sobota, 23 lutego 2013

Osiemnaście




*

"Kolejny poranek, kolejny smutny dzień.
Znów nie wiem co robić,
być może pójdę się przejść.
Świat zamazany,
wciąż w oczach rośnie lęk..."

Spoglądałam na Maksa, siedzącego naprzeciwko mnie przy stole. Bawił się kluskami zanurzonymi w zimnej już zupie pomidorowej. Od czasu wypadku strasznie przycichł. To naprawdę było przerażające, liczyłam, że jak tylko Kamil wyjdzie ze szpitala, jego brat powróci do normalności. Chłopiec w końcu odsunął od siebie talerz, burcząc krótkie:
-          Nie chcę już.
-          Co jest, Maks? – zapytałam.
Teraz ja zaczęłam grzebać w moim posiłku. Głupia zabawa, pomyślałam, westchnęłam i również odsunęłam od siebie talerz. Cicha muzyka pogrywała z radia, damski głos wwiercał się w moje uszy, od razu spostrzegłam, że to jedna z piosenek, których nie znoszę. Ciemne oczy siedmiolatka prześwietlały mnie.
-          Kiedy Kamil wyjdzie ze szpitala? – zadał pytanie tak cicho, że ledwo je usłyszałam.
-          Jutro – odpowiedziałam zgodnie z prawdą. – Jeśli chcesz, możesz nie iść do szkoły, pojedziemy po niego razem – uśmiechnęłam się do chłopca.
-          Tak! – krzyknął ożywiony. – A o której po niego pojedziemy? Odwiedzimy go dzisiaj? – zadawał pytania z prędkością karabinu maszynowego, ale ucieszyła mnie ta pozytywna zmiana w jego oczach. Naprawdę się o niego martwiłam.
-          Jutro pojedziemy do niego koło południa, a dzisiaj… nie wiem, a chcesz? Eee… głupio się pytam, pewnie, że chcesz! Okej, pojedziemy za godzinę, wyjdziemy jeszcze na spacer z Aresem, dobrze?
-          No dobrze – uśmiechnął się. W ekspresowym tempie zakładał buty. On kocha swojego brata tak samo, jak ja. Obojgu nam zależy na nim. Dla nas obojga Kamil to cały świat. – pomyślałam i założyłam trampki, jednocześnie wołając psa, który rano osikał mi panele. Grr, kiedyś mu chyba kupię karmę dla kota, tak w ramach zemsty (żarcik, kocham bardzo tego mojego głupola. Nawet jak mi sika na podłogę.)
Wyszłam przed dom, trzymając w jednej ręce smycz Aresa, a w drugiej zimną dłoń Maksymiliana, dopiero gdy mój ogoniasty przyjaciel zaszczekał zobaczyłam Karola. Spojrzał na mnie spode łba, ale po chwili uśmiechnął się po przyjacielsku. W pierwszym momencie rzuciłam mu mordercze spojrzenie, zła w dalszym ciągu za to, że tak pogrzebał kilka lat naszej przyjaźni dla jakiejś dziuni, ale potem… Potem pomyślałam, że ludzie przecież się zmieniają, a on nie przyszedł tutaj bez żadnego konkretnego celu. Domyśliłam się, że chce pogadać, przeprosić mnie; odwzajemniłam więc uśmiech. Mimo tego, że Karol naprawdę mnie zranił chciałam przyjaźni z powrotem, bo brakowało mi rozmów z nim. Nie wiem, może cofanie czasu nie jest proste, ale czasem wystarczy jedna rozmowa i chęć ponownego zaufania. Mężczyzna widać uznał to samo. Ponad miesiąc przerwy…
…wiem, że nie mówiłam wam, że bardzo za nim tęskniłam. Ale czasem miałam ochotę się powiesić, najczęściej wtedy, gdy nie mogłam mu powiedzieć, że jestem zła czy smutna, bo kiedy już miałam dzwonić, przypominałam sobie, że przecież pewnie nie ma czasu gadać, bo jego dziewczyna zajmuje mu całą dobę. Bolało, bardzo bolało, ale widziałam pokrzepiający uśmiech Kamila i po chwili czułam jak obejmuje mi ramiona. Jemu mogłam się wygadać, ale potrzebowałam też Karola, żeby opowiedzieć mu o całej reszcie drobiazgów, którymi nie chciałam zawracać Kamilowi głowy. No i żeby poradził mi coś w mojej sytuacji – ciężarna, która zdradziła faceta i zorientowała się, że go kocha.
I przypomniałam sobie wszystkie dobre rzeczy, które nas łączyły. I wcale nie miałam już ochoty przyjmować jego przeprosin, więc gdy usłyszałam początek słowa na „p” z jego ust, rzuciłam:
-          Zamknij się. Nie będę tego słuchać, po prostu opowiadaj co u ciebie. Mam dosyć tego naszego obrażania się. Po prostu stęskniłam się za byciem twoją przyjaciółką. Jest tylko jeden warunek, Liliana nie ma prawa ciebie mi odebrać; jeżeli chcesz, żeby było tak jak dawniej, to na przeszkodzie stoi tylko twój czas i twoja chęć powrotu do tamtych czasów, jeżeli nie uda ci się podzielić czasu pomiędzy nas obie – po prostu daj sobie spokój, nie chcę przeżywać rozstania z takim dobrym przyjacielem po raz kolejny. – usłyszałam jego krótki śmiech i sama wyszczerzyłam zęby w uśmiechu.
-          Okej, już wiem, że nie powinienem był zrywać kontaktów z tobą. Hm, w sumie pogodzić chciałem się już dawno, dopiero Liliana powiedziała mi, żebym tu przyszedł, bo nie mogła patrzeć, jak snułem się po domu. Ale teraz już chyba jest dobrze, nie? Chodźcie na spacer, bo widzę, że Maks się już niecierpliwi.
I poszliśmy.
Wiecie co, nawet nie wiedziałam, że tęskniłam tak bardzo. Wiedziałam, że muszę z nim porozmawiać – nie, żebyśmy idąc tego nie robili – ale tak na osobności, nie przy Maksie, niekoniecznie w Czarnym Kocie.
Zaliczyliśmy porządny spacer, który pewnie trwałby znacznie dłużej niż godzina, gdyby nie to, że Maks przypomniał mi o tym, że powinniśmy zawracać, bo on chce pojechać do Kamila. Nie dziwiłam mu się, bo nie ulegało wątpliwości, że tęsknił za swoim bratem okropnie. Było to po nim widać, za to nigdy nie słyszałam, żeby wspominał coś o Cecylii Wojciechowskiej; jak widać wcale nie tęsknił do jej opieki nad nim. Nic dziwnego, z tego, co opowiadał mi mój chłopak, to Maksymilian potrafił chodzić głodny całymi dniami, no i… huh, szkoda gadać. Widział z pewnością za dużo.
Cała wizyta minęła w bardzo przyjemnej atmosferze, Kamil wyglądał jakby już pogodził się z faktem, że krok postawi dopiero za bardzo długi czas. Czułam jednak, że nie do końca tak jest, a pewna byłam tego, leżąc w łóżku i powoli wszystko analizując.
Na moim koncie bankowym znajdowała się sumka, która miała pięć zer na końcu. I po kupieniu wózka z pewnością też by tyle było. Kamil to jednak uparte stworzenie jest i jeśli ja mu tego na siłę nie wcisnę, on nie przyjmie wózka nigdy w życiu. Naprawdę, to, że z nim byłam miało wady i zalety.
Ostatecznie jednak miłość przezwycięża wszystko. Naprawdę. Nie ma rzeczy, które by ją zatrzymały. To taka niewidzialna siła, która wzniesie wysoko w niebo każdy ciężar. Oczywiście jeśli będą tego chciały obie strony… I jeśli obie będą sobie wierne…
Postanowiłam jednak nie myśleć o tym. Przynajmniej starać się, przez jeden dzień nie dobiec myślami do tego tematu. I jeszcze postanowiłam znaleźć pracę, bo co prawda powieść publikowana w „Leksyku” dawała mi pieniądze, ja chciałam zajęcia. Bo mnie nie chodziło o to, żeby zarobić, ale o to, żeby się narobić. Odwrotnie niż chciał każdy. Tylko ja chciałam jeszcze uciekać od myśli…
*
Kupiłam wózek inwalidzki, a to nie jest tania rzecz. Było mnie na nią stać, a Kamilowi chciałam zapewnić komfort. Wzbraniał się przed chociażby jednym siadem na nim, ale w końcu przyjął do wiadomości to, że naprawdę jest mu to potrzebne. Widziałam tę zmianę w jego oczach, jakby poczuł się totalnie przegrany, jakby chciał sobie radzić bez tego. Mimo tego ja trzymałam się dzielnie, skoro on nie mógł. Musiałam być jego podporą…
Nie powiedziałam mu jeszcze o ciąży, uznałam, że mógłby się poczuć w jakiś sposób dobity, na przykład faktem, że nie będzie umiał się zająć dzieckiem… Ja wiem, że to dopiero za kilka miesięcy, ale Kamil mógłby widzieć wszystko w czarnych barwach. Wiem, że to niezbyt optymistyczna wersja, ale wiecie jak to jest z osobami po wypadkach. Bałam się, że blondyn się podda, a w jego niebieskich oczach znów zawita ten smutek, który widziałam na początku.
Sporo się zmieniło w naszym życiu. Pomagałam Kamilowi w wielu czynnościach, podtrzymywałam go na duchu. Do tej pory najbardziej z tego wszystkiego pamiętam moment, w którym widziałam, że chłopak chce się poddać. Przeklinałam siebie w duchu, że nie potrafię pomóc mu jakoś umiejętniej, tak, jak on nieraz pomagał mnie.
To było w drugim dniu, odkąd powrócił ze szpitala. Za oknem lało jak z cebra, Kamil wziął prysznic, już w zwykłej koszulce i bokserkach wjechał do sypialni (Bogu dzięki, że nie mam progów w domu!). Chciał przejść z wózka na nasze łóżko, ja leżałam również już w piżamie, nieco luźniejszej, żeby nie ściskać brzuszka, który nieco się zaokrąglał (a przynajmniej tak mnie się wydawało. Powinnam pójść na USG dowiedzieć się wszystkiego, czego mogłabym się z niego dowiedzieć).
I wtedy zapytałam się chłopaka, czy mam mu pomóc, oczywiście odparł, że nie. Czuję się winna, bo go zdekoncentrowałam, zapomniał zablokować kół i gdy dźwignął się na rękach z wózka i już był blisko, by przenieść się na łóżko, wózek mu odjechał. Mężczyzna z łoskotem upadł na podłogę, dość mocno uderzając przy tym głową w podłogę.
Przerażona wyskoczyłam z łóżka i od razu do niego doskoczyłam, sprawdzając czy wszystko jest w porządku. Okazało się, że nie uderzył zbyt mocno, ale gdy spojrzałam w jego oczy wiedziałam, że nic nie jest tak, jak powinno być. Podniósł się trochę i chciał sam wciągnąć się na łóżko, ale wiedziałam, że będą z tym problemy, więc mu pomogłam. Ułożył sobie nogi tak, by było mu wygodnie, a ja wyłączyłam światło, zostawiając tylko liche światełko z lampki nocnej.
Każde z nas milczało, nie byliśmy w stanie porozmawiać, każdy z innych powodów nie był w stanie wydobyć z siebie słowa. Przez dwadzieścia minut wsłuchiwałam się w oddech Kamila, co jakiś czas zerkając w jego stronę. Myślałam, że zasnął, jego klatka piersiowa unosiła się regularnie. W pewnym momencie jednak usłyszałam jego słaby głos, który mimo tego, że był ledwie słyszalny, przeciął ciszę niczym ostry nóż.
-          Ja nie chcę być dla ciebie ciężarem. Może powinnaś mnie zostawić? Nie powinnaś być z kimś, kto ci tylko przeszkadza. Chciałbym, żebyś była szczęśliwa, a nie zadręczana przeze mnie, bo jestem niezdarą.
-          Nie byłeś, nie jesteś i nigdy nie będziesz dla mnie ciężarem, a zostawienie ciebie, to byłaby chyba najgorsza decyzja w moim życiu. – odpowiedziałam mu, niekoniecznie szeptem. Skierował swój wzrok na mnie, jakby spodziewał się, że już śpię.
-          Nie chcę ci zawadzać w życiu…
-          Nawet nie zaczynaj mówić w ten sposób. – objęłam go. – Jesteś mi potrzebny…
-          W czym?! Nie umiem nawet wejść samodzielnie na łóżko, w czym, do cholery mogę ci być potrzebny?!
-          Jak to w czym? – zapytałam, próbując zyskać na czasie.
Niby znałam odpowiedź, była ona w głębi serca, ale jak miałam mu to opowiedzieć? Jak w najprostszy sposób przekazać coś aż tak skomplikowanego? To wydawało się zbyt trudne dla mnie, jednak, ku mojemu zdumieniu, słowa popłynęły same.
-          Jesteś najważniejszym facetem w moim życiu, potrafisz nadać barwy szaremu światu. Twój uśmiech jest dla mnie jak tęcza po burzy. Jesteś potrzebny mnie – w poszukiwaniu szczęścia. Mnie i naszemu dziecku…
-          Naszemu dziecku? – wydukał.
Jego twarz ukazywała zdziwienie i lekkie niedowierzanie, jednak gdy potwierdziłam to, co usłyszał, mężczyzna wydawał się oszaleć ze szczęścia.
I znów mogłam obserwować w jego oczach chęć do walki.
Kocham cię, dziecinko – zwróciłam się w myślach do istotki, rozwijającej się w moim brzuchu, po czym spojrzałam na Kamila. Mimo wielu kłopotów w jakiś sposób w dalszym ciągu chciałam żyć i być szczęśliwa, tyle, że to wymagało przyznania się do zdrady, a to mogło wszystko popsuć…
I tak miałam czas tylko do świąt. 

 *

 Hej, Wam wszystkim ;)
Niedawno ukończyłam pisanie "Berenika Kaja Król. Szukając szczęścia", więc chyba jest dobrze. Chyba, bo naprawdę pokochałam postać Bereniki, stała mi się bliska jak przyjaciółka.
Właściwie nie wiem co mam napisać, Osiemnaście jest... hm, takie sobie.

Pozdrawiam!

PS: Pytania do bohaterów: [[klik]]
Pytania do autorki: [[klik]]

8 komentarzy:

  1. Ja ci dam takie sobie...Nie wiem, co ty czasem masz, że tak kłamiesz w żywe oczy:)
    Rozdział jest taki prawdziwy, nieudziwniony i to mi się tutaj podoba. Cieszę się, że Beśka znów utrzymuje kontakt z Karolem. Co jak co, ale przyjaźń jest na równi z miłością, jeśli chodzi o ich wagę, przynajmniej w niektórych przypadkach. Co do tego drugiego, nawet nie wiesz jak robi się przyjemnie na sercu, gdy czytam, jak Berenika teraz postrzega to uczucie. Szkoda, że tak długo jej zajęło pojęcie tego, ale nie mam zamiaru oceniać dziewczyny. Tak naprawdę jestem pełna podziwu. Ja na pewno nie byłabym tak dzielna, jak ona. Chociaż, może gdybym spotkała kogoś takiego jak Kamil... Może...

    OdpowiedzUsuń
  2. Heej :) Po pierwsze ucieszyła mnie wiadomość o tym, że Karol pogodził się z Bereniką, przyjaźń, która jest prawdziwa, nigdy nie umiera, i w przypadku tych dwoje to się sprawdziło. Szkoda, że Kamil nie umie pojąc tego, że dla swojej dziewczyny jest najważniejszy na świecie. Jego wypadek to była tzw. próba ich miłości, ale oboje sobie udowodnili, że bez siebie to nie to samo, że ich związek to przeznaczenie. Poinformowanie Kamila o ciąży w taki sposób moim zdaniem był tak trochę nieodpowiedni. To tak jakby powiedzieć "kochanie jutro na obiad zjemy brukselkę". Ale nie mnie to oceniać, ważne, że jedna sprawa już została wyjaśniona. :) Spokoju mi nie daje ta Upiorna, głupia, ona wszystko może popsuć. A jak chcę szczęśliwego zakończenia! :D
    Pozdrawiam.
    /pozorne-szczescie/

    OdpowiedzUsuń
  3. Początek troszę nudnawy, ale tekst o kluskach mi isę podobał. Później, ich tarozmowa bardzo mi sie podobała. Kiedy ona mu wreszcie powie o Cyprianie???

    OdpowiedzUsuń
  4. Skończyłaś pisać? Ile jeszcze rozdziałów zostało? I mam nadzieję, że wrócisz do pisania, bo co ja będę robić zamiast się uczyć?:D
    Rozdział spokojny i strasznie szkoda mi Kamila. Sama nie wiem jak bym sobie poradziła, gdybym musiała jeździć na wózku. Z czasem bym się pewnie przyzwyczaiła, ale każdy doskonale wie, że kółka nie zastąpią nóg...:(
    Scena, gdy pies się ssikał na panele, przypomniała mi się jak mój kot zarzygał cały salon -.- spadł na krześle, drzwi na taras były otwarte. Zebrało mu się na rzygi, zaczął biec i po drodze kilka kupek zostawił -.- Musiałam sobie sama z tym poradzić, bo nikogo nie było... Cały papierowy ręczik zużyłam, bo musiałam obwinąć zmiotkę i szufelkę (innych pomysłów nie miałam, żeby się tego gówna pozbyć). I nadal mam niemiłe wspomnienia! Brrrr!
    Ale o czym ja mówię? Czekam z niecierpliwością na ciąg dalszy. Oby się tylko nie okazało, że to jednak nie jest jego dziecko :O

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciągle mam nadzieję, że to dziecko jej Kamila. Proszę, proszę, proszę! Jeśli okaże się, że jednak Cyprian "kretyn" jest ojcem uduszę Cię za to! :)
    No i teraz biedę się zastanawiać czy Kamil się ucieszył z wiadomości o ciąży czy się załamał. Niezwłocznie proszę o kolejną cześć :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Jeju, jaki piękny rozdział! Bardzo podobało mi się to, w jaki sposób ukazałaś zachowanie Kamila po wyjściu ze szpitala. Wszystko było takie prawdziwe, że aż poczułam się, jakbym tam była.
    Kamil da radę. Dziecko będzie dla niego dodatkową motywacją. Nie wierzę, że się podda, choć czasem będzie mu ciężko.
    Berenika świetnie sprawuje się w roli opiekunki Maksa. Co prawda chłopak jest smutny, lecz ona doskonale wie, czego (a w zasadzie kogo) mu brakuje. Ufam, że będzie równie dobrą matką.
    Cieszę się, że główna bohaterka wreszcie pogodziła się z Karolem. Był on ważną osobą w jej życiu, zawsze potrafiła z nim porozmawiać na dosłownie każdy temat i nawet Kamil nie mógł go zastąpić.
    Nie wierzę, że to Cyprian jest ojcem dziecka. Przecież gdyby informacje o tym, że jest bezpłodny były tylko plotkami, z pewnością ktoś by się o tym dowiedział. Wnioskuję, że Kotaryń to małe miasteczko.
    Ech, szkoda, że już skończyłaś. Też nie lubię się żegnać z bohaterami, zupełnie jakby to byli prawdziwi ludzie. Liczę, że za niedługo uraczysz nas równie wspaniałą historią :) Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Przyznam się bez bicia, że po przespaniu się z Cyprianem byłam nieco zła na Berenikę, chociaż to nie była jej wina; zwłaszcza gdy zwlekała z tym, by powiedzieć o wszystkim ukochanemu. Ale sposób, w jaki opiekuje się Kamilem, a także jego młodszym bratem po prostu powala mnie na łopatki. Mówiłam to już wielokrotnie, ale na początku Beśka wydawała się chłodna i niedostępna - teraz to dojrzała, wrażliwa i pełna ciepła kobieta. Zdecydowanie taką wersję lubię najbardziej.
    Cieszę się strasznie, że Berenice i Karolowi udało się wreszcie pogodzić. Są naprawdę fantastycznymi przyjaciółmi. Beśka mogłaby nieco opanować tę swoją zazdrość o Lilianę, natomiast Karol powinien umieć dzielić czas między wszystkich swoich bliskich. W każdym razie dobrze, że ułożyło się między nimi ;3
    Ogromnie mi się podoba, w jaki sposób przedstawiłaś początek powolnej drogi Kamila do zdrowia. To normalne, że dominują w nim teraz przede wszystkim frustracja, bezsilność i gniew na samego siebie. Ale dzięki wsparciu dziewczyny i brata na pewno da sobie jakoś radę. I na dodatek wie już, że wkrótce zostanie tatusiem! Wierzę, iż oczekiwanie na narodziny dziecka da mu nową nadzieję.
    Nie takie sobie, a świetne. Ja przeczytałam z przyjemnością.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początku przepraszam, że tak długo nie napisałam komentarza. Miałam okropnie pracowity tydzień, a teraz nareszcie mogę nadrobić wszystkie zaległości.
    W tym rozdziale nie brak przemyśleń głównej bohaterki, wyraźnie malujących się emocji, które nią targają. Właśnie to lubię najbardziej w opowiadaniach - przeżycia wewnętrzne, dlatego rozdział mi się podobał. Kamil to świetny chłopak, a to, jak Berenika się nim opiekuje, jest po prostu cudowne. Tworzą świetną parę, ale oczywiście nic nie jest idealne, dlatego właśnie problem z Cyprianem i zdradą nadal nie zniknął. Wierzę jednak, że Kamil jest w stanie wybaczyć Beśce wszystko i kiedy już dziewczyna zdobędzie się na wyznanie mu prawdy, nie będzie to oznaczało końca ich związku. No i oczywiście cudownie, że Kamil dowiedział się o dziecku! Teraz na pewno z większym zapałem podejmie próbę odzyskania zdrowia. Może już nie będzie czuł jedynie złości i bezsilności, ale znów zacznie się cieszyć i uśmiechać.
    Cieszę się, że Berenika pogodziła się z Karolem. Są naprawdę świetnymi przyjaciółmi, więc szkoda by było, gdyby na zawsze przestali się do siebie odzywać. Oczywiście Karol nie jest bez winy, ale wydaje mi się, że główna bohaterka troszeczkę przesadzała ze swoją zazdrością. Rozumiem jednak jej obawy - nie chciała stracić najlepszego przyjaciela przez Lilianę.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń