zawalone przygotowaniami, poza tym jestem umówiona na spotkanie z Mileną w piątkowe popołudnie, a w sobotę znowu spotykam się z Kamilem. Z kolei w ten weekend w sobotę pewnie będę siedzieć cały dzień w domu, czytając książkę i wylegując się na łóżku, niedziela pozostaje wolna, ale Karol przez telefon wspominał mi, że zaprasza mnie na obiad. Podobno poznał kogoś tam i koniecznie chce mi go przedstawić.
Po chwili do mojego mieszkania wparował mój przyjaciel, budząc najmniejszego psiaka i powodując, że znowu zaczął piszczeć. Spojrzał na zwierzaki wprawnym okiem (bardzo lubił psy) i rzucił:
-          Przecież one dopiero oczy otworzyły. Mają koło trzech tygodni.
-          To jak ja je mam karmić niby?
-          Są specjalne mleka w proszku dla szczeniąt. Będziesz musiała je karmić taką butelką jak dla małych dzieci. No i niestety – co dwie, trzy godziny, nawet w nocy.
-          Ale jak będę niewyspana, to będę źle wyglądać i… i…
-          Jeśli chcesz, to mogę się nimi zaopiekować.
-          Nie! – krzyknęłam.
W sumie nie wiem czemu tak zawrzasnęłam, ale wiedziałam, że to ja muszę się tymi psami zaopiekować. To była chyba bardzo dobra decyzja, za każdym razem gdy o niej myślę, uśmiecham się.
-          No widzisz, psy pokochałaś, to jeszcze trochę i uwierzysz w miłość do drugiej osoby – zaśmiał się.
-          Wcale nie! To co innego – zaprzeczyłam, namiętnie kiwając głową.
-          Oj, Beremka. Kiedy ty to wreszcie zrozumiesz? – pytał, jednocześnie przytulając mnie do siebie i siedząc na kanapie.
Uwielbiam się przytulać do facetów. To fajne uczucie, gdy czyjeś ramiona cię obejmują, a ty możesz poczuć się w pełni bezpiecznie. Co prawda jestem niezależna i mogę być bezpieczna bez mężczyzny, ale co z tego? Lubię mieć facetów. Kto by nie lubił mieć chociaż złudnego poczucia bezpieczeństwa? Na przykład te wszystkie postaci w horrorach. Ich śmierć byłaby łatwiejsza, gdyby nie płakali ze strachu. No więc właśnie.
Nie czepiajcie się słówek, ja bez facetów nie umierałabym płacząc ze strachu. Byłabym tylko troszkę zdziwiona, że żaden mnie nie chciał.
Po chwili Karol zaprosił mnie do siebie po raz kolejny. Potwierdziłam swoje przyjście i zaproponowałam herbatę. Rozmawiając z nim, stwierdziłam, że muszę się komuś wygadać. Właściwie już tak często nie myślałam o tym, że Kamil wyznał mi miłość. Liczyłam na to, że jakimś magicznym sposobem zapomnę o słowach „kocham cię” i w ogóle, ale nie stało się tak.
-          Dużo masz czasu dzisiaj, żeby u mnie posiedzieć?
-          Prawdę powiedziawszy, to tak. Nie mam w planach nic, zupełnie, więc mam mnóstwo czasu. A czemu pytasz? – zainteresował się.
-          Bo muszę z tobą pogadać. Mam mały problem – pacami wskazałam jak mały. – Cóż. Wiesz, że nie przywiązywałam nigdy dużej wagi do uczuć moich partnerów, bo wiedziałam, że tylko grają ze mną w grę. A tymczasem…
-          Kamil wyznał ci miłość? – uśmiechnął się.
-          Tak. Skąd wiesz?
-          Domyśliłem się już jak dzwoniłaś. Jesteś taka nieswoja, że ciężko tego nie zauważyć.
Siedziałam z otwartymi ustami, kompletnie nie wiedząc, że Kamil mówił o tym samym, gdy tak mnie wystraszył. Karol też wiedział więcej, niż myślałam. Byłam tym tak zaszokowana, że nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. To było okropne – dowiedzieć się, że ktoś wie o tobie nie tyle, ile pozwolisz mu wiedzieć, ale tyle ile on sam chce wiedzieć.
Z drugiej jednak strony Karol znał mnie praktycznie odkąd skończyłam szesnaście lat, w tym czasie zdążyłam zaufać mu do tego stopnia, że i tak mówiłam mu o sobie prawie wszystko, to też pierwszy szok minął i przyszła rutyna. Kamil tyle o mnie nie wiedział, więc nie mógł się domyślić, że to, co mnie gryzie to właśnie jego miłość.
Swoją drogą głupia sprawa, miałam ochotę się popłakać. Tak jakbym straciła tarczę, ale to nie to. Po prostu głupio mi było się tak dowiedzieć, że to, że sama wybieram co kto o mnie wie, to nie prawda. Nie sądziłam, że kiedykolwiek coś takiego się stanie, a tu proszę. Odebrano mi poczucie mojej wolności.
-       Gdzie odleciałaś myślami? – zapytał Karol, uśmiechając się lekko. – I nie siedź tak z otwartą buzią, bo ci jakaś mucha wleci – tym razem zaśmiał się głośno. Faktycznie, siedzenie z otwartymi ustami to nie najlepszy pomysł.
-       Serio się domyśliłeś? Nie, no, nie wierzę. Przecież to niemożliwe, musiałbyś chyba mi czytać w myślach.
-       Wcale nie. Znam cię i uwierz – wcale nie jesteś taką dobrą aktorką jak ci się wydaje. Nauczyłem się już w większości przypadków domyślać o co ci chodzi, zanim mi to powiedziałaś – uśmiechnął się. Skojarzył mi się z takim misiem do przytulania.
Kiedyś miałam takiego misia. Jak byłam mała i gdzieś jechałam, to zawsze przypominałam rodzicom „Zabierzcie Olafa!”. Tak, mój miś nazywał się Olaf. Ciekawe, czy tym razem, gdybym się wyprowadziła z Warszawy, też bym sobie powiedziała, żeby zabrać mojego misia do przytulania. „Tylko zabierz Karola!”. Nie, to głupio brzmi. Ale miałam wrażenie, że faktycznie, bez mojego przyjaciela nie mam szans się stąd ruszyć. Ciekawe, jak dałabym radę bez całego tłumu warszawskiego, bez zawodu modelki, bez sławy, bez Kamila, bez ciągłych zdjęć. Bez bycia w centrum uwagi. Z jednej strony z pewnością byłoby mi lepiej – w końcu chwila dla siebie. Momentalnie poczułam się jak na wsi: cicho, ptaki śpiewają, ja leżę na łące, która należy do posiadłości moich rodziców. I leżę tam nie jako Stella, ale jako Berenika. Wreszcie mogę być sobą, nikt nie zmusza mnie do bycia kimś, kim nie chcę być.
Co prawda kiedyś zawód modelki pociągał mnie jak żaden inny, teraz jednak miałam go dosyć. Wiem jednak, że dobrze zrobiłam – teraz mam dużo pieniędzy i stać mnie na urządzenie sobie życia. Tak, powiedziałam „urządzenie sobie życia”, pytacie, jak można to zrobić…
To proste. Kupuję działkę, buduję dom, urządzam go według własnego uznania i gustu. Zapewniam sobie pracę i jest dobrze – urządziłam sobie życie.
… ach, bo wy jak zawsze myśleliście, że mówiłam o rodzinie, mężu, dzieciach i dziwiliście się, że można to zrobić za pieniądze! Już rozumiem. Kiedy skończycie to „miłość istnieje”?
No dobra, ale kupuję działkę, mam już ten dom i co dalej? Nie jestem szczęśliwa, już to czuję. Czegoś mi brakuje… pies jest, kot może też. Tak, on też. Dalej mój dom nie jest moim domem. Mimo że w Kotaryniu. Wklejam do niego w wyobraźni dużo moich zdjęć, jest trochę lepiej, ale dalej pusto. Co więc mam zrobić, żeby dom wypełnić zapachami, żeby to był mój dom? Żeby to było moje szczęście

***

Tak, jak widzicie, Beśka uważa, że miłość to fikcja, na razie nic się w tym temacie nie zmieniło :D

W dalszym ciągu możecie głosować - kto jeszcze tego nie zrobił, proszę bardzo:
ANKIETA 

Z góry dzięki ;)
Na razie przoduje Ares.

Pozdrawiam serdecznie!  

8 komentarzy:

  1. Aww. ;> dłuższy rozdział.. od razu lepiej ;D
    Szczerze Ci 'powiem', że świetny pomysł miałaś w związku z tymi psiakami. To ukazało całkiem inne oblicze Bereniki. Lepsze. Cieszę się, że okazała uczucia.. mimo, że pieskom a nie Kamilowi :) ale myślę, że i do tego dojrzeje. ;> pozdrawiam
    /pozorne-szczescie/

    OdpowiedzUsuń
  2. Chociaż powtarzałam Ci to już wiele razy, po raz kolejny muszę to powiedzieć: Berenika jest tak zagubionym stworzeniem, że aż sama się dziwię, że potrafi zachować dobrą twarz do złej gry. Sądzi, że miłości nie ma, a jednak za nią tęskni, wie, że bez niej jej życie nie stanie się kompletne i zawsze będzie odczuwała brak jakiegoś istotnego elementu. Jestem ciekawa, czy Kamilowi uda się wzbudzić w swojej partnerce prawdziwe uczucia; to tak ciepły i wierny mężczyzna, że chyba każda kobieta odczułaby przyspieszone bicie serca w jego obecności. Berenika zdobyła u mnie kolejny plus, tak bezceremonialnie zajmując się porzuconymi psiakami (chłosta dla debila, który je wyrzucił!). Jak się okazało, bliscy Beśki są bardzo przenikliwi, a ona wcale nie tłumi swoich emocji na tyle, by nie można było ich odczytać. Sądzę, że nie tylko Karol, ale także Kamil zdaje sobie sprawę z wielu innych rzeczy ;)
    Czekam na ciąg dalszy ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Człowieka, którego mogłabyś kochać, Bereniko droga ci potrzeba :D
    Rozdział fenomenalny! Główna bohaterka, być może jeszcze sama nie potrafi tego określić, ale stopniowo zaczyna wierzyć w prawdziwą miłość.
    Jeej :D Pieski będą dla niej prawdziwą nauką odpowiedzialności! Będzie musiała wstawać, nawet w nocy, by je nakarmić.
    Ech, ten Karol. Zna ją bezbłędnie. Czyta w jej myślach, dosłownie :) Kamil zresztą zaczyna robić podobnie. Zdążył ją rozszyfrować i według mnie ma całkowitą rację. Pod maską twardości i trzymania uczuć na wodzy kryje się bardzo wrażliwa osoba. Mam nadzieję, że ta wkrótce się ujawni :)

    OdpowiedzUsuń
  4. A ja nadal jestem zdania, że główna bohaterka wierzy w miłość, tylko nie chce się do tego przyznać, bo według niej miłość jest oznaką słabości. Skoro jednak wierzy w prawdziwą przyjaźń, taką jak przyjaźń z Karolem, czemu wyklucza możliwość istnienia miłości? Przecież to nie są aż tak różne uczucia. Berenika wydaje mi się bardzo wrażliwa i bardzo zagubiona, tak samo jak w poprzednich rozdziałach. Mimo wszystko mam nadzieję, że nie wyjdzie na wieś i nie zostawi swoich przyjaciół i oczywiście Kamila.
    Zapraszam do zajrzenia na mojego bloga, bo pojawił się nowy rozdział (koszmar-na-jawie.blogspot.com)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  5. No, w końcu udało mi się nadrobić moje zaległości w czytaniu. ^.^
    Mimo wszystko ja nadal uważam, że Berenika po prostu nie chce się przyznać do swoich uczuć! :P W ostatnim akapicie, tak jakby, wyznała że będzie jej tej miłości brakowało do szczęścia.. Kiedy ona w końcu w to uwierzy?! Mam nadzieję, że jednak Berenika nie wyjedzie i nie zostawi wszystkich :( W sumie to sama by na tym najbardziej ucierpiała.. ;/
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. booże, tam epilog, tu osiem rozdziałów... moje zaległości mnie przerażają ;_; ale nadrobię, obiecuję!

    tymczasem po stu latach nieobecności i braku weny, wracam do żywych i zapraszam serdecznie na rozdział :)

    http://szelest-chmur.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Przez chwilę na prawdę myślałam, że Berenika nie wierzy w miłośc, ale to jak się zachowuje wobec Kamila świadczy właśnie o tym, że jednak jest zakochana, tylko musi się z tym pogodzić i oswoić. Mam wrażenie, że na siłę próbuje sobie wmówić, że miłości nie ma, kiedy ona tak na prawdę krąży wokół niej.
    Przepraszam, że dopiero teraz nadrobiłam wszystkie rozdziały choć już kilka razy wchodziłam na opowiadanie a kiedy zaczynałam czytać nagle coś mi wypadło i musiałam odłożyć to na później. Mam nadzieję, że mi to wybaczysz ;)
    Wciągnęła mnie ta historia i będę tu zaglądać :)

    Pozdrawiam :*

    [ http://hidden-feelings-of-love.blogspot.com/ ]

    OdpowiedzUsuń
  8. Przepraszam. Który to już raz. Naprawdę, dopiero dzisiaj zmotywowałam się do przeczytania wszystkich nowych rozdziałów i przysięgłam sobie, że skomentuję wszystkie;)
    Berenika chyba zaczyna coś jednak rozumieć. Wie, że szczęścia nie można kupić za żadne pieniądze, ale kiedy znajdzie swój ,,złoty środek''? Nie mam zamiaru wypisywać Ci o tym, jak ślepa jest,że nie widzi ,,miłości'', bo mam sama już tego dosyć. Dziewczyna na pewno wkrótce się odnajdzie w życiu.Wszystko jest na dobrej drodze:)

    OdpowiedzUsuń