czwartek, 3 stycznia 2013

Jedenaście


*

"Zostaw ten cholerny kubek,
potniesz sobie palce.
Wypij mleko, umyj buzię,
przyjdę zanim zaśniesz..."

Siedziałam i się dziwiłam.
A tam, zaraz siedziałam. Byłam w moim mieszkaniu, zalana w trupa. Dwa miesiące minęły tak szybko, że nie mogłam się tego nawet spodziewać. Świętowałam zakończenie kontraktu, ale w sumie przez to nie upiłabym się tak. Wypiłabym kieliszek wina i koniec… Ale było coś jeszcze.
Kamil.
Ech, a wy znowu, że się zakochałam, nie ma opcji! Po prostu siedziałam… to znaczy byłam i się dziwiłam.
-          Dlaczego on jeszcze ze mną jest? Minęły już ponad dwa miesiące i co? I jeszcze nie ma nowej dziewczyny do zaliczenia? A może ma i właśnie teraz ją zalicza? – zaczynałam bełkotliwy monolog i jakby dla zaprzeczenia telefon mi zawibrował. – Kto, do… A, cześć Kamil – uśmiechnęłam się do telefonu.
-          Ty jesteś pijana, czy tak udajesz?
-          Ja? Pijana? Kiedy? – pytałam, udając Greka. Jak zawsze; po moim pierwszym upiciu się podobno powtarzałam „Ale ja przecież nic nie piłam, ja jestem trzeźwa!”. Tak. Po tym zwymiotowałam na dywan. Podobno.
-          Teraz – westchnął w słuchawkę. Nienawidziłam, kiedy mówił takim smutnym i zmęczonym głosem, zawsze czułam się w pewien sposób… współwinna?
-          Nie…
-          Zaraz u ciebie będę.
Do tej pory nie wiem po jaką cholerę do mnie przyjechał. Chyba tylko po to, żeby zabrać mi alkohol i sprawdzić, czy bezpiecznie zasnę u siebie w łóżku. W sumie zrobił dobrze, bo nie wiem co mogłabym wykombinować po takiej ilości.
Zgasił mi światło, gdy już zasnęłam, postawił mi coś przy łóżku do czego mogłabym w razie czego wymiotować, a wtedy się obudziłam i powiedziałam coś w stylu:
-          Zostań.
Zgodził się.
Wiem to tylko dlatego, że gdy po południu się obudziłam i przypomniałam sobie moje ostatnie słowo, zadzwoniłam do Kamila, by upewnić się, że to co myślałam jest prawdą. Usłyszałam obietnicę, że wpadnie do mnie po niedługim czasie i dźwięk przerwanego połączenia.
No pięknie, a ja mam taki bajzel w domu – pomyślałam i westchnęłam.
Poza tym okazało się, że rzeczywiście się zmieniłam. Przez dwa miesiące mimo wszystko zarobiłam dużo, chociaż mogłam jeszcze więcej. Jednak… wolałam nie.
Wiem, dziwnie to brzmi.
Ale przestaje mieć taki wydźwięk, gdy tylko się słyszy dlaczego wolałam nie zarabiać więcej – wymagało to sesji rozbieranych. A jakoś nie miałam ochoty na pokazywanie ciała kompletnie obcym ludziom, chociaż wcześniej nie miałam z tym oporów. Co się więc teraz ze mną działo? Nie miałam pojęcia.
Poza tym pieski oddałam w naprawdę dobre ręce. Sama sprawdziłam, czy będą miały dobrze i kiedyś wpadłam z niezapowiedzianą wizytą zobaczyć czy na pewno jest im dobrze. W istocie, było.
W ogłoszeniu, które wrzucałam do sieci, ale też do gazety, pisałam, że oddam w dobre ręce cztery szczeniaki, jednak po pewnym czasie zdecydowałam, że oddam tylko i wyłącznie trzy; jednego pokochałam od początku, tego najmniejszego. Został i dałam mu na imię Ares, tylko dlatego, że był naprawdę wojowniczym szczeniakiem. Tak, każdego ranka wszystko jest pięknie, do czasu, gdy nie muszę wstać i w ekspresowym tempie się ubrać, uczesać. Nie mogę tego robić wolniej niż dziesięć minut, pod groźbą zsiusiania się Aresa na mój dywan. Nawet jeśli wstanę wcześniej, to ten spryciula też ma jakiś biologiczny system, że ma maksymalnie dziesięć minut, później siusia. Jak tak będzie przez następne lata, to się zastrzelę. Ale nie zamierzam go nigdzie oddawać z tak błahego powodu, nie bójcie się.
Tym razem już nie miałam jak wyprowadzić mojego psiaka, bowiem (na szczęście, że nie na dywan!) zsiusiał się na panele w mojej sypialni. Sprzątnęłam to szybko, nie kryjąc obrzydzenia, a potem mniej więcej się ogarnęłam i spróbowałam sprzątać mieszkanie. Niestety nie poszło mi to najlepiej, a  Kamil przyszedł niedługo po tym.
Żeby nie wprowadzać go do mojego bajzlu szybko przypięłam czarnego Aresa do niebieskiej smyczy, ten zaczął merdać ogonem i przyjaźnie szczekać na widok mojego chłopaka. Boże, tego faceta naprawdę uwielbiają wszyscy.
A ja nienawidzę tego jego smutnego, niebieskiego spojrzenia. Dlaczego? – chcecie pewnie zapytać. Otóż dlatego, że jak je widzę, to czuję niebezpieczne drżenie w okolicy serca, jakby wyrzuty sumienia. Bo fakt, głupio się czuję, okłamując go. Chciałabym zdobyć się na szczerą rozmowę z nim i wyznać mu wszystko, ale się boję. Jestem pieprzonym tchórzem. Czuję, że sama tego w życiu nie zrobię.
-          Czemu wczoraj się upiłaś? Tak po prostu, z żalu, że kończysz z Flower-em, czy jest coś jeszcze?
-          Wcale nie żałuję, że odeszłam z Flower-a – odparłam wymijająco i zaśmiałam się cicho, a potem Ares porwał mnie do przodu, za jakimś pałętającym się po parku zagubionym kotem. Byłam przygotowana na takie bieganie, dlatego miałam na sobie trampki – wygodne i funkcjonalne. Gdy wreszcie Kamil do mnie dobiegł ponowił pytanie:
-          W takim razie jest coś jeszcze?
-          Nie, nie. A musi coś być? Czemu pytasz?
-          Bo mi na tobie cholernie zależy, Beśka. Bo cię kocham, a czuję, że coś przede mną ukrywasz… - zamknęłam mu usta pocałunkiem. I nawet Ares siedział jak grzeczny piesek. I wtedy podjęłam decyzję – będę grała dobrą dziewczynę. I jeśli Kamil kiedykolwiek poprosi mnie o rękę, zgodzę się bez wahania. I wiecie co było najgorsze? To, że przy takich jego wyznaniach nie czułam się już w ogóle skrępowana.
-          Mnie też na tobie cholernie zależy. Nie odpuszczę cię sobie – powiedziałam gładko.
-          To dobrze – objął mnie. I wędrowaliśmy po parku jak zakochani, może nawet już w małżeństwie? W końcu psa mamy, więc raczej po ślubie, tak, tak to musiało wyglądać.
Pozwolę sobie na małą dygresję, otóż w sprawie Mileny – to naprawdę świetna babka! Powiem wam szczerze, że odnowiłyśmy przyjaźń, spotykamy się w często. Gadam z nią już o wszystkim, no może z wyjątkiem mojej niewiary w miłość. Nawet o przyjacielu geju – nie geju. Jeśli chcecie wiedzieć to tak, Karol nie jest gejem. I powiedział to głównie po to, żeby mnie spławić. No i dlatego, że w ogóle nie był pewien jak to z nim jest. Jego tłumaczenia kompletnie zbiły mnie z tropu – ale i tak mu ufam, bo to mój już wieloletni przyjaciel. Świetny facet, nikomu nie oddam. A co z tego, że ta cała Liliana jest jego dziewczyną? I tak mi go nie odbierze – nie ograniczy jego kontaktów ze mną. To znaczy: mam nadzieję… Bo jeśli będzie próbowała, to przysięgam wam uroczyście, uduszę. Albo powieszę. Albo zastrzelę. Generalnie coś lasce zrobię.
No cóż. Wracając do porzuconego przeze mnie wątku, to… ach, mówiłam już o podjętej decyzji? Okej.
Idąc tak objęci kompletnie zapominaliśmy o świecie. To znaczy przynajmniej ja, ale z moich rozmyśleń wybił mnie wesoły głos Kamila:
-       Cześć! – nie mówił tego do mnie. Na pewno nie. Uniosłam więc wzrok z chodnika i oto ujrzałam Upiorną.
-       Hej – uśmiechnęłam się uprzejmie.
-       No cześć, cześć – odparła z wytwornym uśmiechem. Czasami mam wrażenie, że to ona powinna być modelką, a nie ja. Tym bardziej, że wrzesień dopisywał śliczną pogodą, a dziewczyna zaprezentowała się nam w spódniczce, koturnach i bluzce, która na szczęście nie odkrywała zbyt wiele. Spódniczka również była przyzwoitej długości, za kolana. – Spacerujecie sobie, zakochańce?
-       Pewnie – odparłam szybko. Może trochę za szybko? – Ty też spacerujesz, tylko, że sama.
-       Tak, wyszłam się przejść. Mam już dosyć siedzenia w domu.
-       To może chodźmy razem na jakąś pizzę – zasugerowałam. Mina Mileny mówiła mi już, że nie spędzę tego wieczoru sama. Owszem, okazało się, że nie myliłam się, dziewczyna szybko przytaknęła. – A ty? – zwróciłam się z tym pytaniem do Kamila, on uśmiechnął się przepraszająco.
-       Niestety nie. Maks o piętnastej wychodzi ze szkoły, muszę go odebrać i się nim zająć – uśmiechnął się po raz kolejny. Co najlepsze – to może zabrzmieć, że traktuje to jak przykry obowiązek, ale ja wiem, że mój chłopak uwielbia zajmować się swoim braciszkiem.
-       Szkoda – powiedziałam szczerze.
-       Zgadzam się, szkoda – dodała Milena.
Nasza droga Milenka poszła dalej, ponieważ umówiłyśmy się za pół godziny – czyli o piętnastej – w fajnej pizzerii Goodpizza. Wiem, że nazwa banalna, ale pizza bardzo smaczna.
-       Nie musisz być o mnie zazdrosna – mruknął z uśmiechem i iskierkami radości w oczach, które tak rzadko u niego widzę.
-       Aż tak widać? – zapytałam.
-       Widać, widać. Kocham cię – szepnął mi do ucha. Zauważyłam coś ciekawego – a mianowicie Kamil nigdy, przenigdy nie mówił o takich sprawach głośno w miejscach, w których można go usłyszeć, natomiast gdy byliśmy sami potrafił mówić głośno i bardzo poważnie, patrząc mi przy tym w oczy.
-       Ja ciebie też – mruknęłam w odpowiedzi, ale nie zdołałam dodać nic więcej, bo Ares pognał do przodu.

Pół godziny później pędziłam na spotkanie z moją przyjaciółką. Ubrana w długie rurki i kolorową bluzkę odkrywającą ramiona pojawiłam się przed pizzerią, Mileny jeszcze nie było, ale nie musiałam na nią zbyt długo czekać. Przywitałyśmy się buziakami, po czym uśmiechnięte weszłyśmy do Goodpizza. Rozmowa jakoś się układała; w pewnym momencie Milena palnęła:
-        Tylko nie bądź aż tak zazdrosna o Kamila, bo zazdrość jest zła, a ja nie zamierzam się do niego dobierać, uwierz mi. Ja chcę po prostu przyjaźni z nim – czyli się udało. Kamil i Milena byli przekonani, że jestem zazdrosna o faceta. W tym jednak momencie zrozumiałam coś, co w pewnym sensie mnie wbiło w krzesło. Liliana na pewno jest zazdrosna o Karola, Kamil o mnie… zazdrość jest podła, ale czasem dowodzi tego, że się kogoś kocha. I Boże, najgorsza była ta świadomość, że ja… ja czasami też czułam zazdrość.
Ale nie żeby coś, przepraszam bardzo! Raczej w takim sensie, że po prostu czułabym się bardzo głupio, gdyby jakaś laska odebrała mi faceta.
Jednak Milena nie była „jakąś” laską. Ona była świetną babką, o której nie mogłam powiedzieć złego słowa. Często mi pomagała, jej artykuły doprowadziły do tego, że Życkim zainteresował się Urząd Skarbowy i proszę bardzo – nie skończyło się na grzywnie. Siedzi w więzieniu i pokutuje, pewnie klnąc na siebie, aż miło. Czarny Kot dostał szefa – jednego z pracowników. Nie zgadniecie nawet kogo!
…och, a więc jednak zgadliście. Tak, to Kamil! Uśmiechnęłam się pod nosem. Wreszcie mi się coś udało.
Nie, nie mówię teraz, że zgromadzenie pieniędzy, wybicie się na szczyty popularności to nie jest sukces. Mimo to, ułożenie spraw zawodowych mojemu chłopakowi satysfakcjonowało mnie znacznie bardziej. Wreszcie miał nieregulowane godziny pracy, zarabiał znacznie więcej i mógł zajmować się Maksem w spokoju.
Długo siedziałyśmy z Upiorną w restauracji. Zaprosiła mnie do jej domu – odkąd poznałyśmy się na nowo nie byłam tam ani razu. „Dzisiaj nie piję!” – zaśmiałam się, gdy padły słowa „lampka wina”. Do jej domu droga była krótka, ale samo mieszkanie… to było coś! Mały domek jednorodzinny, na zewnątrz nawet podobny do mojego. W środku jednak było zupełnie inaczej – pokoje powitały mnie przytulnym zagraceniem, wszędzie pełno książek i starych gazet, ale mimo wszystko nie można było nazwać tego jakimś wielkim bałaganem. Usłyszałam jednak krótkie „przepraszam za syf”; powiedziałam, że chciałabym skorzystać z łazienki i udałam się do niej. Była nienaganna. Śliczne, zielone kafelki na ścianach, szare płytki na podłodze. Na prawo od drzwi znajdował się prysznic, przy ścianie po lewej stronie drzwi była duża, dwuosobowa wanna. Sam sedes znajdował się naprzeciw drzwi, tak samo jak umywalka. Wyszłam z niej po umyciu spoconych rąk, co zajęło mi krótką chwilę.
Zastałam Milenę z dwoma kubkami herbaty w rękach.
-          Daj, pomogę ci – odebrałam jej jeden z kubków i już z nim w dłoniach usadowiłam się na podłodze, siadając po turecku. To takie mało dziewczęce, ale przy Milenie się nie krępowałam – zresztą ona usiadła naprzeciwko mnie w taki sam sposób. – Ile ja bym dała, żeby wrócić do czasów, gdy byłam w podstawówce – westchnęłam. – Może ułożyłabym sobie życie od nowa…
-          Ale co ty chcesz zmieniać? – zapytała zdziwiona. – Przecież masz forsę, faceta, przyjaciół… W każdej chwili możesz podjąć pracę w kolejnej agencji, niekoniecznie u tej małpy. Znam ją prywatnie i uwierz, ja również za nią nie przepadam – uśmiechnęła się.
-          Wiem, że to nie jest fajna osoba – zaśmiałam się.
-          Nie uciekaj od tematu. Co ci przeszkadza w życiu?
-          Nie jestem szczęśliwa – wyznałam. – Po prostu męczy mnie… takie życie.
-          Jakie?
-          No wiesz… cały czas gwar, ruch. Nie mam chwili odpoczynku. I w ogóle…
-          Nie kochasz Kamila? – zapytała ni stąd, ni z owąd dziewczyna, pozostawiając mnie w totalnym szoku i oburzeniu. W jednej sekundzie zrobiłam się cała czerwona. Daję słowo.
-          Kocham go! – powinnam napisać każdą literę z osobna. I po każdej wykrzyknik, tak dobitnie to powiedziałam, a jak mocno ściskałam kubek w ręce – nie mam pojęcia. – Skąd ci to do głowy przyszło?!
-          Dziwnie się przy nim zachowujesz – rzuciła tak swobodnie, jakby mówiła o pogodzie.
-          Dziwnie, to znaczy jak?! Tak, że nie wiem co mam ze sobą zrobić, bo jestem szczęśliwa, gdy przy mnie jest?! – krzyknęłam „zapowietrzona”.
Tylko dlaczego kłamstwa przychodzą mi z coraz większą lekkością?

 *

Oł, oł, oł :D

Coraz bardziej wczuwam się w to opowiadanie, naprawdę. Ten rozdział jest, hm, dość dziwny, ale nie uznaję go za bardzo zły, jest po prostu przeciętny w mojej opinii. A Wy co sądzicie?
No i właśnie, chcieliście Aresa - proszę bardzo! :)

Jeśli chodzi o Wasze blogi to jestem na bieżąco i przepraszam za brak komentarzy, ale (nie powiem "jakoś tak wyszło") po prostu jeśli miałam czas, nie miałam siły. Mam nadzieję, że mi wybaczycie? Wszystkie następne już zostaną skomentowane, promise. :)

Pozdrawiam Was i dziękuję za wszystkie komentarze - dają mi dużo motywacji i chęci do pisania, naprawdę. :)

9 komentarzy:

  1. No cóż... W tej sytuacji naprawdę już nie wiem, w co mam wierzyć. Berenika wmawia wszystkim, że kocha Kamila i zachowuje się, jakby rzeczywiście tak było, a jednak jej się wydaje, iż tak nie jest. Ja wciąż pokładam nadzieję w jej oprzytomnienie i oswojenie się z tą myślą, ale coś mi się wydaje, że tak łatwo nie będzie. Obstawiam, iż ona sama już do końca nie wie, czy go kocha, czy nie. Ja , oczywiście, wolałabym, żeby tak było (jeżeli chce go zostawić, niech przyjdzie do mnie)
    Co do rozdziału, bardzo dobry - jak zresztą każdy inny. Milenia jest fajna - spoko laska. ;) Mam nadzieję, że następny rozdział niedługo.

    OdpowiedzUsuń
  2. kocha go, kocha go! inaczej te słowa by tak łatwo nie przechodziły jej przez gardło :) no dobra, trochę mnie poniosło.. :P ale tak bardzo pragnie jego bliskości i cieszy się, że nie odszedł do innej.. i jeszcze odczuwa zazdrość.. to nie jest tylko przyjaźń :D i fajnie, że pieski trafiły w dobre ręce.. a Ares trochę podrośnie to i nauczy się nie załatwiać w domu ;> Upiorna.. mam mieszane uczucia w związku z nią :) ale na ten temat nie będę się rozpisywać, ponieważ zobaczę jak rozwinie się dalej akcja. Pozdrawiam ;))
    /pozorne-szczescie/

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja nadal się upieram przy swoim, to znaczy, że Berenika kocha Kamila i po prostu nie chce się do tego przyznać. Pewnie dziewczyna w końcu przejrzy na oczy i uświadomi sobie, że nie może wiecznie okłamywać samej siebie. Poza tym Kamil jest świetnym facetem - nie każdy przyjechałby do swojej pijanej dziewczyny i tak troskliwie się nią zaopiekował.
    A Upiornej nadal nie lubię. Może jestem uprzedzona, może odniosłam jakieś mylne wrażenie, ale mimo wszystko ta postać od początku nie wzbudza mojej sympatii i wydaje mi się jakaś fałszywa. Mam jednak nadzieję, że się mylę, bo Berenika z pewnością nie zasłużyła na to, by dawna przyjaciółka sprawiła jej jakąś przykrość.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Już sama zaczynam się gubić w uczuciach Bereniki. Owszem, nadal jestem przekonana, że ona w rzeczywistości kocha Kamila, tylko nie potrafi udźwignąć wagi tak potężnego uczucia. Z drugiej strony... Skoro ona ciągle się tak waha, może to nie jest kwestia tylko i wyłącznie jej upartości? Może Berenika mimo wszystko boi się zaangażować, bo wie, że będzie tym razem cierpiała, skoro mężczyzna, będący u jej boku przez ostatnie kilka tygodni, wywołuje w niej całą gamę reakcji, o jakich nigdy by nie pomyślała. Boję się, że ciągnąc ten związek Beśka wpakuje się w kłopoty, ponieważ Kamil jest bardzo spostrzegawczym facetem. Coś musi być na rzeczy, skoro ona cały czas czuje, że go okłamuje.
    Dawniej miałam jakąś tam sympatię do Upiornej, ale z biegiem czasu zaczynam nabierać do niej niechęci. Pomimo sympatii Bereniki do niej nie potrafię jej zaufać, wydaje mi się fałszywa i dwulicowa. Tylko czekać, aż wywinie jakiś numer przyjaciółce...
    Czekam na ciąg dalszy ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Dlaczego kłamstwa przychodzą jej z coraz większą lekkością? pewnie dlatego, że to przestają być kłamstwa :) Ja wciąż przystaje przy tym, że Berenika kocha Kamila i jest zdolna do wielkiej miłości. :) Och i niech przestanie się oszukiwać i nas też ;P
    Upiorna Upiorna nie lubię jej i chyba to się nie zmieni, mam przeczucie, że dobre z niej ziółko i jeszcze pokaże swoje roki. Radziłabym Berce bardziej na nią uważać a nie przejmować się tym niby brakiem miłości :)
    Pozdrawiam i zapraszam na nowy rozdział http://hidden-feelings-of-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Każdy Twój opis miejsca, uczuć, czy zachowań bohaterów jest tak realistyczny, że czuję się, jakbym tam była lub po prostu oglądała jakiś dobry film.
    No i Berka zatrzymała pieska :) Ares, ładnie. Tak też nazywał się pies babci mojej przyjaciółki :D
    Jak widać, Kamil jest na każde zawołanie głównej bohaterki. Nie wierzę, że dziewczyna jest tak dobrą aktorką, że okłamuje go na każdym kroku. Ona go kocha, jestem tego niemal pewna! Mam wrażenie, że po prostu boi się do tego przyznać. Boi się, że straci swoją miłość, gdy na jaw wyjdą wszystkie jej wady.
    Ech, dziwna ta rozmowa z Upiorną. Nie wiem, dlaczego, ale wydaje mi się, że Milena czuje coś do chłopaka Bereniki, choć mam nadzieję, że to tylko takie moje przypuszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  7. Może zacznę od tego, że gdy tu weszłam, sam szablon bardzo mnie zaciekawił. Jest taki tajemniczy, piękny. A co to opowiadania - zwalające z nóg.
    Świetnie piszesz, tak profesjonalnie. Bardzo mnie zaciekawiłaś. Tak jak napisała dziewczyna u góry, ja sama czuję się również tak jak bym tam była czy też oglądała świetny film. Każde napisane przez Ciebie zdanie jest niezwykle dopracowane. I to mi się podoba !
    Czekam na następny. Będę wpadać tu częściej. Pozdrawiam cieplutko ;*
    http://make-me-happy8.blogspot.com/
    http://iskierka-nadziei2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. A brat Kamila nie był za stary na przedszkole? Bo wydawało mi się żę ma 7 lat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, faktycznie! :) Dzięki za zwrócenie uwagi, po prostu napisałam inaczej, niż chciałam. Pewnie, że miała być szkoła :)

      Usuń