poniedziałek, 25 marca 2013

Dwadzieścia dwa


*

"Nie zamierzam cię truć pigułkami ze słów,
nie potrafię uchronić od smutku.
Moralności mi brak,
pogubiłem się sam
- chciałbym tylko nadzieję
ocalić od zła."



Dziękowałam w myślach Aresowi, że nauczył mnie szybko biegać w tych moich trampkach; jednak mimo spacerów już po chwili bardzo wysokiej prędkości zaczęłam żałować, że nie biegałam z nim na dłuższych dystansach… Czułam jakby powietrze wypalało mi płuca, a mężczyzna biegnący za mną zbliżał się nieubłaganie. Wykrzesałam resztki sił, ale nie starczyło ich na zbyt wiele… Facet dobiegł do mnie, a ja całkowicie opadłam z sił. Postanowiłam się bronić, kopać, gryźć, robić wszystko, byle tylko nie pozwolić się zabić. Siebie i dziecka.
-         Nic… nic ci się nie stało? – wysapał mężczyzna, podbiegając do mnie. Oparł się dłońmi o kolana i próbował spokojnie oddychać, ale wiedziałam, że to nie ten, który wytrącił nóż napastnikowi. Znałam go skądś, tylko nie widziałam jego twarzy… - Wszystko w porządku? – uniósł głowę, chyba martwiąc się, że mu nie odpowiedziałam. Zobaczywszy jego twarz pisnęłam i szeroko otworzyłam oczy. – Hej, źle się czujesz? Berenika? Odpowiedz mi; chcę tylko wiedzieć czy wszystko w porządku, zrobili ci krzywdę?
-         Co z tym… drugim?
-         W sensie z moim kumplem, Grześkiem? Nic mu nie jest, policja jedzie już na miejsce, a on umie sobie poradzić, poza tym podbiegł do nas jeszcze jeden mężczyzna, chcąc nam pomóc.
-         To dobrze.
-         Ale ja pytałem czy z tobą wszystko w porządku, czy nie zrobili ci krzywdy.
-         Nie, chyba nie. Znaczy ten jeden przejechał mi nożem po obojczyku, pod kurtką – rozsunęłam ją lekko i zobaczyłam czerwony materiał bluzki. Normalnie był zielony… - Oj, krew mi leci…
-         Idziemy do ciebie do domu. W ogóle co ci za pomysł przyszedł, żeby tak samej po nocy łazić?
-         Nie wiem, głupia byłam – zupełnie bez powodu w oczach stanęły mi łzy, a już po chwili szlochałam na całego, unosząc dłonie do oczu.
Cyprian spojrzał na mnie; chciał chyba powiedzieć, żebym się nie mazała, ale… nie zrobił tego.
…tak, tam był Wasilewski. Ten, który wykorzystał mnie na Kotach Jesiennych, ten, co do którego nie byłam pewna czy jest bezpłodny. A teraz patrzył na mnie ze współczuciem, jakby to wszystko się nie wydarzyło, jakbym miała do czynienia z innym mężczyzną. Delikatnie dotknął mojego ramienia palcami, ale się odsunęłam. Nie chciałam, żeby mnie dotykał, ale po chwili objął mnie ramieniem i mimo że próbowałam mu się wyrwać nie udało mi się to – jego uścisk był silny, ale zarazem krzepiący i w jakiś sposób delikatny. Naprawdę, czułam się jakbym nie przebywała w towarzystwie tego blondyna, z którym widziałam się w Kotaryniu. A ten w Kotaryniu był inny, niż ten piętnastolatek, który złamał mi serce. Każdy inny… Czy naprawdę ludzie zmieniają się aż tak łatwo? Każde wydarzenie, każda chwila pomaga im stać się innymi?
Opanowałam płacz.
-         Dlaczego mi to zrobiłeś? – zapytałam.
Spojrzałam na niego, niebieskie oczy lustrowały mnie z niesamowitą natarczywością, jakby chciał się mnie nauczyć na pamięć. Takiej zapłakanej, bezbronnej modelki, która zawsze była pewna siebie. Blond włosy stawały się powoli nieco przydługie, a prawie idealne rysy twarzy mąciło teraz wahanie… i poczucie winy. Spoglądałam na niego bardzo niepewna tego, co ma zamiar zrobić, czy powiedzieć, ale on tylko wciągnął głośno powietrze do płuc i je stamtąd  ze świstem wypuścił. Widać było, że musi przemyśleć tę odpowiedź. Zimny, listopadowy wiatr zaszargał połami jego rozpiętej kurtki, a mnie zerwał czapkę, którą mężczyzna złapał w locie.
-         Powinnaś iść do domu. – powiedział, znowu miałam wrażenie, że czuje się winny.
-         Nie odpowiedziałeś na moje pytanie!
Jego usta wygięły się w czymś, co zapewne miało przypominać ten cyniczny uśmiech, którym obdarzał mnie co spotkanie w Kotaryniu. Gdy zrozumiał, że nie wyszło z niego nic spojrzał w ziemię, ale po chwili z powrotem uniósł swój wzrok i pociągnął mnie za rękę. Chciał, bym już poszła do domu, bym nie szargała mu sumienia, zdenerwowałam się za to na niego okropnie.
-         Tak łatwo ci nie pójdzie. Zniszczyłeś mi ostatnie miesiące mojego życia, do cholery jasnej! Nie radziłam sobie z wyrzutami sumienia, nie potrafiłam do końca się przełamać, okazać Kamilowi miłości, którą do niego czuję. I jak myślisz, dlaczego? Przez co? A może przez kogo?! Chciałbyś wiedzieć, prawda?! Mogę ci śmiało powiedzieć… - syknęłam, wściekła. Moje zielone oczy pewnie pobłyskiwały złością, a włosy powiewały na wietrze, dłonie zacisnęłam w pięści. On zaś zaczął mleć moją czapkę w dłoniach.
-         Nie musisz, ja wiem. Tylko, że nie umiem do końca powiedzieć dlaczego to zrobiłem. Teraz… teraz to jest dla mnie niejasne, ale cię po prostu pragnąłem. Chciałem cię mieć. Móc kiedyś powiedzieć: „Widzisz tę piękność? Kiedyś się z nią przespałem!”. Wiem, że to głupie, ale…
-         Boże, Cyprian! Mogłeś sobie wziąć inną piękność, wolną piękność! Nie wiesz nawet, co mi zrobiłeś! A mówiąc o tym Milenie… po prostu… nie będę ci umiała wybaczyć chyba już do końca życia! A tym bardziej, że jestem w ciąży… i nie wiem czy…
-         Czy naprawdę jestem bezpłodny? Ehe, niestety tak. Kinga była zwykłą suką i chciała mnie po prostu zranić, a to był tylko pretekst. No i ja też chciałem ranić ludzi… Chodź już do domu, pewnie czeka na ciebie ojciec dziecka.
Powiedział to i zaczął iść, ale po chwili się zatrzymał. Nie wiedział właściwie gdzie mieszkam, więc musiałam go pokierować. Teoretycznie mogłam już dać sobie radę sama, ale… wolałam nie ryzykować. Przysięgłam sobie, że już nigdy więcej nie wyjdę sama w nocy z domu… Kamil widząc mnie i Cypriana w progu zdziwił się niesamowicie, ale bez słowa wpuścił nas do środka. Weszłam do salonu i usiadłam, znowu praktycznie płacząc. Wielki bukiet róż, nie wiem jak załatwiony o tej porze, a przy nim mała karteczka. Wstałam i podeszłam do kwiatów, otwierając ją, zobaczyłam napis „Przepraszam”; wzruszyło mnie to. On jest był kochany… Mężczyźni chcieli mnie zatrzymać, Kamil chyba odczuwał potrzebę zadania mi kilku pytań na temat tego, co się stało, ale ja poszłam do naszej sypialni, gdzie spał Ares. Gdy weszłam obudził się i swoim czarnym, zimnym, mokrym nosem musnął mnie po łydce. Usiadłam naprzeciwko niego po turecku i podrapałam go za uchem, czule przepraszając za mój brak uwagi dla niego w ostatnim czasie, ale teraz chyba musieliśmy sobie odpuścić biegi, bo byłam w ciąży. Pies spojrzał na mnie, jakby wszystko rozumiejąc, poklepałam go po karku i pozwoliłam mu dalej spać, ale on usiadł, patrząc na mnie z niepokojem. Wiecie, że zwierzęta wyczuwają nastroje ludzi? Moje także ma taki szósty zmysł. Wstałam i zdjęłam kurtkę, potem bluzkę, z jednej z szafek w moim pokoju wyciągnęłam jakiś środek do dezynfekcji ran, ale nie za bardzo wiedziałam jak mam sobie zabandażować obojczyk, więc zawołałam Kamila. Podjechał do mnie, ale stwierdził, że nie umie tego za bardzo zrobić, tym bardziej, że nie mógł wstać. Zawołał więc Cypriana, który miał mi pomóc. Czułam się trochę niekomfortowo, stojąc przed nim i za górną część garderoby mając tylko stanik, w którym jedno ramiączko, prawe, zostało przecięte. Mężczyzna wziął bandaż i stwierdziwszy, że rana nie jest głęboka, zaczął ją bandażować, pierwsze dotknięcie zimnymi palcami sprawiło, że drgnęłam, co on skwitował żartobliwym „Nie bój się”. Powróciła ochota uderzenia go w twarz… mocnego uderzenia. Patrzyłam na niego z niechęcią, mimo że przecież praktycznie uratował mi tamtego dnia życie i jeszcze w delikatny sposób bandażował bolące ramię. Gdy skończył, podziękowałam, poprosiłam go o wyjście i położyłam się spać, nawet nie chciało mi się zmywać z siebie całego dnia.
Po raz pierwszy od długiego czasu przyznałam Cyprianowi (tylko w myślach oczywiście), że chyba coś w nim drgnęło, zmieniło się i że teraz może byłby nawet skłonny pomóc mi w wyjaśnianiu wszystkiego Kamilowi. Znowu nie bałam się przyszłości, zawierzyłam losowi, bo nawet jeśli miało stać się coś niedobrego, to przecież… przecież kiedyś na pewno wszystko się ułoży. Musi.
Zasnęłam.
Obudziłam się w południe następnego dnia, słyszałam, że Kamil rozmawia z kimś przez telefon. Prawdopodobnie z kimś z policji… tak, prosił, bym mogła przyjść złożyć zeznania po południu. Ktoś, rozmawiający z nim zgodził się na to i dwudziestoczterolatek rozłączył się.
-         A czemu Berenika jeszcze śpi? – usłyszałam głos Maksymiliana.
-         Wiesz, braciszku, wczoraj ktoś chciał jej zrobić coś bardzo złego i jest zmęczona. Musi się wyspać.
-         Już się wyspałam – powiedziałam, stając w drzwiach. Blondyn zmierzył mnie spojrzeniem, jakby chcąc skontrolować czy wszystko ze mną w porządku, zmarszczył brwi, natomiast Maks uśmiechnął się promiennie.
Podbiegł do mnie, przytulając się, a ja poczułam ból w nogach od biegu i pieczenie ramienia. Nie wiedziałam czemu Kamil nic nie mówi, ale oddałam uścisk małego i podeszłam do mojego chłopaka, chcąc mu wszystko wyjaśnić. Wyglądał, jakby tego nie potrzebował, jakby to on chciał wyjaśnić wszystko mnie. Maks wyczuwając powagę sytuacji poszedł do siebie, a ja spojrzałam blondynowi w oczy. I od czego tu zacząć? Zaczął jednak on.
-         Przepraszam za wczoraj, chociaż myślę, że to teraz ma mniejsze znaczenie. Ja… po prostu nie wiem, co bym zrobił, gdyby tobie stała się większa krzywda. Zabiłbym skurwieli. – zacisnął dłonie w pięści. – Musisz dzisiaj zeznawać, wsadzą ich do więzienia, myślę, że może to lepiej dla nich, bo jakby pozostali na wolności, to ja… ja…
-         Nie mów, nie warto. Nic się przecież nie stało.
-         Ale mogło…
-         Ale się nie stało, na szczęście. Złożę przeciwko nim zeznania. – zapadło chwilowe milczenie. – Kocham cię, Kamil. – uśmiechnął się.
-         Tak, wiem. Ja ciebie też – podeszłam do niego i pochyliłam się nad nim, całując delikatnie w policzek. Byłam cholernie zmęczona, ale musiałam wykrzesać z siebie jeszcze odrobinę energii na ten dzień, by złożyć zeznania, a później… później, żeby poradzić sobie z rzeczywistością.
Tak bardzo chciałam wyjechać do Kotarynia i pozostawić sprawy swojemu biegowi, ale przecież nie mogłam. Musiałam przecież znaleźć sobie pracę (tak, postanowiłam zapytać Lilianę) i… i przecież chciałam wykorzystać każdą chwilę z Kamilem jak najlepiej. Zostało mi półtora miesiąca, a jak to miało być później? 

*

Teoretycznie przejściowy, ale kurczę, lubię ostatni dialog tego rozdziału ;3

Za oknem śnieg, w kalendarzu wiosna. CO TO JEST, się grzecznie pytam...
A ja chora. Rozdział byłby w weekend, ale cóż, choroba nie wybiera.
Ej, serio jestem taka przewidywalna? Bo to, że Milena okazała się wredna, to nic dziwnego, takie rzeczy przekazuje się podświadomie, tym bardziej w narracji pierwszoosobowej, ale skąd wiedzieliście, że Cyprian...?
Do zakończenia Bereniki Kai Król zostały już tylko cztery rozdziały i epilog.

Pytania do bohaterów [TU]
Pytania do mnie [klik].

Pozdrawiam ;)

7 komentarzy:

  1. Hah! Po prostu pobudzasz nasze mózgi do myślenia, nie jesteś przewidywalna :D lub też tak bardzo zżyliśmy się z bohaterami, że ich zachowania i zamiary nie są nam obce.
    Cyprian mnie przeraża O_o Może on ma jakieś rozszczepienie osobowości czy coś xD W każdym razie to dość dziwne, żeby z prawie gwałciciela zmieniać się w kogoś tak czułego i opiekuńczego.
    Ciągle mam przeczucie, że Kamil już o wszystkim wie. Zapewne jego odmienne zachowanie jest związane z wypadkiem, lecz nie wykluczam też drugiej opcji.
    Dobrze, że Beśka uszła z tego cało. Gdyby coś stało się jej dziecku... tragedia, wolę nawet o tym nie myśleć.
    Całe szczęście, że Cyprian nie może być ojcem. Odetchnęłam z ulgą, czytając to.
    Tymczasem Berenika powinna jak najprędzej przyznać się do winy. Nie ma co tego ciągnąć.
    Genialny rozdział, pełen emocji :* Kuruj się i szybko publikuj nową notkę! :*

    OdpowiedzUsuń

  2. Chociaż zazwyczaj jestem lakoniczna dziś trochę się rozpiszę:
    Nieeeee(wiję się i płaczę)dlaczego Cypek???
    To raz. Trochę przewidywalna jesteś.
    A teraz do treści.
    Cyprian jest kretynem i chujem który zachowuje się jak dzieciak który chce mieć satysfakcję z tego że coś zrobił. Zwyczajna szczeniacka satysfakcja.
    Ostatni dialog bardzo fajnie ci wyszedł, chociaż trochę mało prawdopodobne żeby dziewczyna ledwo uratowała się od gwałtu i nie wzięli by jej na komisariat od razu i na badanie.
    Przez chwilę nawet myślałam zę zacznie ronić po tym biegu gdy przeczytałam 'nie pozwolić się zabić. Siebie i dziecka.'
    I ostatnie, właściwie przedostatnie słowo moje:
    JAK MOŻESZ KOŃCZYĆ ZA CZTERY ROZDZIAŁY???
    Co się z nami stanie? Gdzie się podziejemy bez jedynej i prawdziwej obyczajówki???
    A teraz REKLAMA
    Może nie obyczajówka, ale fabularna powieść o mordercy tworzy się od tygodnia na moim nowym blogu:
    adelstan-howard.blogspot.com
    Zapraszam i błagam Błagam niech ktoś zajrzy! I na to i na mój drugi blog. To naprawdę mnie cieszy jak widzę dużo wyświetleń.

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej. A jednak to Cyprian, w sumie kogo innego mialabym sie spodziewac!? Najwazniejsze ze on byl tym kto Beske uratowal a nie na odwrot. Jednak ja uwazam, ze nie odkupil swoich win..nie jest wytlumaczeniem to, ze bohaterka mu sie bardzo podobala...to znaczy, ze teraz wszyscy faceci moga ,,zaliczac dziewczyny,, bo pozadanie jest wieksze od przyzwoitosci!? Dla mnie to lekko nienormalne. 4 rozdzialy..chyba nie piszesz serio ;( o mamo ale jestem ciekawa jaki koniec szykujesz bohaterom ;)) pozdrawiam. \pozorne-szczescie\

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również spodziewałam się Cypriana - nie wiem, po prostu był moją pierwszą myślą, chociaż takie bohaterskie zachowanie kompletnie do niego nie pasuje. No i moje przypuszczenia się sprawdziły... Kompletnie nie ogarniam zachowania Wasilewskiego. Najpierw niemalże zgwałcił Berenikę, a potem obronił ją przed napastnikami, odprowadził do domu i tak troskliwie się nią zajął. Może jednak ten facet nie jest do końca pozbawiony uczuć? Co prawda jego pobudki w zaciągnięciu Beśki do łóżka były żałosne i prymitywne, ale w tym rozdziale pokazał się od lepszej strony. Nie zmienia to jednak faktu, że mu w ogóle nie ufam. Poczułam ulgę, kiedy potwierdził, że jest bezpłodny, ale gdzieś we mnie pozostaje jeszcze ziarenko wątpliwości.
    Jezu, naprawdę się cieszę, że Beśka wyszła cało z tych opresji... Tak niewiele brakowało! Nie wiem, jakbym zniosła, gdyby stała się jej jakaś krzywda. No i Kamil... Przecież złamałoby mu to serce, zwłaszcza po tym, jak się pokłócili. Mam nadzieję, że Berenika złoży wyczerpujące zeznania, a tych dwóch gnojków trafi za kratki. Kto wie, może już mają coś na sumieniu, a tamta próba gwałtu była kolejną?
    Kurde, takie emocje... Ostatnio zarzucasz nam sporą dawkę adrenaliny. Ale ja to zdecydowanie uwielbiam ;D
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie chodzi o to, że jesteś przewidywalna - przecież nie wiemy w jaki sposób Beronika powie o "zdradzie" Kamilowi i czy ten jej wybaczy. Nie wiem czy przygotowywać się psychicznie na happy end czy raczej na tragic end. To, że Cyprian jej wtedy pomógł można było przewidzieć - albo on albo Karol. No chyba, że wprowadziłabyś nowego bohatera, ale czytelnicy zawsze obstawiają kogoś znajomego:D
    Z drugiej strony ta jego zmiana mnie totalnie zaskoczyła :O na początku nie było powiedziane wprost że to Cyprian, a ja jak czytałam to pomyślałam: "Nieee... To nie Cyprian. On by tak nie mówił. Więc kto? Kamil zaczął chodzić?:O" hahahahah. A jednak okazało się, że Cyprian ma głębię:D
    I chociaż w każdym rozdziale działał mi na nerwy, dziś dla odmiany zrobił na mnie pozytywne wrażenie - taki słodki i kochany, a na dodatek waleczny, hahahhaha:D Gdybym go wcześniej nie znała, polubiłabym go:D
    I dobrze, że się pojawił, a Beronice nic się nie stało. Za dużo tragedii i tak ją już spotkało.
    Wesołych świąt i powrotu do zdrowia :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że to będzie Cyprian. Niekoniecznie chodzi tu o to, że jesteś przewidywalna. Właściwie z samej treści poprzednich rozdziałów nie dało się wywnioskować, że to właśnie ta postać okaże się być wybawcą Bereniki. Po prostu Cyprian idealnie pasował mi w tej roli, sama nie wiem dlaczego. Szczerze mówiąc nie przepadałam za nim od samego początku, ale teraz, po tym rozdziale, zaczynam go lubić. Chyba nie jest on taki bezwzględny i bezuczuciowy, jak mogłoby się wydawać. To po prostu człowiek, którego ktoś kiedyś bardzo zranił. No cóż, szczerze mówiąc uwielbiam takich bohaterów - osoby, które udają przed całym światem, że nie mają sumienia, chociaż wiadomo, że tak naprawdę są to ludzie z cudownymi osobowościami.
    To kolejny z wielu rozdziałów, w którym doskonale widać wielką miłość Kamila do Bereniki. Mimo tego, co dziewczyna zrobiła, nie powinna się tak bardzo obawiać reakcji swojego chłopaka, gdy wyzna mu prawdę. Z każdym kolejnym zamieszczanym tu postem utwierdzam się w przekonaniu, że Kamil jest w stanie wybaczyć głównej bohaterce wszystko.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
  7. Można było się domyślić, że to będzie Cyprian, bo tak jakoś nikt inny nie przychodził mi na myśl:) Najpierw było o mnie wielkie ,,WTF''. Zdenerwowałam się, ze on ma jeszcze czelność rozmawiać z Bereniką, ale to, że potrafił się przełamać i przyznać do błędu... Nie powiem, zrobiło na mnie wrażenie. Dobrze, że dziewczynie i dziecku nic się nie stało, nie przeżyłabym tego.

    OdpowiedzUsuń