sobota, 2 marca 2013

Dziewiętnaście


*
"Hej! Ja przed tobą się rozbieram.
Zrzucam zmięte, brudne myśli
I przed tobą umieram,
Chore serce otwieram
Bez znieczulenia"

Siedzenie w bezruchu i czekanie na moją kolej do USG, to na pewno nie jest moja domena. Na szczęście umówiona byłam w ten sposób, że mogłam być z Kamilem, ale bez Maksa, który i tak już wiedział, że będzie wujem. Nie wiem dlaczego, ale mimo tego, iż kochałam go niesamowicie - chciałam, by ta chwila, gdy po raz pierwszy ujrzymy małą istotkę na ekranie należała tylko do nas. Do mnie i do Kamila.
Do nas. Jak to pięknie brzmi. Podniośle i niesamowicie. I wiedziałam, że nawet jeśli się okaże, że to nie jest dziecko Kamila, a on mnie rzuci, to… to je i tak będzie kochał. Mimo wszystko. Będzie je odwiedzał i takie tam, bo po prostu będzie czuł z nim tę nierozerwalną więź. Będzie chciał być ojcem… a gdyby zdarzyło się tak, że dowie się o zdradzie i mimo wszystko mi wybaczy, a dziecko nie będzie jego i to też zaakceptuje, to będzie się starał zapomnieć, że ono nie jest jego. Mimo że nie jestem z nim zbyt długo, to wiem, że to naprawdę niesamowity facet i na pewno gdyby jego miłość do mnie była silniejsza niż cokolwiek…
Cholera, już gdybałam. Nie powinnam, bo gdyby okazało się inaczej, to byłby mały problem. Powinnam się w ogóle nie nastawiać, bo jakby nastawiłabym się negatywnie, to też może być zbyt duży stres i… och.
Czy ja wybaczyłabym mu zdradę? Czy potrafiłabym zrozumieć, że popełnił błąd i tego żałuje? Myślę, że tak, bo nie wyobrażam sobie, żebym mogła bez niego żyć, w jakikolwiek sposób. Może fizycznie moje ciało pozostałoby na Ziemi, ale dusza… Dusza by obumarła. Obawiam się, że nawet nie próbowałabym się zmobilizować, dalej walczyć, bo wszystko by mnie przerosło. Zabawne, nieprawdaż? Na samym początku pisałam tu, że w moich myślach pojawiało się tylko być, żyć, dać Ziemi potomka, odejść. Bez jakichkolwiek uczuć, oprócz przyjemności czerpanej z seksu. A teraz co? Kocham. I to się okazuje, że bardzo; aż tak, że bez tego nie potrafiłabym żyć, tak, jak ryba wyjęta z wody (nie, nie mówię o tych rybach, które potrafią zmieniać skrzela na płuca… Ach, ta biologia!)
Kolejka posuwała się naprawdę powoli, niektórzy ludzie patrzyli ze zdziwieniem, albo może czymś innym w oczach, gdy widzieli siedzącego na wózku Kamila, trzymającego mnie za rękę. Miałam ochotę zachować się niczym pięciolatka i pokazać im język; jednak wiedziałam, że teraz już tak nie powinnam, bo w końcu powinnam dorosnąć do funkcji rodzica, która bądź co bądź wkrótce mnie czekała. Życie lubi płatać figle, ale czasem te figle są najlepszym, co może nas w życiu spotkać. Czasem są najgorsze, ale o nich nie chciałam myśleć w tamtym momencie. Pewna para weszła do poczekalni. W sumie byłam już druga w kolejce. Być może nie zwróciłabym na nich uwagi, gdyby nie to, że zdenerwowali mnie do reszty, kierując spojrzenie pełne dezaprobaty na Kamila. Paniusia wyglądała na pustą, różowe usta, farbowane blond włosy… jej facet był przystojny, no i jego ciuchy wyglądały na dość drogie. Miałam ochotę powiedzieć jej coś nieprzyjemnego, ale jedno spojrzenie na mojego blondyna zmieniło moje zamiary; spoglądał na mnie z lekkim uśmiechem, ale jednocześnie chciał mi chyba dać do zrozumienia, żebym nie strzępiła sobie nerwów, bo nie warto, bo jego nie interesuje, co o nim mówią inni. Mimo wszystko strzępiłam sobie nerwy, w końcu ktoś w pewnym sensie obraża mi faceta - wkurzyłam się jak nie wiem.
-          Mogę…? - zapytałam, dobrze wiedziałam, że on domyśla się dalszej części tego pytania.
-          To wolny kraj, ale wolałbym nie - uśmiechnął się do mnie. - Daj spokój, mnie to nie obchodzi - złapał moją dłoń i po raz kolejny uśmiech rozjaśnił jego twarz.
-          No dobrze. Widzisz, masz na mnie dobry wpływ -  niczym małemu dziecku zmierzwiłam mu czuprynę, tym razem tak samo jak on nie zważając na spojrzenia obcych ludzi, którzy chyba nie wiedzieli co robią, patrząc na nas w ten sposób.
Hm, wydaje mi się teraz, że patrzyli na nas bardziej z ciekawości, w końcu musieli wiedzieć, że gdyby to ich spotkało coś takiego na pewno trwaliby razem, bez względu na swoje wady. Miłość nie zważa na takie rzeczy…
Chyba. Nie wiem, laikiem jestem… Nie no, ale wydaje mi się, że takie bycie razem tylko ze względu na wspaniałe ciało, czy zdrowie nie ma sensu – w końcu kocha się za charakter, a nie za cokolwiek innego. Wygląd – owszem, bywa pomocny, ale nie może stanowić dla nas podstawy w życiu i nie może być przyczyną wybrania osoby, z którą chcemy żyć. A Kamil… owszem, jest przystojny, ale przecież nie to zadecydowało o tym, że z nim zostałam. Okej, na początku, kiedy jeszcze wmawiałam sobie, że nie wierzę w miłość, to może jeszcze tak. Ale później, gdy zrozumiałam, że popełniłam wielki błąd, myśląc, że uczucie między dwojgiem ludzi nie może być większe niż przyjaźń, przyjęłam do wiadomości także to, że wygląd nie ma większego znaczenia jeśli chodzi o człowieka.
Mimo ślimaczego tempa nareszcie nadeszła nasza kolej. Weszłam do pokoju nieco przestraszona, przepuszczając Kamila. Zamknęłam za nami drzwi i przywitałam się z panią Moniką Sałek. Wyglądała na kobietę nieco po trzydziestce, ale jej przyjazny uśmiech wskazywał na to, że nie myśli, iż pozjadała wszystkie rozumy. Po wymianie koniecznych grzeczności powiedziano mi, że mam położyć się na kozetce i podnieść bluzkę powyżej brzucha. Wysmarowano mi mój brzuch zimnym żelem, po czym pani zaczęła po nim jeździć specjalnym urządzeniem.
-          O, widzicie państwo? Tutaj – uśmiechnęła się, wskazując na ekranie ledwo widoczny punkt. – Hm, wszystko wskazuje na to, że za chwilę zacznie się drugi miesiąc ciąży, prawdopodobnie ciąża została poczęta na początku września. – września. Cholera jasna, września… A we wrześniu były Koty Jesienne…
-          Tak się cieszę – uśmiechnął się Kamil – mimo że dalej nie mogę w to uwierzyć. Będziemy rodzicami – ścisnął mi rękę, a w jego policzku ukazał się delikatny dołeczek.
-          Też się cieszę – powiedziałam, uśmiechając się słabo.
Przez następne kilka minut leżałam na kozetce, stresując się niemiłosiernie. Chodziły słuchy, że Cyprian jest bezpłodny, ba! Nawet mi to potwierdził, ale czy mówił prawdę – nie wiedział nikt. Może zmyślił to, tylko po to, żeby w razie czego nie musieć płacić alimentów?! W końcu sypiał z wieloma kobietami, co dobitnie mi udowodnił. Z drugiej strony w pewien dziwny sposób starałam się go zrozumieć – został zraniony i dlatego stał się taki zgorzkniały. A gdybym ja stała się jak tamta jego i rzuciła teraz Kamila, bo coś tam? Każdemu należy się miłość, nawet tym, którzy są w pewnym sensie niepełnosprawni. Wszystkie przeszkody da się pokonać za pomocą miłości…
Bałam się tylko, że Kamil nie do końca zrozumie… I że nie będzie nawet chciał ze mną być i opiekować się moim dzieckiem. I jego także, chciałam w to wierzyć.
Mimo wszystko zaczęło mi się kręcić w głowie i po tym jak starłam żel z brzucha i wstałam, okropnie się poczułam. Pamiętam tylko, że nie kontrolowałam mojego upadku i pani Monika rzuciła się mi na pomoc.
Obudziłam się w jakiejś sali, nie za bardzo wiedząc, co się dzieje. Zobaczyłam tylko Kamila obok mnie, który rozmawiał z kimś, najprawdopodobniej jakąś pielęgniarką. Z trudem zamknęłam i otworzyłam oczy, mój chłopak spojrzał na mnie z uśmiechem.
-          Obudziłaś się, królewno. Trzymaj, napij się zimnej wody, mam nadzieję, że ci się polepszy – uśmiechnął się do mnie. Boże, jemu ten grymas chyba w ogóle nie schodził z twarzy, naprawdę…
-          Dziękuję – mruknęłam, siląc się na odwzajemnienie jego miny. Powoli piłam zimną wodę.
-          Tak się czasem dzieje podczas ciąży – uprzejmie wtrąciła pielęgniarka.
-          No co ty nie powiesz – mruknęłam cicho, tak, żeby nie usłyszała, a głośniej powiedziałam: - Tak, wiem, czytałam sporo na ten temat. – Kamil spojrzał na mnie z dezaprobatą, on słyszał to, co powiedziałam wcześniej i chyba mu się to nie spodobało.
Nie posiedzieliśmy tam za długo, wyszliśmy z poczekalni i zapakowaliśmy się do samochodu. Na szczęście jest pakowny tak, że złożony wózek mieści się bez problemu. Milczeliśmy, Kamil chyba był na mnie trochę zły o to, że się tak wrednie odezwałam do pielęgniarki, ale ja naprawdę uznałam, że ta jej uwaga była wręcz idiotyczna, przecież każda kobieta w ciąży chyba wie o tym, że czasem może zdarzyć się jej zemdleć, czy coś. No litości, mimo że byłam modelką, nie byłam pusta, ani głupia, więc to jej wtrącenie naprawdę nie miało najmniejszego sensu. I jeżeli Kamil ma coś przeciwko, to trudno, ja nie dam robić z siebie głupiej, przepraszam was wszystkich bardzo…
Wróciliśmy do domu. Dzień zleciał dość szybko, jak zawsze gdy Maks wrócił ze szkoły, czułam się jak słońce w zenicie – promieniałam. Rozmawialiśmy, w międzyczasie zadzwonił do mnie Karol, ucieszyłam się jak nie wiem, postanowiłam, że pójdę z nim na spacer, może wstąpimy gdzieś do restauracji, czy coś. No i nareszcie wszystko mu opowiem…
Jako, że Maks bardzo lubił Karola, wchodząc do kuchni, gdzie młody jadł obiad, odezwałam się:
-          Niedługo przyjdzie tu twój kolega – uśmiechnęłam się. Młody wstał od stołu, podszedł do mnie, położył mi rękę na brzuchu i odezwał się.
-          Mój kolega jest w twoim brzuszku – rozczuliło mnie to do reszty i przytuliłam go do siebie. – A kiedy on przyjdzie?
-          Nasz maluch będzie tutaj za jakieś osiem miesięcy, dopiero, niestety. Ale niedługo przyjdzie Karol, a jego też lubisz, prawda? – zapytałam, dalej bardzo szczerze się uśmiechając.
-          Tak, lubię go, jest naprawdę miły. I lubi żartować – uśmiechnął się i przytulił się do mnie.
-          No pewnie, że lubi żarty, kto by nie lubił – rzucił Kamil, zanim zdążyłam coś powiedzieć.
Miałam dziwne wrażenie, że tego dnia miał zły humor. Mimo wszystko przecież uśmiechał się, postanowiłam z nim o tym porozmawiać trochę później, jak jego brat będzie już smacznie spał. Tymczasem z niecierpliwością czekałam na wizytę Karola i moment, w którym wyrwiemy się i wszystko mu opowiem. Miałam nadzieję, że mężczyzna poradzi mi coś konkretnego i zrozumie, że cała sytuacja nie była moją winą. No bo…
…nie przypominajcie mi, że to, że byłam pod wpływem alkoholu wcale mnie nie usprawiedliwia. Ja to dobrze wiem, tyle, że uważam, że gdyby Cyprian nie chciał mnie wykorzystać, to by tego nie zrobił i już, więc jest w tym też jego wina. Nie, żeby mojej winy nie było, przecież mama mnie ostrzegała, że ten mężczyzna to pogromca kobiet i tylko zaciąga je do łóżka, bawi się nimi i pozostawia same sobie. Dlatego nie liczyłam na to, że Karol będzie mnie usprawiedliwiał, tylko pomoże mi jakoś zrozumieć całą zaistniałą sytuację i podpowie, w jaki sposób mam to przedstawić Kamilowi. Bo przecież kiedyś musiałam, nie chciałam, żeby dowiedział się o tym z drugiej ręki. Mogłoby go to zaboleć mocniej - moja nieszczerość niż zdrada.
Czekałam na Karola jak na szpilkach, potem gdy przyszedł nie mogłam się doczekać aż wspólnie wyjdziemy. Potrzebowałam tej rozmowy bardziej, niż ryba wody. Tak, wiem, że wydaje się to nierealne, ale… no chyba każdy z was czegoś takiego doświadczył – chęci rozmowy silniejszej niż chęć zrobienia czegokolwiek. Myślę, że mnie rozumiecie, bo skoro dotarliście aż tu, to chyba musicie mnie rozumieć choć trochę.
W życiu pół godziny nie dłużyło mi się bardziej niż wtedy. Nareszcie, gdy zapadła cisza poprosiłam Kamila o to, by dzisiaj zajął się Maksem, bo chciałabym porozmawiać z przyjacielem i nadrobić ponad miesięczne zaległości. Spojrzał się na mnie i zgodził się, ale zrozumiałam, że w jego oczach znajduje się prośba o to, bym wróciła szybko, bo on boi się, że nie da sobie rady ze swoim bratem. Wydaje mi się, że ta prośba w sumie nie miała sensu, bo jego brat stał się zdecydowanie spokojniejszy, odkąd blondyn uległ wypadkowi. Młody był naprawdę rozumnym dzieckiem i wiedział, że jego brat nie jest tak sprawny jak wcześniej; starał się więc nie utrudniać mu życia. Czasem Kamil miał tego dosyć, bo przytłaczało go to, że nie może sobie poradzić nawet z opieką nad własnym bratem, chociaż sam wziął go w opiekę.
Czasem, podczas naszych długich, nocnych rozmów, zwierzał mi się z tego, że boi się, że matka kiedyś zabierze mu Maksa. Sam nie wierzył wtedy w to, co mówi, bo dla niej dzieci były tylko wpadką i zbędnymi obowiązkami, którym nie podołała i którym nawet nie próbowała podołać. Kamil mówił też, że na pewno będzie walczył o swojego młodszego brata, bo nie chce, żeby z jakichś absurdalnych powodów, ten musiał wrócić do matki. Poza tym już znalazł powód, dla którego jego mama chciałaby „zaopiekować” się swoim najmłodszym dzieckiem – pieniądze. W końcu jej starszy syn na pewno nie pozwoliłby na to, żeby ktokolwiek, kogo kocha cierpiał, więc dawałby pieniądze, byleby tylko mieć świadomość, że u Maksa wszystko w porządku.
Szczerze modliłam się o to, żeby tej kobiecie nie przyszło do głowy zabrać chłopaka do siebie. Zrobiłaby mu tym zbyt wielką krzywdę – słyszałam od mojego mężczyzny, że gdy Cecylia zjawiła się u nich w mieszkaniu, jego brat unikał jej jak ognia. Widać przestał już nawet mieć nadzieję, że otrzyma od niej choć odrobinę czułości, której przecież tak bardzo potrzebował, jako dziecko, jako człowiek.
Tymczasem szłam parkiem tuż obok Karola i nie wiedziałam od czego zacząć, mężczyzna musiał to dostrzec, więc jako pierwszy się odezwał:
-          Kochasz go, prawda?
-          Nie lubię tego pytania. Ale tak, kocham go. Jak cholera.
-          A widzisz, mówiłem, że znajdziesz tego, który udowodni ci, że miłość istnieje – uśmiechnął się.
-          No i w dodatku jestem z nim w ciąży – mimo tego, że ta wiadomość naprawdę mnie cieszyła, to tym razem mruknęłam niezbyt pocieszona.
-          O rany! To świetnie! Będę mógł być wujem chrzestnym? Proszę – uśmiechnął się. – O, może też przy okazji świadkiem na waszym ślubie?
-          O ile odbędzie się przed świętami, to proszę bardzo – odburknęłam.
-          O co chodzi? Ciesz się, jesteś w ciąży z facetem, który cię strasznie kocha, no i ty jego też kochasz. Więc w czym jest problem?
-          W tym, Karol, że nie jestem pewna, czy po świętach dalej mnie będzie kochał. Zdradziłam go i… nie jestem pewna czy to jego dziecko.
-          Co?! – krzyk mężczyzny było słychać w promieniu kilkuset metrów. – I dlaczego akurat po świętach?! O co w tym chodzi, do jasnej cholery?!
No właśnie, o co w tym chodziło? Sama przestawałam rozumieć. Czasem gdy wszystko wydaje się układać, jednocześnie wali nam się na głowy. Życie nie jest normalne. 

*

Dobry wieczór ;)
Dziewiętnaście, proszę bardzo. I naprawdę gorąco polecam "Bez znieczulenia". Piosenka o miłości... i według mnie też o przyjaźni.
Czy mogłabym poprosić czytających o zagłosowanie w ankiecie po prawej na górze? Pytania do bohaterów [KLIK], pytania do mnie [KLIK], proszę.
Pozdrawiam! (:

7 komentarzy:

  1. Boże, Kamil i Berenika są tacy ze sobą szczęśliwi, że aż przyjemnie się o nich czyta. Aż trudno sobie wyobrazić, że początkowo była modelka spotykała się z tym facetem tylko po to, by z nim sypiać... Miłość łącząca tę dwójkę jest silna i ciepła, dlatego muszę przyznać, że należą do jednych z moich ulubionych par :) Mnie również zdenerwowały te spojrzenia rzucane przez ludzi zgromadzonych w poczekalni u lekarza. Jasne, w pewnym sensie chłopak na wózku zawsze będzie budził sensację, ale ja sobie nie wyobrażam tak bezczelnie gapić się na kogoś niepełnosprawnego... W każdym razie cieszę się, że dzidziuś jest zdrowy! Tylko przeraża mnie to podejrzenie, że Cyprian jednak nie jest bezpłodny i to właśnie z nim Berenika zaszła w ciążę. To jej omdlenie również mnie wystraszyło, chociaż to przecież normalne. Szczerze mówiąc czasami można zapomnieć, że Maks jest bratem Kamila. On i Beśka zajmują się nim z taką troskliwością, jakby to było ich dziecko. Nie wyobrażam sobie, by Cecylia miała teraz wyciągnąć rękę po Maksymiliana... Jaka z niej okropna matka! Ma totalnie w nosie swoich synów! Nienawidzę tej kobiety.
    Jestem ciekawa, co teraz powie Karol, kiedy już dowiedział się o wszystkim. Cieszę się, że Berenika ma kogoś, z kim może szczerze porozmawiać, ale mimo wszystko powinna też wyznać prawdę Kamilowi.
    Rozdział sprawił, że coraz bardziej zakochuję się w tej historii. I tak jest za każdym razem ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Przeraża mnie fakt, że Berenika coraz częściej myśli o tym, że to Cyprian może być ojcem dziecka. Co prawda geny nie mają żadnego znaczenia, jednak taka informacja mogłaby zdecydować o przyszłości związku Berki i Kamila, a przecież póki co, są taką udaną parą... mam nadzieję, że główna bohaterka wkrótce odważy się i powie prawdę swojemu ukochanemu. Nie ma co zwlekać, czym dłużej będzie z tym czekała, tym trudniej będzie się jej przyznać.
    Coś tak czuję, że mogą być niezłe problemy z matką Maksa i Kamila. Ta kobieta jest nieobliczalna, wątpię, żeby zaszła w niej jakaś nagła zmiana i jeśli będzie chciała odzyskać swoje dzieci, to tylko dla pieniędzy.
    Jejku, Maks jest przekochany :) Tak ładnie powiedział o tym swoim koledze :) a w zasadzie można by go nawet nazwać bratem.
    Jestem ciekawa, jak zareaguje Karol na słowa Bereniki. Oby jej pomógł, zmotywował.
    Rozdział przecudowny, jak zwykle :) Czekam na więcej!

    OdpowiedzUsuń
  3. Reakcja Karola coś sądzę, że nie będzie zbyt optymistyczna, ale kto by utrzymał nerwy na wodzy, gdyby dowiedział się, że Berenika zdradziła tak wspaniałego faceta jak Kamil!?
    Ludzie potrafią być wredni, naprawdę nie rozumiem niektórych osób, co potrafią bezczelnie patrzeć się na osobę niepełnosprawną lub co gorsze bezmyślnie komentować. Niech pamiętają, że te osoby też mają uczucia :P
    Żyję dalej nadzieją, że to dziecko Kamila :D Jak będzie inaczej, to bardzo się zdenerwuje! -,- :)
    Pozdrawiam.
    /pozorne-szczescie/

    OdpowiedzUsuń
  4. Choćby nie wiem co się stało dla mnie i tak Kamil jest ojcem tego dziecka. A Cyprian? Czy ktoś taki w ogóle wystąpił w tym opowiadaniu? Nie przypominam sobie :)
    Karol zna Berenikę od dawna i nie powinno to być dla niego aż takim szokiem, wiedział, że dziewczyna lubi sobie pobaraszkować i nie przywiązuje się zbytnio uczuciowo :P Bo niby skąd miał wiedzieć, że się tak bardzo zmieniła, skoro ostatnio tylko pinda Liliana była jego oczkiem w głowie a Bereniką się nie przejmował w ogóle.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że Berenika pogodziła się z Karolem. Nie dość, że to dobry przyjaciel, to jeszcze dziewczyna wreszcie mogła się komuś zwierzyć. Noszenie w sobie problemów i ciągłe udawanie przed całym światem, jest bardzo męczące. Każdy musi się czasem komuś wygadać. Mam nadzieję, że Karol przekona Berenikę, aby zdobyła się na odwagę i wyznała prawdę Kamilowi. Oczywiście będzie to bardzo trudne, szczególnie teraz, gdy chłopak jest w szpitalu, ale wierzę w to, że będzie zdolny do wybaczenia. W końcu Beśka pierwszy raz w życiu naprawdę zdołała kogoś pokochać i wierzę w to, że jeden błąd nie zdoła wszystkiego ostatecznie zniszczyć.
    A jeśli chodzi o bezczelne patrzenie się na niepełnosprawnego Kamila, to na miejscu Bereniki bym nie wytrzymała i na pewno powiedziałabym, co myślę o takim zachowaniu. Przecież nie wszyscy mają takie szczęście, by być zdrowym, a wścibscy i bezczelni ludzie tylko utrudniają ciężkie sytuacje.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak myślę i analizuje to wszystko i sama nie wiem, może się powtarzam, ale na prawdę nie wiem, jak zachowałabym się w sytuacji Bereniki. To jest takie jak w dramacie, jak w tragedii, kiedy bohater musi dokonać wyboru, który w żadnym wypadku nie prowadzi do niczego dobrego. Tutaj jest podobnie. Beśka źle się czuje kłamiąc, ukrywając prawdę, ale gdy opowie o tym wszystkim Kamilowi nie wiadomo, co się wydarzy. Ja jednak mam nadzieję, że on zrozumie. Przynajmniej będzie się starał, choć zdrada będzie dużym ciosem dla ich związku. To nie może się skończyć fiaskiem, taka miłość bez względu na wszystko powinna przetrwać...
    Chrzanię już chyba od rzeczy...
    Ps: Nie martw się, prace nad nówką u mnie już ruszyły:) W produkcji są też inne opowiadania, mogę nawet powiedzieć, że ośmieliłam się uderzyć w klimaty fantasy, także może z tego coś śmiesznego wyjść:)
    Pps: ,, Bez znieczulenia'' jest na mojej playliście od jakiegoś czasu. Ja to kocham, prawie tak samo jak Dżem i TSA:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Naprawdę genialny blog. Kiedy następna część ?

    OdpowiedzUsuń