*
"Na pewno jesteś, bo wierzę
Ukrywasz skrzydła wtulone
Zechciej mnie zabrać ze sobą
Jeżeli jesteś
Aniołem"
Ukrywasz skrzydła wtulone
Zechciej mnie zabrać ze sobą
Jeżeli jesteś
Aniołem"
Czas w Kotaryniu płynął mi wolniej niż w Warszawie.
Wieczorami prowadziłam długie telefoniczne rozmowy z Kamilem i czułam się nieco
zazdrosna o Karola, który nie zadzwonił do mnie ani razu, a gdy wreszcie ja do
niego zadzwoniłam, powiedział, że nie ma czasu, bo jest u niego Liliana.
Zgrzytnęłam zębami, powiedziałam, że miłego wieczoru im życzę i się
rozłączyłam, bo co miałam powiedzieć?
Szczerze mówiąc miałam ochotę odpocząć od Karola,
spowodować, żeby zatęsknił. O Upiornej też nie miałam zbyt ciepłych myśli,
jakoś nie potrafiłam przełknąć tego, że Kamil mógłby jakimś cudem na nią
polecieć bez mojej zgody. I wiecie co? Wtedy miałam ochotę złapać
Wojciechowskiego za rękę, pociągnąć w byle jaki pociąg i zwiać gdzieś na
kraniec Polski. Odciąć się od wszystkich naszych znajomych, ba! Nawet od
rodziny. Po prostu odizolować się.
Nie żeby tam miłość, ale ostatnio czułam, że tylko
on mnie rozumie. Tylko on, nawet mama nie umiała tak ze mną rozmawiać, jak
ostatnimi czasy on. Problem w tym, że go nie kochałam. Naprawdę, chciałabym,
ale gdyby tylko miłość istniała… a nie istnieje. Prawda? Jednak często
rozważałam słowa mojej mamy. Honorata Król na pewno czuła, że nie mam racji,
ale ja wiedziałam swoje. Chyba…
Codzienne spacery robiły mi naprawdę dobrze. Czułam
się świeża i odprężona. W środę spotkałam na mojej drodze Cypriana, po raz
kolejny. Znów powitał mnie cynicznym uśmiechem, od razu ciśnienie mi skoczyło.
Wiecie, pewni ludzie są jak klapki na obcasach. Po prostu ich nie lubię.
-
Droga Bereniko! – ukłonił mi się w zdecydowanie
przesadnym geście. – W sobotę są Koty Jesienne, zatem – nie odmawiaj, pójdź ze
mną.
-
Nie mogę odmówić, z tego co pamiętam – rzuciłam okiem
na trzymaną w jego ręce ususzoną gałązkę wierzby.
-
To dobrze pamiętasz. Przyjadę po ciebie o szesnastej
trzydzieści w sobotę, bądź gotowa.
Pożegnałam się z nim i poszłam do domu. Głupie
zwyczaje!
Już pędzę z wyjaśnieniami. W mojej rodzinnej
miejscowości w drugą sobotę września zawsze jest organizowany bal – właśnie
Koty Jesienne. Panowie zapraszają wówczas panny na owy bal. Dziewczyna może
odmówić bez konsekwencji tylko wtedy, gdy chłopak nie trzyma przy sobie kotków
z wierzby – najczęściej wyjętych z palemki z Soboty Palmowej. Jeżeli zaś takowe
posiada – to dziewczyna albo musi się zgodzić, a jeżeli odmówi pierwszemu,
który zaprosi ją w ten sposób, jest wykluczona z zabawy. Nikt nie może przyjść
bez pary, a dwójki wchodzą i wychodzą razem. Głupie zwyczaje!!! Liczyłam, że
zaprosi mnie ktoś inny, albo, że nie pójdę. A tu proszę, zostałam zaproszona
przez największego cynika i idiotę tej miejscowości! I się zgodziłam!
A może wymówię się złym samopoczuciem…?
W kolejnych dniach nie widziałam Cypriana na
uliczkach Kotarynia.
Ale przyszła sobota. Z moich rozterek zwierzyłam się
rodzicielce, która kazała mi wyjąć z torby podróżnej jakąś sukienkę i zrobić
sobie fryzurę i pójść na bal. Zdziwiłam się, bowiem dobrze wiedziałam co ona
sądzi o tym zwyczaju – podobnie jak ja, że jest głupi i bezpodstawny, ale
stwierdziła, że potrzebna mi jest odrobina odpoczynku. Próbowałam się
wymigiwać, ale z Honoratą Król nie ma takiej możliwości.
Włożyłam zieloną sukienkę w białe groszki. Była ona
wykonana z delikatnego materiału, wiązana na szyi. Do tego na nogach miałam
intensywnie zielone szpilki, połyskujące w świetle. Mama zrobiła mi śliczną
fryzurę – część włosów opadała, zakręcona lokówką, a część była upięta w koka.
Sama wykonałam sobie z japońską precyzją makijaż, stosując wiele sztuczek,
których nauczyłam się podczas obserwowania zabiegów makijażystek na mojej twarzy.
Zeszłam w tym stanie na dół, oceniając mój wygląd na bardzo dobry, a tata aż gwizdnął z podziwem.
Doczekałam do szesnastej trzydzieści, w międzyczasie
wynajdując zieloną torebkę – kopertówkę, do której wrzuciłam parę drobiazgów.
Kamilowi wysłałam sms, żeby się o mnie nie martwił, bo dziś wieczorem wychodzę
na imprezę… Wysyłając go miałam sporo wątpliwości, ale rozwiałam je klikając
„Wyślij” i wyłączając telefon.
W końcu pod furtką mojego domu zobaczyłam biały
samochód, nie był on najnowszy, ale wrakiem też nie był. Nie ma co, Cypek odbił
się od dna.
Wsiadłam do jego samochodu, po raz kolejny czując
jak wypełniają mnie wątpliwości; starałam się ich pozbyć, ale nie było to takie
proste. Nie wierzycie? Trudno. Ja jednak z każdą mijającą w ciszy minutą byłam
coraz bardziej przekonana o tym, jaki to głupi pomysł. Źle, że z nim
pojechałam, wtedy jednak nie było już wyjścia… Czyli po prostu musiałam jechać.
Wysiadając dostrzegłam, że Cyprian wygląda naprawdę
nieźle, ubrany w garnitur. Jednak jego cyniczny uśmiech – mimo że na swój
sposób uroczy – niszczył cały efekt. Weszliśmy razem, trzymając się za ręce –
jak to było w tym głupim zwyczaju. Później oczywiście usiedliśmy przy stole
obok siebie. Na sali pół miejsc było już zajętych, więc wtopiłam się w tłum i
zaczęłam rozmowę z siedzącą obok mnie nastolatką. Miała chyba szesnaście lat,
na imię Zuzia i była bardzo zdziwiona obecnością modelki na Kotach Jesiennych.
Zaśmiałam się tylko, słysząc tę uwagę i zaczęłam toczyć z nią luźną
konwersację, dopóki nie porwał jej do tańca młody brunecik, przy którym Zuzka
zrobiła się czerwona na twarzy. Ładna z
nich para – skomentowałam w myśli.
-
Zatańczysz? – usłyszałam głos Cypriana. Skinęłam głową.
Jak na złość, puścili wolnego.
Przytulałam się w tańcu do Cypka, jednak czułam się
zdecydowanie niezręcznie. Było mi niewygodnie, chociaż mój partner tańczył
wybitnie dobrze. Zwyczajnie nie chciałam być na tej imprezie – tym bardziej, że
ja po prostu nienawidziłam imprez. W końcu nadszedł koniec melodii i mogłam
spokojnie oddalić się na miejsce, przy którym zostawiłam torebkę. Wysączyłam
drinka, podanego mi przez kelnera. Napój był nawet smaczny, raczyłam się nim,
niczym nektarem bogów. Później wypiłam parę kolejek z sąsiadami – Grzegorzem i
Karoliną, Jackiem i Olą, Piotrkiem i Kamilą. Zaczęło mi szumieć w głowie, po
raz kolejny poproszono mnie do tańca. Cyprian nie pił, w końcu jako były
alkoholik mógł wrócić do nałogu.
Myliłam kroki, lekko plątały mi się nogi. Po raz
kolejny zostałam odstawiona do stolika. W końcu przysiadł się do mnie Cypek,
który tańczył prawie cały wieczór. Wypiłam jeszcze jedno piwo i to był mój
błąd. Teraz już byłam zdana na łaskę lub niełaskę Cypriana, zważywszy na to, że
pary mogą wychodzić tylko i wyłącznie razem.
Mężczyzna usiadł obok mnie i zaczął mówić.
-
Ech, wiesz? Kinga to była prawdziwa miłość – kiwnęłam
głową, wymamrotałam coś pod nosem i zamilkłam. – Rzuciła mnie na ślubnym
kobiercu, bo byłem bezpłodny… Wcześniej mówiła, że jej to nie przeszkadza, że i
tak mnie kocha. Że w razie czego adoptujemy dziecko.
-
Zwykła suka! – skomentowałam.
-
Chyba tak, skoro zależało jej tylko na zranieniu mnie.
A później… staczałem się tylko na dno – mówił smutno. Dałam mu się zwieść,
cholera jasna, psiakrew.
W drodze do wyjścia kontynuował swoją opowieść,
wsiedliśmy do jego samochodu i odjechaliśmy, a on dalej mówił…
*
Obudziłam się. Warszawa, Kamil obok mnie…
Nie, nie, nie! Cholera jasna! To nie Kamil. I nie
Warszawa.
To Cyprian. I Kotaryń.
Leżałam naga w jego łóżku i potwornie bolała mnie
głowa. On był obok mnie i wgapiał się w sufit, a uśmiech nie schodził mu z
twarzy.
-
No, no… nie sądziłem, że tak łatwo cię zdobyć. Tylko
kilka razy wymamrotałaś, że masz faceta i dałaś się rozebrać… - powiedział, a w
dość ładnym, ale skromnym pokoju zabrzmiał jego śmiech. – Boże, nie wierzę. Ty
jesteś przerażona! – spojrzał na mnie i od razu wiedział co czuję. Zresztą –
nawet nie próbowałam kryć moich uczuć. – Nie bój się, w ciążę nie zajdziesz,
jestem całkowicie bezpłodny.
-
Jesteś… chujem. – rzuciłam inwektywą, bo na nic więcej
nie było mnie stać. – I niczym więcej.
Teraz jednak myślę, że
się myliłam.
Ludzie stają się
aniołami tylko przez cierpienie. Niektórzy jednak, nie mogąc udźwignąć ciężaru
opuszczonego na ich barki, stają się czarnymi aniołami. I niszcząc siebie, chcą
widzieć jak inni również upadają…
Uleczyć ich może tylko
miłość.
On był właśnie takim czarnym aniołem, a lekarstwem
na całe jego zło była miłość… ta właśnie miłość, w którą nie wierzyłam.
Bo w tamtym momencie w nią uwierzyłam. I zrozumiałam,
że Kamila kocham nad życie. Że go kochałam, od pierwszego momentu, w którym
powiedziałam: Nie, nie zakochałam się.
Oceniam na trzeźwo. Że po prostu bałam się do tego przyznać.
I że teraz go stracę, zupełnie już bezpowrotnie,
jeśli się o wszystkim dowie.
Zabrałam Cyprianowi kołdrę, pozbierałam ciuchy z
podłogi i poszłam szukać łazienki, w której się ubrałam.
Od początku wiedziałam, że Koty Jesienne to zły
pomysł, cholera jasna, psiakrew.
Wróciłam się do pokoju, w którym leżał Cyprian. W
samych bokserkach wyglądał niezwykle pociągająco, ale nie dla mnie. Ja czułam
do niego wstręt. Nałożyłam szpilki na nogi, złapałam torebkę w rękę.
-
Może cię podwieźć? – głos Cypriana przerwał ciszę.
-
Jesteś chujem – odparłam mu gwałtownie i wyszłam.
Już w połowie drogi zdjęłam szpilki i do domu
powróciłam na boso. Nie przejmując się pytaniami mamy weszłam na górę, do
mojego pokoju i od razu zdjęłam sukienkę. Zmięłam ją w rękach i rzuciłam do
torby podróżnej. Może lepiej od razu do
kosza? – zapytałam siebie w myślach. Weszłam do łazienki na górze i
odkręciłam wodę. Gorący prysznic na gorące ciało (do którego czułam wstręt) i
na gorące myśli. Nie ma szans, żebym kiedykolwiek zaznała spokoju.
I co teraz? Jak wrócić do Warszawy? Jak nie dać po
sobie poznać, że coś jest nie tak, skoro wszystko jest nie tak?
Długo pozwalałam na to, by ciepłe strumienie wody
spływały po moim ciele. Razem ze łzami, którym wreszcie umożliwiłam pokazanie
się na twarzy.
To nie tak
miało być.
Wyszłam spod prysznica, owijając się w ręcznik.
Bieliznę wyrzuciłam do kosza, nie miałam ochoty jej więcej widzieć. Jeszcze w
ręczniku poszłam do mojego pokoju, gdzie jednym mocnym ruchem podarłam zieloną
sukienkę i ją również wyrzuciłam do kosza. Rzuciłam się na łóżko z furią i
oddychając niespokojnie po raz kolejny i nie ostatni tego dnia rozpłakałam się
jak rzucona nastolatka. Ktoś zapukał w drzwi mojego pokoju; szczerze
powiedziawszy nawet nie usłyszałam, bo, poza tym – nie chciałam słyszeć.
Chciałam zniknąć lub cofnąć czas, ale nie było takiej możliwości.
Usłyszałam jak w moim pokoju otwierają się i
zamykają drzwi, a po chwili ktoś przysiada na brzegu łóżka i głaszcze mnie po
plecach.
-
Kochanie… córciu – głos mojej mamy nie uspokoił mnie. –
Co się dzieje? – nie miałam ochoty odpowiadać na to pytanie.
-
Miałaś rację, miłość istnieje… ale rani.
-
Czy ty… zakochałaś się w Cyprianie? – zapytała nieco
głupio.
-
Nie! Ale… ale poszłam z nim do łóżka, bo byłam pijana.
Wiem, że to żadne wytłumaczenie, ale ja siebie nie kontrolowałam. I dopiero po
tym zrozumiałam, że kocham Kamila. I że strasznie za nim tęsknię. I że mogę
zrobić dla niego wszystko – usiadłam na łóżku.
-
Dziecko – powiedziała tak spokojnie, że aż przeszły
mnie dreszcze – nie maż się. Czasu już nie cofniesz, a jeśli Kamil cię naprawdę
kocha, to zrozumie, że Cyprian się nie liczy, mówię ci. I przede wszystkim: nie
pij więcej, skoro później się nie kontrolujesz.
-
Nigdy więcej nie tknę alkoholu – przyrzekłam. Sama nie
wiem komu: mnie czy mamie. – Ale Kamilowi się nie przyznam. Bo co, jeśli mnie
zostawi?
-
Dobrze, zrób jak uważasz. Ale… ech, nieważne. Ubierz
się i doprowadź do porządku. Nie maż się, już nic nie poradzimy. – powiedziała
i otworzyła drzwi mojego pokoju. – Ale i tak mu powiesz, prędzej czy później.
Wyrzuty sumienia cię doprowadzą do dna – szepnęła, ale i tak usłyszałam.
Honorata Król może się wydawać chłodna i opanowana.
Ale w tej sytuacji tylko to było mi potrzebne. Kocham tę kobietę, jak nikogo
innego. To najlepsza matka na świecie.
*
Tu-du-du-duum. Powiało grozą :D
Hm, może trochę mi żal Beśki. No, trochę tak.
Czekam na Wasze opinie.
Jeśli chodzi o szkolny etap konkursu biologicznego, to podobno się zakwalifikowałam, chociaż nie mam zielonego, skoro o bioli mowa, pojęcia jakim cudem...
Pozdrawiam. :)
Hm, może trochę mi żal Beśki. No, trochę tak.
Czekam na Wasze opinie.
Jeśli chodzi o szkolny etap konkursu biologicznego, to podobno się zakwalifikowałam, chociaż nie mam zielonego, skoro o bioli mowa, pojęcia jakim cudem...
Pozdrawiam. :)
No i wreszcie coś ostrzejszego w opowiadanku...:) lubię takie zwroty. A co jeśli Cypek jednak bezpłodny nie był????
OdpowiedzUsuńCzytam i nie wierze!! To jakiś zły sen on i Cyprian razem w łóżku? :P ale to wszystko skomplikowane.. ale przeczuwałam niestety, że to tak się skończy.. przez tą akcję nawet nie cieszy mnie fakt, że w końcu Berenika odkryła, że jednak kocha Kamila i chce z nim być. Co jeśli ona mu powie..i się rozstaną.. porażka, nawet nie chcę o tym myśleć ale jak nie powie może być jeszcze gorzej ;x / gratuluje zakwalifikowania się i powodzenia w dalszym etapie :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuń/pozorne-szczescie/
Normalnie nie wierzę. Siedzę jak zamurowana przed laptopem i dosłownie nie wiem, co powiedzieć. Owszem, przeczuwałam, że te całe Koty Jesienne mogą źle się skończyć, zwłaszcza jeśli Berenika pójdzie na nie z tym debilem Cyprianem, ale czegoś takiego się nie spodziewałam... Myślałam, że jestem zła na Beśkę. W zasadzie powinnam, bo postąpiła dość lekkomyślnie, przyjmując zaproszenie tego palanta, a następnie się upijając. Ale tak naprawdę jestem wściekła na Cypriana. TY SKOŃCZONY GNOJU, TYLKO CZEKAŁEŚ NA TAKĄ OKAZJĘ, PRAWDA?! DOBRZE CI BYŁO?! TO, ZE CIEBIE KTOŚ ZRANIŁ, NIE ZNACZY, ŻE MASZ SIĘ ODGRYWAĆ NA INNYCH, SUKINSYNIE! Uff, ulżyło mi. Na miejscu Bereniki chyba bym się przyznała do tej zdrady. Ona może kiedyś wypłynąć, a wtedy będzie jeszcze gorzej, poza tym wyrzuty sumienia naprawdę mogą zabić. Marzyłam o chwili, w której Beśka zrozumie, że kocha Kamila. Ale nie tak sobie to wyobrażałam...
OdpowiedzUsuńTak czy siak rozdział ekscytujący i po prostu świetny! :*
W końcu przeczytałam wszystko:D
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Beśka wreszcie zdała sobie sprawę, że kocha. Tak myślałam, że kiedyś na pewno to się stanie i na pewno przy jakimś okropnym wydarzeniu (ale nie wiedziałam, że jakiś debil będzie jej w tym pomagał). Mam tylko nadzieję, że gdy Kamil się dowie o tym to po jakimś czasie jej wybaczy... Przecież on jest taki kochany...
Skąd wzięłaś pomysł o tym święcie - Koty Jesienne? Pierwszy raz takie coś słyszę, a mieszkam na wsi. Wymyśliłaś czy faktycznie takie coś istnieje?:D
O mamciu... Nie mam pojęcia, co ona teraz zrobi. Każdy z nas mówił, żeby w końcu oprzytomniała i zrozumiała, co czuje, a tu taka niespodzianka. I muszę to powiedzieć - z tego zasrańca rzeczywiście niezły chuj... Mam tylko nadzieję, że Kamil to zrozumie.
OdpowiedzUsuńBrakowało mi w tym trochę emocji Beśki, które ukazałyby jej strach, cierpienie. Pomimo tego rozdział mi się podoba, chociaż czasami piszesz językiem lekkim, podobnym do tego, którym posługujemy się na co dzień, a zaraz potem jest nieco bardziej poetycko. mam nadzieję, że się nie obrazisz za wytknięcie tych wszystkich szczegółów. Naprawdę lubię Twoje opowiadanie i chcę, by było jak najlepsze. ;)
Pozdrawiam, Apokalipsa
zarzewie-ognia
No cóż, tym rozdziałem niewątpliwie mnie zszokowałaś. Nie spodziewałam się takich zdarzeń. Cypriana od początku nie lubiłam, z resztą został tak opisany, że chyba każdy czytelnik automatycznie poczułby do niego niechęć. Nie dość, że nakłonił pijaną Berenikę do zdrady, samemu będąc całkowicie trzeźwym (jakby się upił, chociaż trochę łatwiej byłoby zrozumieć takie zachowanie), to jeszcze wydawał się z siebie bardzo dumny. Berenika wreszcie przyznała, że kocha Kamila, ale teraz będzie się musiała zmierzyć z konsekwencjami swojego czynu, a świadomość, że kocha chłopaka na pewno jej nie pomoże, tylko utrudni wszystko jeszcze bardziej. Na jej miejscu jednak nie ukrywałabym zdrady przed Kamilem. Obawiam się, że Cyprian jest takim bezwzględnym typem człowieka i dla rozrywki może szantażować Berenikę przez długi, długi czas. Gdyby dziewczyna przyznała się do zdrady, mogłaby mieć nadzieję, że Kamil jej wybaczy i że nie dowie się wszystkiego z innego źródła, na przykład od tego idioty Cypriana. Tym bardziej, że takich spraw nie da się wiecznie trzymać w tajemnicy.
OdpowiedzUsuńNo i oczywiście gratuluję zakwalifikowania się z biologii.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie
Nie wierze! No po prostu nie wierze! Jak to się w ogóle stało? Głupi Cyprian! No i nierozsądna Berenika... znając Cypriana powinna uważać ile pije, albo po prostu mieć w d***e tą cała tradycje i zostać w domu. Lepiej, żeby sama powiedziała Kamilowi, niż miałby się dowiedzieć od kogoś innego np. od idioty Cypriana, bo nie sadze, żeby sobie odpuścił. Kamil na pewno będzie wściekły i zapewne zostawi Berenikę, ale jeśli ją kocha tak mocno to z czasem jej wybaczy. Przecież Berenika praktycznie nic nie pamięta z minionej nocy. Czekam na 14, która zapewne będzie równie szokująca jak 13 ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Na początku znów chciałabym przeprosić za takie opóźnienia w komentowaniu oraz pogratulować dojścia do kolejnego etapu w konkursie biologicznym!
OdpowiedzUsuńCo do poprzedniego rozdziału: cieszę się, że Beśka powróciła do domu. Uważam, że potrzebowała odpoczynku od wielkiego świata. W końcu już dawno nie widziała swoich rodziców, musiała za nimi bardzo tęsknić. Podziwiam Honoratę Król i jej byłego męża za to, że potrafią żyć pod jednym dachem mimo rozwodu. To z pewnością musiało być wielkie wyzwanie dla ich obojga, jednak udało im się.
Żal mi Kamila :( Mam nadzieję, że jego matka nie zrobi mu nic złego. Może po prostu ta kobieta pogubiła się w swoim życiu. Mimo wszystko nie wierzę, że "jest zdolna tylko do złego".
Ech, głupie tradycje! Gdyby nie to, z pewnością Berka nie zgodziłaby się na ten wypad z Cyprianem. Bydle z niego. Bezczelnie ją wykorzystał. Z pewnością miał to już od dawna zaplanowane.
Z drugiej strony Berenika nie powinna upijać się w jego towarzystwie, skoro wysłuchała ostrzeżeń swojej mamy.
Mam tylko nadzieję, że Kamil to zrozumie. W końcu nasza główna bohaterka przyznała się do tego, że go prawdziwie kocha. Uwierzyła w miłość. Szkoda tylko, że w tak przykrych okolicznościach.
Rozdział naprawdę szokujący. Oby wszystko wkrótce się wyjaśniło. Liczę na happy end :)
Wow... Szok. Na początku nie wiedziałam, co mam myśleć, lecz stwierdziłam, że rozdział przypadł mi do gustu. Taki niespodziewany zwrot akcji, może nie do końca szczęśliwy, ale jakże wciągający.
OdpowiedzUsuńBerenika rzeczywiście lekkomyślnie zachowała się, przyjmując zaproszenie Cypriana na te Koty Jesienne. Nie przewidziałam jednak, że posunie się do czegoś takiego. Mimo wszystko szkoda mi Beśki, bo gdy wreszcie zrozumiała sens miłości, wszystko stanęło na głowie i jej świat zawalił się. Bez względu jaka w tym jej wina naprawdę bardzo mi nie pasuje płacząca Berka:(
Żeby tylko Kamil zrozumiał, bo tak myślę, że kiedyś ona mu o tym powie. Szkoda byłoby zaprzepaścić ich związek...
Ps: Gratulacje!:) Fajnie, że przeszłaś do kolejnego etapu, trzymam kciuki za dalsze sukcesy:)