"Poginęły mi rady od mamy,
by w zimie się ciepło ubierać,
nie zadawać się z chuliganami,
cholera!"
by w zimie się ciepło ubierać,
nie zadawać się z chuliganami,
cholera!"
Pierwszy listopada,
dzień odwiedzania grobów. Razem z Kamilem byłam pomodlić się przy grobach jego
dziadków, potem pojechałam odwiedzić groby moich do Kotarynia. Zobaczyłam się z
rodzicami, którzy ucieszyli się z mojej wizyty, a także z siostrą mojej mamy,
Heleną. Nie było niestety okazji, żeby porozmawiać z mamą na osobności, a przez
telefon nie lubiłam rozmawiać ani ja, ani ona. Musiałam więc poczekać do następnej
wizyty, by z nią porozmawiać, ale tak konkretnie, długo i poważnie.
Weszłam do domu, w
którym panował półmrok. W sumie nie było późno, ale szybko zapadał zmierzch,
więc godziny wieczorne nie sprzyjały spacerom. Miałam wejść do sypialni,
bo nigdzie indziej nie znalazłam Kamila, więc musiał być tam. Nie weszłam do
pokoju, pozostając jedynie przy uchylonych drzwiach. Zobaczyłam mężczyznę
mojego życia, leżącego na łóżku. Od poniedziałku – miał jeszcze dwa dni swobody
– zaczynał rehabilitację. Mimo to wściekał się na siebie, że nie może nic
zrobić. Próbował poruszać swoimi nogami, wyraźnie już zdenerwowany, nie mogłam
tego nie wyczuć, mimo tego nie odezwałam się. Patrzyłam zza uchylonych drzwi na
próby mężczyzny, który ściskał swoje udo i podnosił nerwowo w górę, po czym je
opuszczał, i słuchałam słów, które jak na niego były bardzo wulgarne. Nigdy
wcześniej nie widziałam go w takim stanie, tak bardzo sfrustrowanego,
wściekłego wręcz.
-
Cholerne nogi, pieprzony wypadek, głupie życie! Nigdy
nie układa się tak, jakbym chciał! Zawsze musi być coś nie tak, zawsze coś musi
się spieprzyć! I dlaczego, co ja ci zrobiłem, Boże?! No co?! Wiem, mam Beśkę,
mam ją, ale jednocześnie wiem, że jej nie mam. Ona nie należy do mnie, ona jest
wolna, w każdej chwili może mnie zostawić i nie wrócić – miałam już się
odezwać, ale coś kazało mi milczeć i wpatrywać się w zrozpaczoną twarz mojego
chłopaka. Serce rozpadało mi się na kawałki, gdy go takiego widziałam. – Ale
nie zrobi tego. Ona mnie kocha, ja to wiem i… Boże, po co ja do ciebie mówię.
Nie pomożesz mi, na pewno nie bezpośrednio. Pieprzone nogi! - rzucił, a potem zaprzestał prób poruszenia
nogą.
-
Nie wszystko tak od razu, kochanie – powiedziałam,
wchodząc do pokoju. Podeszłam do pokoju i pocałowałam go w czoło, to podobno
uspokaja. Mnie w każdym razie jego miękkie usta na moim czole zawsze
uspokajały. – Od poniedziałku idziesz na rehabilitację, na pewno wtedy będzie
lepiej…
-
Nic nie będzie lepiej! Nie rozumiesz mnie! Nie wiesz
jak to jest!
-
Masz rację, nie wiem jak to jest, ale staram się
zrozumieć to, jak się czujesz.
-
Chcesz wiedzieć jak się czuję?! To nagle zostaw swoje
całe życie, usiądź na wózku i miej perspektywę tego, że swoje nogi odzyskasz
dopiero za parę miesięcy! No proszę, on tam stoi, masz, siadaj i jedź!
-
Kamil, proszę cię…
-
Nie zaczynaj znowu, tak? To chciałaś powiedzieć?! Mam
już dosyć tego wszystkiego, całego gadania, będzie dobrze, będzie dobrze! Nie
jestem w stanie nawet porządnie zająć się Maksem, odebrać go ze szkoły, zrobić
cokolwiek! Nie mogę gotować, bo wszędzie blaty są za wysokie! Daj mi spokój
Beśka, bo ja chcę wrócić do pracy, a nie mogę, przez jakiś głupi wypadek, bo
debil, który teraz jest przesłuchiwany, we mnie wjechał! Nie rozumiesz nic!
-
Ale próbuję! Nie wyżywaj się na mnie! – krzyknęłam,
ale w moich oczach gromadziły się powoli łzy. Zamrugałam gwałtownie, by nie
pozwolić im mnie opanować, odezwała się we mnie jednak ta wrażliwsza strona. –
Jest przesłuchiwany? To chyba dobrze – powiedziałam cicho, łamiącym się głosem.
Zawsze tak było, gdy kłóciłam się z kimś, na kim mi zależało, potrafiłam wziąć
całą winę na siebie, byle już przestać, a gdy wojnę słowną prowadziłam z osobą,
której nie lubiłam mogłam ją toczyć wręcz latami.
-
Tak, jest przesłuchiwany, przecież ci powiedziałem!
Ale to nienajlepiej, bo to syn komendanta, więc praktycznie rzecz biorąc nie
mam żadnych szans!
-
Masz szanse, zawsze są jakieś szanse…
-
Sprawiedliwość jest ślepa, wiedzę, że podobnie jak
ty, skoro widzisz wszystko w różowych barwach – warknął, a ja nie
powstrzymywałam już łez.
-
Ja… chyba pójdę… - szepnęłam, bo gardło mi się
ścisnęło. – Ja po prostu chciałabym, żeby było dobrze… - dodałam, stojąc w
progu.
-
Beśka! Przepraszam! – usłyszałam jego krzyk, gdy
zamykałam za sobą drzwi.
No i co ja miałam teraz
zrobić? Uspokoiłam się trochę i zadzwoniłam do Liliany. Zapytałam się, czy mogę
do niej przyjść, zgodziła się, chociaż trochę zdziwiona. Karola nie było w
domu, więc gdybyśmy się pobiły, nie miałby nas kto rozdzielić… Niemniej jednak
nigdy nie czułam się aż tak samotna jak wtedy. Nawet nie miałam komu
opowiedzieć o tym, że po raz pierwszy ja i Kamil się pokłóciliśmy… Właściwie to
Kamil ze mną…
Ale nie powinnam mu
mieć tego za złe. Ja powinnam go zrozumieć, bo przecież po takim wypadku
wszystko może się dziać w psychice człowieka. Tak bardzo chciałam go zrozumieć,
a nie mogłam, bo taki wypadek nie jest dobrym zdarzeniem; jazda na wózku
potrafiła działać destrukcyjnie. Sama słyszałam przecież, że chodzi o tę
kraksę. Z drugiej strony nie potrafiłam zrozumieć jego obaw na temat tego, że
go zostawię; zapewniałam go o tym, że nie pozostanie sam wielokrotnie, a mimo tego on ciągle miał
wątpliwości. I dlaczego? Dlaczego? Przecież chyba nie byłam dla niego zła,
okazywałam mu uczucie, odkąd tylko zrozumiałam, że go kocham… Po raz kolejny
musiałam zamrugać szybko oczami, ponieważ łzy chciały spłynąć po moich
policzkach. Nie powinnam się przejmować, przecież wiele par kłóci się niemal co
tydzień, pomyślałam, ale zaraz odezwała się moja druga część: Tak, one się
kłócą. Ale nie ty i nie Kamil. On jest inny…
Nie, nie miałam mu za
złe tego, że powiedział mi to wszystko. Jeśli miał dość tych moich słów, to
może nawet lepiej? Przynajmniej pozbył się złych emocji.
Doszłam do domu Liliany
i zobaczyłam zapalone światło w jednym z pokoi. Zadzwoniłam dzwonkiem, po kilku
minutach otworzyła mi uśmiechnięta, niska osóbka. Weszłam do środka, oglądając
jednocześnie przedpokój. Muszę przyznać, że spodobało mi się tu, pomarańczowe
ściany komponowały się idealnie z żółtym dywanikiem, położonym na środku. Na
wprost mnie zobaczyłam salon, z zielonym, miękkim dywanem i fioletowymi
ścianami. Okna były naprzeciw drzwi wejściowych, ale były małe. W rogu
pomieszczenia stał szary fotel, wyglądający na wybitnie miękki. Obok niego stał
mały, drewniany stoliczek, a następny do niego był drugi fotel. Siedząc na nich
można było oglądać telewizję, bo telewizor był wbudowany w ścianę, naprzeciw
tych foteli. W pomieszczeniu znajdowała się jeszcze sofa, również w szarym
kolorze, wyglądająca na tak samo miękką jak fotele. Na ścianach znajdowały się
półki, zrobione z jasnego drewna, stały na nich książki, a także na jednej,
malutkiej półeczce, stał kominek zapachowy, z którego unosiła się para,
wypełniając pomieszczenie zapachem wanilii. Oprócz tego przy jednej ze ścian
zobaczyłam jeszcze trzy szafki, wykonane chyba z tego samego drewna, co
półeczki, na których poustawiane były właśnie lektury.
Byłam nieco zaskoczona
wyglądem pomieszczenia, bo bardzo mi się tam spodobało. Liliana od razu
podążyła do kuchni zrobić herbaty, mimo iż zaoponowałam – nie było mi to
potrzebne, wszak weszłam tam tylko na chwilę. Przez ten czas, w którym Liliany
nie było w salonie zastanawiałam się jak miałabym niby to wszystko pogodzić –
pracę, którą chciałam podjąć, opiekę nad Maksem, wożenie Kamila na
rehabilitację i jeszcze niezbyt częste zamykanie Aresa w domu? Przecież nie
mogłam się rozdzielić jakkolwiek bym chciała…
Spojrzałam na Lilianę,
która zaprosiła mnie do zajęcia jednego z foteli. Wyglądała prawie tak samo jak
wtedy, gdy się poznałyśmy, z tym, że teraz loczki były trochę bardziej
poplątane, a oczy niepodkreślone makijażem. Tak samo jej strój był mniej dbały
– zwykłe dżinsy i koszulka z jakimś nadrukiem. Mimo wszystko była urocza. Wtedy
nazwałam ją słodką, teraz tak bym o niej nie powiedziała. Nie uśmiechała się,
była poważna, wiedziałam, że mimo wszystko chce zacząć ze mną od nowa.
Spojrzała na mnie, wzięła głęboki wdech i po raz kolejny posłała mi swoje
czekoladowe spojrzenie.
-
Wiem, że nie miałyśmy najlepszego startu. Dałam
wielką plamę, chcąc mieć Karola tylko dla siebie. Nigdy nie uważałam, że jesteś
jakaś wredna, głupia, czy coś, ale bałam się, że odbierzesz mi faceta – sama
rozumiesz, jesteś śliczna, znasz go chyba najlepiej ze wszystkich i w ogóle.
-
My się tylko przyjaźnimy… - mruknęłam.
-
Tak, wiem, teraz wiem. No i to był mój błąd, bo Karol
snuł się jak duch po domu, a ja wiedziałam, że to w pewnym sensie przeze mnie i
aż mnie skręcało w środku.
-
Daj spokój, to już nieważne. Ja po prostu chcę, żebyś
wiedziała, że nie zamierzam zabierać ci Karola w żaden sposób, po prostu czasem
wyrwę ci godzinę twojego czasu spędzonego z nim, dając ci szansę na spotkanie z
przyjaciółką. – Liliana pobladła i spuściła wzrok.
-
Bez sensu, ja nie mam przyjaciół – wymamrotała. – Ale
to nie czas na takie zwierzenia, co cię jeszcze do mnie zaprowadziło?
-
Chęć nowego startu – wyszczerzyłam zęby w uśmiechu. –
I może poszukiwanie przyjaźni? – odniosłam się do jej poprzedniej wypowiedzi,
po chwili dodając: - Ja też nie mam przyjaciółki, bo chyba Karol się nie liczy
jako przyjaciółka, ty powinnaś o tym wiedzieć najlepiej – wyszczerzyłam się po
raz kolejny.
-
No przyjaciółką to on nie jest – przyznała,
uśmiechając się w charakterystyczny sposób i kiwając gorliwie głową.
-
Nie chcę znać szczegółów – zaśmiałam się głośno.
Gadałyśmy do późnych
godzin wieczornych. Okazało się, że Karol jest u rodziców i ma tam spędzić
jeszcze dwa dni. Całkiem dobrze nam poszedł ten nowy start.
Kiedy poznałam Lilianę?
Nie powiem nigdy, że wtedy, gdy do mojego mieszkania przyprowadził ją Karol,
ale na to pytanie odpowiedź będzie brzmiała: od dnia, w którym pokłóciłam się z
Kamilem. Zaprosiłam Lilę do siebie i właśnie wtedy rozdzwonił się mój telefon –
na wyświetlaczu mój chłopak. Bez wahania odebrałam, prosił mnie, bym wróciła
już do domu, powiedział też, że przeprasza za wszystko, co powiedział i że
czeka z niespodzianką w domu. Postanowiłam się więc pozbierać – pożegnałam się
buziakiem z Lilką i wyszłam z domu. Skontrolowałam godzinę, trochę przed
dwudziestą trzecią. Miałam zamiar wrócić skrótem. Szybkim krokiem pokonywałam
ulice, mając dziwne uczucie mrowienia na karku – zawsze w ten sposób objawiał
się u mnie strach. Miałam nadzieję, że te moje przeczucia nie sprawdzą się. Szkoda,
że się myliłam, poczułam zimne dłonie na nadgarstku i spróbowałam się wyrwać,
wykonując dźwignię na kciuk, której nauczył mnie tata, ale ten ktoś pociągnął
mnie za włosy. Zabolało jak cholera, ale spróbowałam się obronić, nie tracić
zimnej krwi, mimo serca walącego w piersi ze strachu. Kopnęłam przeciwnika w
kolano, bo jego intencje były chyba jasne, prawda? Zaczęłam jednocześnie
krzyczeć, no ale błagam, kto łazi skrótami po nocy? Na pewno nikt inteligentny;
mężczyzna, którego twarzy nie widziałam puścił moje włosy, próbując opanować
ból kolana, ale za to złapał mnie ktoś inny, przyciągając do siebie w ten
sposób, że przylegałam do niego całym ciałem. Poczułam coś zimnego na szyi, to
było ostrze noże, a napastnik szepnął:
-
Chcesz tego?
-
N…nie, oczywiście, że nie… - odparłam, bojąc się
poruszyć. Facet mógł mi poderżnąć gardło w każdej chwili, więc bałam się nawet
oddychać.
-
To siedź cicho. Jeden głośniejszy krzyk i będzie po
tobie – delikatnie przejechał ostrzem po moim obojczyku w ten sposób, że
pociekła mi krew, miałam ochotę zapiszczeć, ale się powstrzymałam. Powiedział
coś przed chwilą… - I tak ma być – zaśmiał się, podczas gdy drugi napastnik
opanował ból.
Pierwszy z nich zaczął
się cofać, a ja razem z nim. Wiedziałam, co ma zamiar zrobić. Gwałt. Na własne
życzenie, bo kto jest tak głupi, żeby chodzić skrótami po nocy? Tylko ja…
Mężczyzna, który się
cofał, ciągnąc mnie zaczął mi zdejmować kurtkę, w tym momencie nadeszła pomoc.
-
Zostawcie ją.
-
Bo co? – mężczyzna stojący za mną zrezygnował ze
zdejmowania ze mnie kurtki i zostawił mi ją wpół rozpiętą.
-
Bo nie skończy się to dla was dobrze…
-
Tak? Dla niej też nie – przycisnął mi nóż do gardła,
a ja odsunęłam się lekko od ostrza. Nie wiem skąd, ale znałam głos, mężczyzny,
który stanął w mojej obronie.
-
No właśnie – dodał drugi, który był znacznie większy
od trzymającego mnie. Kościsty uścisk wzmocnił się jeszcze bardziej, zadrżałam.
-
Nie róbcie jej krzywdy. Nie należy jej się.
-
Dlaczego?
-
Dlatego! – krzyknął, a ktoś z tyłu wytrącił nóż
trzymającemu mnie i odepchnął go w ten sposób, że mogłam swobodnie uciekać.
Może to nie było
najlepsze z mojej strony wobec ludzi, którzy stanęli w mojej obronie, ale
wykorzystałam sytuację i zaczęłam uciekać. W międzyczasie wyjęłam telefon i
zadzwoniłam na policję, nerwowo trzęsąc się. Obiecali szybki przyjazd, a ja
spróbowałam wyrównać oddech. Powinnam tam wrócić i sprawdzić, czy moim
wybawicielom nic się nie stało, czy też uciekać czym prędzej do domu?
Moje wątpliwości
zostały rozwiane, gdy zobaczyłam biegnącą w moim kierunku męską sylwetkę.
Chyba miałam kłopoty…
*
WOW.. Końcówki się kompletnie nie spodziewałam! Umiesz zadziwić ludzi, naprawdę! Przy tej akcji od razu serce zabiło mi szybciej ;) Beśka też się pewnie nieźle przeraziła. Najpierw miły wieczór z Lilianną, a później taka akcja! Uwielbiam jak piszesz. Naprawdę, nie mam pojęcia czego się mogę spodziewać przy następnym rozdziale. Kim był jej wybawiciel? Czyżby Cyprian? Nie wiem czemu, ale od razu pomyślałam o nim. Nie mogę się już doczekać wyjaśnień :)
OdpowiedzUsuńPozdrowienia
Tak samo jak koleżanka wyżej pomyślałam o Cyprianie, hahahahaha! Ale czyżby był z niego taki chojrak? Przecież on sam mógłby się dołączyć do ich "zabawy", no chyba że się zmienił w bohatera:D Rozdział genialny (czego mogłam się spodziewać:D), ale Kamil mnie trochę wpienia tym marudzeniem - wiem, że sama nie zachowywałabym się lepiej na jego miejscu, a na dodatek on jest facetem i to, że czuje się taki bezradny i ograniczony to pewnie dla niego niezła tortura. Nie ma nic gorszego niż taka bezradność... Jeszcze jak się dowie, że ktoś próbował się dobrać do jego kobiety, a on w tym czasie siedział w domu to będzie miał kolejne powody do "płaczu"... Biedny Kamil :(
OdpowiedzUsuńCzekam na ciąg dalszy:D
Mój Boże... Powinnam Cię zabić za skończenie rozdziału właśnie w takim momencie. Ale może po kolei...
OdpowiedzUsuńWcale, a wcale nie dziwię się bezsilności Kamila. Nie dość, że miał tak poważny wypadek i cierpi na tym jego zdrowie, to na pewno dobija go przede wszystkim fakt, iż jest niesamodzielny. Jako dojrzały facet chciałby sam wszystko załatwiać i wspierać swoich najbliższych, a tymczasem ciężar wszystkich obowiązków spadł na Berenikę. Swoją drogą podziwiam ją. Jest naprawdę dzielna, bo sama się wszystkim zajmuje. Ta ich kłótnia była naprawdę nieprzyjemna, ale sądzę, że prędzej czy później by do niej doszło. W końcu od dłuższego czasu atmosfera była napięta. Ale mam nadzieję, że para sobie wszystko wyjaśni.
Naprawdę się cieszę, że Beśka wykonała pojednawczy krok w stronę Liliany. Ja naprawdę nic nie mam do dziewczyny Karola, a po tym rozdziale - naprawdę ją polubiłam. Może obie będą z czasem przyjaciółkami? Sądzę, że każda z nich tego potrzebuje.
No i końcówka... JEZUS MARIA BEŚKA, UCIEKAJ! TEN SUKINSYN CHYBA CIĘ GONI! Strasznie się bałam i nadal boję o naszą bohaterkę... Prawie została zgwałcona, ochronił ją jakiś tajemniczy gość (czyżby Cyprian?), ale oprawcy chyba sobie z nim poradzili i jeden zaczął gonić dziewczynę. Oby dała sobie radę. I niech ta cholerna policja przyjedzie jak najszybciej!
Niemniej rozdział emocjonujący, trzymał w napięciu. Czekam na ciąg dalszy :*
Więc tak:
OdpowiedzUsuń1. Szczerze mówiąc nie spodziewałam się, że Beśka kiedykolwiek zacznie dogadywać się z Lilką ale to chyba dobrze, że jednak odnalazły wspólny język :)
2. Kamil nie powinien tak krzyczeć na Beśkę, przecież to nie jej wina! Ona chce mu tylko pomóc i stara się zrozumieć sytuację w jakiej się znalazł. Ok, wiem, że przechodzi trudny okres i złości się na cały świat, ale to i tak nie w porządku wobec dziewczyny i nie usprawiedliwia jego zachowania.
3. Kiedy Beśka postanowiłam iść na skróty miałam jakieś złe przeczucie. I tak jak u poprzedniczek, pierwsze co przyszło mi na myśl to to, że Cyprian przybył jej z pomocą. Ale czy to możliwe?
4. Zabiję Cię za tą końcówkę!
5. Mam nadzieję, że ta męska sylwetka nie należny do oprawcy ale do wybawiciela :)
Pozdrawiam :*
Hohoh ale akcja! A ludzie się dziwią, czemu w nocy boję się każdego auta przejeżdżającego obok mnie xD
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że Beśka zostanie napadnięta. Wszystko początkowo wyglądało bardzo niewinnie. W końcu ktoś mógł zaczepić, bo np. coś zgubiła. Niestety, przyczepiła się do niej jakaś banda zbirów. Całe szczęście znalazł się ktoś, kto ją uratował. Tajemniczy nieznajomy. Czyżby Cyprian? Może to byli jego kumple? Albo jednak Karol postanowił wcześniej wrócić od swoich rodziców i niespodziewanie napotkał Berenikę? Ciekawe... ufam, że w kolejnym rozdziale wszystko się wyjaśni.
Muszę dodać, że świetnie to opisałaś. Naprawdę martwię się o to, czy naszej głównej bohaterce uda się uciec. Tyle w tym emocji...
Cieszę się, że Beśka pogodziła się z Lilką. Wcale się jej nie dziwię, też bym była zazdrosna. Niektórzy są po prostu przekonania, że przyjaźń damsko-męska nie istnieje. Teraz obie będą mogły się nawzajem wspierać.
Biedny Kamil... rozumiem go, nie jest mu łatwo. Berenika boi się, że nie poradzi sobie z życiem po urodzeniu dziecka, a co dopiero on. Liczę na to, że kobieta go wesprze i pomoże przejść przez te trudne chwile, aż w końcu oboje stworzą szczęśliwą rodzinę.
Genialny rozdział! Naprawdę, już dawno nie wczułam się tak bardzo w żadną historię.
Czekam na wyjaśnienie tej sytuacji! Pozdrawiam :*
No widzę suspens się wkradł w twoje opowiadanie... Teraz nie usnę przez tę końcówkę, winę za mój fatalny wygląd jutro ponosisz ty;)
OdpowiedzUsuńA tak na serio, teraz mogę się tylko domyślać. Cyprian? To też przeleciało mi przez myśl. No cóż, dowiem się chyba wkrótce...
Teraz po kolei. Ja nie dziwię się Kamilowi, jednak nie powinien tak po protu poddawać się i wątpić we wszystko wokół. Zawsze jest pocieszenie, że kiedyś ból się skończy, a na świecie są ludzie cierpiący o wiele bardziej. Tylko jedną pozytywną stroną jego podenerwowania jest chyba fakt, iż Berenika znalazła w Lilce przyjaciółkę. Karol jest cudny, no ale sorry... Niektóre rzeczy rozumie tylko kobieta.
Na końcu bardzo mnie wystraszyłaś. Mam nadzieję, że Berenice nic poważnego się nie stało. W końcu nie jest sama, ma dziecko...
Czekam na nn:) Pozdro:)
U mnie nówka już niedługo, gdyż po 5 z polaka czuję wenę:)
dlaczego wszyscy myślą że to Cyprian?!
OdpowiedzUsuńTen gość już ją raz zgwałcił, raczej nagle nie zrobi się z niego anioł. Może po prostu ktoś nieznajomy?Może...ów sierota co spowodował tamten wypadek?
To dobrze że wreszcie się dogadała z Li(na serio musiałaś dawać dziewczynie takie słodkie imionko?).
Może zacznę od końca, a więc przez chwilę się przeraziłam Beśka, gwałt, co się w ogóle dzieję? Ulżyło mi gdy ktoś ją wybronił z opresji, chyba bym umarła, gdyby doszła w jej życiu dodatkowa tragedia, a to pewnie i tak odbije piętno na jej psychice.
OdpowiedzUsuńJak miło, ze pogadała sobie z Lilką. W sumie to całkiem miła jest, nigdy nie miałam nic do niej. Co innego u Upiornej, tu od razu mi intuicja podpowiadała, że nie będzie do końca fair i się sprawdziło, niestety. I co to za tajemnicza postać na końcu? Niczego wolę się nie domyślać, tylko czekać na dalszy rozwój wydarzeń. Pozdrawiam.
/pozorne-szczescie/
Tak jak chyba wszyscy ja również pomyślałam o Cyprianie. Nie wiem czemu, bo ta postać nie należy raczej do pozytywnych, a jednak to tak samo z siebie mi się nasunęło. Widać coś w tym musi być, skoro inni również myślą tak samo.
OdpowiedzUsuńUważam, że Kamil nie powinien krzyczeć na Berenikę, ale jednocześnie świetnie go rozumiem. Zawsze był bardzo spokojny, więc mógł chociaż raz pozwolić sobie na okazanie złości. Poza tym wiadomo, że nikt nie lubi, gdy coś mu nie wychodzi. A tym bardziej nikt nie lubi czuć, że nie potrafi zrobić sam czegoś prostego, szczególnie gdy jest się dorosłym.
Jeśli chodzi o zakończenie rozdziału... nie spodziewałam się tego. Nawet do głowy mi nie przyszło, że może pojawić się taki niespodziewany zwrot akcji. Co prawda nie jest to pozytywne wydarzenie, ale jednak w pewien sposób się cieszę, bo lubię, kiedy opowiadania nie są przewidywalne i potrafią mnie zaskoczyć.
Przepraszam też, że komentuję tak późno. Jak już wspomniałam na swoim blogu, teraz będę nadrabiać wszystkie zaległości jedynie w weekendy i nie wydaje mi się, że to się szybko zmieni.
Pozdrawiam
koszmar-na-jawie