niedziela, 31 marca 2013

Dwadzieścia trzy




*

"I taką wodą być,
co nawilży twoje wargi,
uwolni kąciki ust, gdy przyłożysz je do szklanki."

Zeznania nie były trudne do przejścia dla mnie, ale przez to, że pozwoliłam na nich być mojemu chłopakowi, prawie nie wytrzymywałam. Widziałam jak zaciskał pięści, chcąc w jakiś magiczny sposób cofnąć czas, by oszczędzić mi tego wszystkiego. Wściekał się na siebie, na bandziorów, po prostu na wszystkich. I po co?
Dni płynęły nieubłaganie, a ja błagałam wszechświat, by pomógł mi zatrzymać czas na jednym z nich, bo z każdym wschodem słońca kochałam (jeszcze) mojego mężczyznę coraz bardziej. Nie jestem dzieckiem szczęścia, co to, to na pewno nie. Nie będę już tu tego roztrząsać; miałam już dość użalania się nad sobą, wolałam łapać wszystkie chwile… Maks cieszył się, że będzie wujkiem, a czasami rankiem „przyłapywałam” Kamila na tym, że próbował wyczuć ruchy dziecka. Tłumaczyłam mu, że w drugim miesiącu ciąży to jest niemożliwe, ale mężczyzna i tak próbował i – oczywiście – rozmawiał z naszą kruszynką. Rozklejało mnie to totalnie i raz prawie się popłakałam z uśmiechem na ustach, bo w końcu to niesamowite, jak potrafił być czuły. Czasem patrzyłam na niego i nie dowierzałam, bo na samym początku nie znałam go prawie wcale. Niby wiedziałam, że jest wrażliwą duszą, ale… no nie, że aż tak. Teraz też potrafił być stanowczy, zabawny i wesoły, ale często widziałam w nim bardziej melancholika i… i dalej nie wiedziałam co go gryzło wtedy, kiedy była akcja z tymi papierosami. A chciałam wiedzieć, bo naprawdę czasami nie czułam się mu potrzebna. Za każdym razem czułam, że to on daje więcej mnie, niż ja jemu. A chciałam dawać, naprawdę! Próbowałam, ale byłam jak dziecko, nie umiałam mu pokazać całego uczucia, jakim go darzyłam. Kamil potrafił, ja czułam, że jego miłość jest głęboka, on umiał dzielić ze mną smutki, a także radości; ja miałam wrażenie, że wszystko to robię nieporadnie. Przecież każda próba pocieszenia go kończyła się w moim mniemaniu porażką, wiele słów było wypowiedzianych w tak idiotyczny sposób, że nie wiem jak zareagowałby ktoś inny. Mniej cierpliwy, bo tak, to prawda, KAMIL NAUCZYŁ MNIE MIŁOŚCI. Nie ja sama siebie nauczyłam, ale on. Pokazał, że można kochać i że warto i dalej uczył mnie w jaki sposób. Bo przecież chciał, bym go kochała, a ja w nieudolny sposób próbowałam to robić. Czasem zastanawiałam się nad tym, że chyba od początku gdzieś w środku czułam coś do niego i wiedziałam, że to przy nim uda mi się odnaleźć moje szczęście… Nie odpuściłam go sobie przecież nawet w momencie, gdy innych facetów bym odpuściła. Wmawiałam sobie, że nie, nie kocham go, ale to było idiotyczne, przecież nie wygram ze sobą. Szkoda, że nie odpuściłam tej walki wcześniej… Nie ma już co roztrząsać, tak, wiem, macie rację. Zrobiłam głupotę i musiałam za to zapłacić. Szkoda, że tak wielką cenę…
Oczywiście, żywiłam gdzieś w środku nadzieję, że chłopak postanowi mimo wszystko ze mną zostać, ale nadzieja matką głupich, nieprawdaż?
…pytacie jaki wtedy był czas? Och, połowa listopada. Czyli został mi praktycznie miesiąc, jeśli nie przyznam się wcześniej. Wiem, że łatwo powiedzieć, że im wcześniej wyznam prawdę, tym lepiej dla mnie, ale nie umiałam myśleć w ten sposób – dla mnie powiedzenie równało się utracie Kamila, a utrata Kamila mojemu upadkowi moralnemu; depresji prawie.
Pewnego wieczora, leżąc w łóżku i odprawiając nasz niespisany rytuał – rozmawiając – jakoś tak wydobyłam od blondyna coś, czego bym się nie spodziewała.
-          Chciałbym pewnego dnia móc porozmawiać z matką w taki sposób, żeby wiedzieć, że ona mimo wszystko kocha mnie, mnie i Maksa. Wiem, że to niemożliwe, bo ona kocha tylko siebie, ale… może kiedyś? I wiesz co? Chciałbym odnaleźć ojca. Nie wiem czy w moim przypadku to możliwe, bo odkąd pamiętam matka co tydzień ma innego gacha, więc wiesz… Ale może, może? Pomożesz mi w tym? – zapytał, bawiąc się nieśmiało kosmykiem moich włosów. Odwróciłam się gwałtownie w jego stronę, patrząc mu w jego niebieskie oczy. Czasem przypominał mi anioła, z tą swoją blond czupryną i jasnymi oczami, anioła, który jakimś cudem został uziemiony, by pokazać mi wszystko, czego nie mogłam dostrzec. A jak ktoś zabierze mi mojego Stróża?
-          Głupio się pytasz – prychnęłam. – Oczywiście, że ci pomogę. Czemu miałabym nie pomóc?
-          Bo… pomagasz mi już w wielu rzeczach. Za wielu. Wozisz mnie na rehabilitację, nieraz zostajesz, wspierając mnie mentalnie. Jednocześnie w domu zajmujesz się wszystkim, nawet Maksem, chociaż to ja powinienem chociażby odbierać go ze szkoły. Wyprowadzasz Aresa na spacery, umiesz ogarnąć to wszystko, a przecież jesteś w ciąży. Ja jedynie robię zakupy i czekam, aż stanę na nogi, bo wtedy wrócę do pracy i będę mógł przejąć część twoich obowiązków.
-          Widzisz, bo ze mnie jest kobieta wielofunkcyjna – zaśmiałam się. – Oj, daj spokój, radzę sobie. Chciałabym pracować, ale wiem, że nie da rady – zobaczyłam jego skwaszoną minę, więc szybko dodałam: - Chociaż w sumie nie mam chyba czego żałować.
Rozmawialiśmy jak zawsze – długo w noc.
I właśnie przez tę rozmowę znaleźliśmy się w starym mieszkaniu Kamila. Jak poprzednio, wchodząc wiedziałam już, że znów poczuję trochę ciasnoty, ale zaraz dopadnie mnie uczucie przytulności. Nic z tych rzeczy, mieszkanie było nieco zabałaganione, ale nie chodziło mi o to. Po prostu nie wyczuwałam tu tej energii, którą zawsze czułam przy spotkaniach z Kamilem. Nie wiem, jak załatwił to mój chłopak, ale teraz to jego matka płaciła czynsz za to mieszkanie, zastanawiałam się, czy nie żałował pozostawienia go. Chyba nie… ale ja bym tak nie potrafiła, w końcu lubiłam się przywiązywać do rzeczy. Wcześniej chyba nawet bardziej niż do ludzi…
Dopiero teraz mogłam się przyjrzeć Cecylii – miała długie, proste blond włosy, czekoladowe oczy, takie, jakie miał Maks i cerę, która według mnie cierpiała na zbyt długie przebywanie w solarium. Ubrana była raczej jak nastolatka, niż jak kobieta koło czterdziestki.
-          Co? – zapytała, zamiast nas przywitać, zdenerwowało mnie to.
-          Dzień dobry pani również – mruknęłam.
-          No mówcie o co chodzi, albo idźcie stąd!
-          Chciałbym poznać… mojego ojca – powiedział mężczyzna. Zadziwiające, że jego matka nawet nie zapytała, co mu się stało. W pomieszczeniu usłyszeliśmy śmiech.
-          Wiedziałam, że kiedyś o to zapytasz. Mam tu gdzieś jego aktualny adres i numer telefonu, jakbyś chciał. – widziałam, jak zmienia się mina chłopaka, a jego oczy ulegają rozszerzeniu.
-          Wiedziałaś tyle lat?! Całe życie myślałem, że nie wiesz kim on jest! – uderzył z wściekłością o poręcz wózka. – Dlaczego mi nie powiedziałaś? – zapytał, zaciskając szczęki.
-          Bo on jest sukinsynem. Masz i idźcie sobie! – odwróciła się.
-          Wie pani co? – powiedziałam. – Nie wiem, czy jest pani warta mówienia, ale nie rozumiem pani zachowania. W końcu to pani syn, powinna go pani kochać, a nie zachowywać się, jakby był pani wrogiem.
-          No, ciekawe jak ty będziesz traktować swoje dzieci. One tylko niszczą ciało i psują wygląd – prychnęła.
-          Tak się składa, że ja będę je kochać. Istnieją wyższe wartości niż jakiś pieprzony wygląd. Jeżeli pani wie, kto jest ojcem Maksa, to chciałabym, żeby pani powiedziała. Sądzę, że chłopak powinien mieć świadomość.
-          Masz gdzie to zapisać? – zadała pytanie, na które odpowiedziałam twierdząco.
Kobieta zapisała mi numer telefonu do tego człowieka, który bądź co bądź był jednocześnie obcy i bliski Maksymilianowi. Ojciec… Ojcem może być każdy, tatą tylko wybrany. Spojrzałam na Kamila, który popychał koła wózka (nie zgodził się na to, żebym go pchała). Matka zraniła go swoimi słowami, tym, że tyle lat ukrywała przed nim prawdę. Zaciskał wściekle szczęki, a ja zwróciłam uwagę na to, że czasem lepiej żyć w błogiej nieświadomości. Nie odezwał się ani słowem, przynajmniej dopóki ja nie zaczęłam.
-          Wiesz co Beśka? Ona mnie nie znosi tylko dlatego, że zniszczyłem jej wygląd, że musiała się mną zajmować, co i tak robiła nie najlepiej. A co było, gdy w dzieciństwie zapytałem „Dlaczego inni chłopcy mają tatusiów, którzy grają z nimi w piłkę, a ja nie”? Wtedy odpowiedziała mi, że dlatego, że go po prostu nie zna. Wtedy nie wiedziałem, ale z wiekiem zrozumiałem na czym to polega i nie pytałem więcej; zresztą jak sama wiesz, wyjechałem do Warszawy bardzo wcześnie. A teraz mi mówi, że ona wie gdzie facet mieszka. Do cholery, o co jej chodzi?! Nigdy więcej nie chcę jej widzieć. Nigdy! I nie chcę, żeby widywała się z Maksem, jeśli ma mu powiedzieć to samo co mnie, że tylko zniszczył jej wygląd i że nie znaczy dla niej nic.
-          Nie wiem co mam powiedzieć, wiem tylko jedno: jesteś najcudowniejszym facetem pod słońcem. Świat na ciebie nie zasługuje. – uśmiechnął się w milczeniu, po czym spojrzał na mnie.
-          Kocham cię Beśka, wiesz?
Kiwnęłam głową. Gdy już byliśmy blisko domu, uznałam, że wejdę do niego tylko ja, wezmę Aresa i będziemy dalej spacerować, Kamil poparł mój pomysł. Szliśmy w milczeniu, tylko Ares od czasu do czasu powarkiwał na inne psy. W kagańcu i na smyczy niewiele jednak mógł zrobić, więc nie przejmowałam się tym. Patrzyłam tylko na pochmurne niebo i od czasu do czasu na blondyna. Było zimno, listopad obfitował w niezbyt wysokie temperatury, dziwiłam się, że nie ma jeszcze śniegu.
Idąc przez park spotkałam Cypriana, jakoś nie ucieszyło mnie to specjalnie, mężczyzna podszedł i zapytał, czy będę miała czas kiedyś porozmawiać, bo musi mi coś wyjaśnić. Wstępnie powiedziałam, że tak i zapisałam sobie jego numer telefonu. Rozważałam podanie go do sądu, bo w pewnym sensie mnie zgwałcił, ale jakbym wytoczyła mu sprawę, Kamil dowiedziałby się o wszystkim. Nie, dzięki.
Jak tylko wychodzę na spacery, to koniecznie muszę spotykać znienawidzonych ludzi? Oczywiście panna Milenka również nas minęła i szczerze mówiąc nie wiem, czy to przypadek, że szła za Cyprianem. Uśmiechnęła się ciepło do Kamila, mężczyzna odwzajemnił uśmiech, a mnie nie posłała nawet spojrzenia, ale szczerze? Ucieszyło mnie to, bo w sumie nie miałam ochoty na jakiekolwiek konwersacje z jej cudowną osobą…
*
Nadszedł ten niesamowity dzień. Ubrana byłam zdecydowanie bardziej elegancko niż zwykle. Został tylko tydzień listopada, ale umówieni byliśmy z tatą Kamila na spotkanie. Przez telefon wydawał się być miły i przyjaźnie nastawiony do spotkania ze swoim synem, ale wszystko mogło się okazać inne. Jeszcze raz wygładziłam niebieską, koszulową bluzkę, zakrywającą pupę i poprawiłam makijaż. Czułam się okropnie zestresowana, ale jeden rzut oka na mojego ukochanego pozwolił mi zorientować się, że ten mężczyzna w niebieskiej koszuli w kratę był zdenerwowany znacznie bardziej niż ja. Uśmiechnęłam się ciepło, rehabilitacja dawała powolne efekty – zaczynał (z trudem, bo z trudem) poruszać palcami u stóp. Byłam naprawdę pod wrażeniem i dawałam mu znać, że jestem z niego naprawdę dumna. Maks był w szkole, wizyta zaplanowana specjalnie na godziny poranne. Wizyta? Co ja piszę, spotkanie. W Czarnym Kocie.
Daliśmy sobie jakoś radę z dojazdem. Kamil zrobił furorę, pracownicy Ceka zaczęli się go pytać, kiedy wraca, jak się czuje i tak dalej. W końcu dali nam spokój, do naszego stolika przysiadł się ojciec chłopaka.
-          Czarek Jelonek – oficjalnie się przedstawił. Poczułam, że teraz już nie ma po co się stresować. Mężczyzna był podobny do Kamila, miał niebieskie oczy, blond włosy i ten sam nos. Gdy uśmiechał się, na jego twarzy powstawał ten sam dołeczek, co u mojego chłopaka, tu nie były potrzebne żadne testy. – Nie stresuj się, mój chłopcze – złapałam za rękę ukochanego i ścisnęłam ją krzepiąco. – Nie ma po co, w końcu jestem twoim ojcem.
-          Wiedziałeś o mnie?
-          Tak, ale twoja matka cały czas powtarzała, żebym nie przychodził. Chciałem uczestniczyć w twoim wychowaniu, ale Cecylia zamykała mi drzwi przed nosem. Miałem wnieść sprawę do sądu, ale groziła mi wszystkim, nawet tym, że cię skrzywdzi, więc wolałem pozostać z daleka, oczywiście płacąc duże pieniądze na ciebie. Teraz wiem, że niewiele z nich rzeczywiście było przeznaczone na ciebie.
-          Zależało ci na mnie? – spoglądałam na nich. Nie wtrącałam się, bo wiedziałam, że to nie jest mój dzień, że ten dzień jest w pełni przeznaczony mojemu chłopakowi. Podeszła do nas kelnerka, która zapytała:
-          Coś podać? – mężczyźni zamówili jakieś mocniejsze trunki, ja dla siebie poprosiłam o koktajl owocowy.
-          Zależało. Bałem się, że ona mówi prawdę i jeśli zgłoszę sprawę do sądu, zrobi ci krzywdę.
-          Całe życie myślałem, że mnie nie chciałeś, albo że matka nie powiedziała ci o moim istnieniu… Mnie powiedziała, że nie wiedziała kto jest moim ojcem. I do cholery: dlaczego?
-          Nie wiem, jej nikt nigdy nie rozumiał.
-          Mam rodzeństwo? – zapytał, uśmiechając się już. Ucieszyło mnie to, widać zaakceptował ten fakt i przyjął do wiadomości, że jego ojciec chciał się z nim skontaktować.
-          Tak, masz śliczną siostrę, jest trochę zbuntowaną szesnastolatką. Pewnie chciałbyś ją kiedyś poznać? Ona wie o twoim istnieniu. Zapraszam was na drugi dzień świąt Bożego Narodzenia do siebie, poznacie moją żonę i twoją siostrę, Darię. – widziałam, że ten fakt sprawił radość mojemu chłopakowi. – Opowiedz mi o sobie – uśmiechnął się Czarek.
-          Nie ma co… Kocham gotować. Mam cudownego, młodszego braciszka, Maksa, no i kochaną dziewczynę, prawda Berenika? – zaśmiałam się. – Opiekuję się bratem, bo nie chcę, żeby matka traktowała go w ten sam sposób, co mnie. Numer telefonu jego ojca również udało nam się zdobyć, musimy sprawdzić, kim on jest.
Czarek okazał się w gruncie rzeczy fajnym facetem, nie mogłam na niego narzekać. Ucieszyłam się, że mój chłopak poznał go, bo chyba poprawił mu się nastrój, zły od spotkania z matką – wreszcie wiedział, że był ktoś, komu zależało na nim od zawsze.
Odebraliśmy Maksa ze szkoły, Kamil został z nim w domu, a ja poszłam na spacer z Aresem. Po moim powrocie usłyszałam jak blondyn rozmawiał z kimś przez telefon – nie wiedziałam, co mówił rozmówca niebieskookiego, ale słowa mojego chłopaka brzmiały tak: „Nie, nie mam ochoty z tobą gadać! Mam cię dosyć, nie wtrącaj się w moje życie! Wiem, że ona też ma wady, ale Milena, do cholery, ja kocham ją, a nie ciebie, więc nie będę z tobą, bo ciebie nie kocham, rozumiesz?! Tak ciężko to pojąć? Nie pokocham cię. Nie, dopóki ona jest w moim życiu!”. I jakoś tak byłam pewna, że dziewczyna zechce spowodować, bym wyniosła się z życia mężczyzny szybciej, niż do świąt…

*

 O nie!
To już tylko trzy rozdziały. Coraz bardziej przypomina mi się to, co czułam po napisaniu epilogu...
OK. Nie lubię Cecylii, Wy pewnie też.
Nie nadaje się do roli matki z całą pewnością, ale w świecie nie wszyscy są idealni, nieprawdaż?
No, ostatni marca, za oknem śnieg, a na blogu... prezent od króliczka? :D

Ten, jakby ktoś chciał zobaczyć mordkę autorki: [KLIK]. Tak, taka rozmarzona Nika... ;D

Pytania:
do bohaterów [klik]
do mnie [klik].

Mokrego dyngusa! Nawet jeśli w tym roku oznacza on bitwę na śnieżki...

8 komentarzy:

  1. Fajnie, że dodałaś kolejny rozdział. Ja u siebie też dzisiaj piszę(na opowiesci-spisane.blogspot.com).
    Bardzo dobrze się ułożyło z ojcem Kamila. Chociaż... ciekawa jestem czy Maks będzie chciał poznać swojego ojca.
    Może to nie Beśka powie Kamilowi jednak? Może Cyprian pokaże, że ma metaforyczne jaja(małe, bo małe co już pokazał po tym że gwałci) przyjdzie do Kamila i jak facet mu po prostu powie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciesze się że już kolejny rozdział! Jest naprawde ciekawy :) Cała ta sytuacja z ojcem Kamila jest super. Fajnie że udało mu się wreszcie go poznać ;)
    Końcówka mnie baprawdę zaskoczyła… Od początku nie lubiałam Mileny ale teraz to prawie że boje się tego co może zrobić Beśce!
    Nie moge się już doczekać kolejnego ;D Pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobrze, że wszystko zaczyna się pomału układać, ale Milena? Boję się, cholernie się boję, coś Ty wymyśliła.
    Dlaczego jeszcze TYLKO trzy? Nie myślałaś może, żeby kontynuować? Proszęęęę Cię <3
    I wysyłam ogromne przeprosiny za moje zaniedbywanie Twojego wspaniałego bloga. Kłaniam się przed jego majestatem no i oczywiście Twoim *.*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jezu, kocham sposób, w jaki Berenika myśli o Kamilu. Wprost niewyobrażalna zmiana zaszła w tej dziewczynie. Początkowo traktowała Kamila jak swoją zabawkę, nie wiązała z nim żadnej przyszłości, a teraz nie chce się z nim rozstać choćby na chwilę. Szkoda, że tak bardzo boję się o to, co dalej będzie z ich związkiem... Zdecydowanie nie zasłużyli na tyle kłopotów, które ich w życiu spotkały. Berenika troszczy się o Wojciechowskiego, a ten, pomimo powikłań po wypadku, jest naprawdę dzielny i silny.
    Postawa Cecylii totalnie mnie rozbraja. Ta kobieta jest straszna! A jeszcze bardziej rozwala mnie myśl, że na świecie są osoby bardzo do niej podobne... Skoro nie chciała mieć dzieci, mogła nie rozkładać nóg zawołanie, wtedy nie musiałaby narzekać i oszczędziłaby swoim synom wiele bólu i rozczarowania. Mam nadzieję, że ta suka - wybacz za wyrażenie - nigdy nie będzie próbowała ingerować w życie Kamila i Maksa. Nie zasługuje nawet na miano bycia matką.
    Cieszę się, że Czarek się wreszcie ujawnił. Polubiłam tego faceta, wydaje się naprawdę bystry, miły i pełen ciepła. W sumie się nie dziwię, że się nie ujawnił - Cecylia potrafi każdego nieźle zagiąć... Szlag mnie trafia, gdy pomyślę o tych wysokich alimentach, które były przepuszczane na totalne pierdoły. Mam nadzieję, że Kamil dogada się ze swoim ojcem i nawiąże z nim silną więź. Nie nadrobią dawnych lat, ale zdążą się jeszcze pokochać.
    Nie mam słów na Milenę. Menda jedna A Cyprian nadal mnie denerwuje, chociaż uratował Beśkę przed tymi gnojkami.
    Kocham ten rozdział jak każdy inny :* I przykro mi, że niedługo koniec...
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. "morda autorki" nie jest zła, serio jesteś śliczna:D Idź w ślady Beroniki i zostań modelką. Może poznasz jakiegoś przystojnego kucharza?:D
    Fajnie, że "Wrócił" ojciec i okazał się totalnym przeciwieństwem matki. Tylko zastanawia mnie, dlaczego się z nią spotykał? Wątpię, że przed ciążą była czułą i kochającą osobą, a dopiero potem zmieniła się w taką su%ę. Ale widzę, że nie tylko ona jest taka. Drugie jej podobieństwo to Milena - Boże, co ta dziewczyna kombinuje? Jej też coś na mózg padło? Niektórzy nie są normalni. Cyprianek zmienny jak baba, ciekawe o czym chce pogadać z Breśką!
    No cóż, ciekawi mnie jak się potoczą ich dalsze losy. Dziś już wiało optymizmem, wszystko było pięknie, więc liczę na takie samo zakończenie:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam momenty, w których pojawiają się przemyślenia Bereniki o jej związku z Kamilem. Widać, że dziewczyna bardzo kocha chłopaka i jest w stanie zrobić dla niego wszystko. Od samego początku tego opowiadania było widać, że dziewczyna jest wrażliwą osobą zdolną do miłości, ale teraz, gdy nie oszukuje już samej siebie, dokładnie widać, jaki ma świetny charakter i jaka jest troskliwa względem Kamila i Maksa.
    To dobrze, że Kamil odnalazł swojego ojca. Dziwię się, że jego matka przez tyle lat nie chciała dopuścić do tego spotkania - nie kierowały nią żadne obawy czy troska o syna, a jedynie chęć... bycia złośliwą? uprzykrzenia życia własnemu dziecku?
    Kamil okazał ojcu pełne zrozumienie. Nie wiem, czy na jego miejscu byłabym w stanie tak po prostu wybaczyć nieobecność mężczyzny przez tyle lat. Co prawda ojciec Kamila miał dobre wytłumaczenie - po prostu nie chciał, by Cecylia spełniła swoje groźby, ale mimo wszystko dziwię się, że w sercu chłopaka nie ma chociażby odrobiny żalu. Takiego żalu o to, że jego ojciec nie próbował za wszelką cenę znaleźć jakiegoś wyjścia z tej sytuacji.
    Ciekawa jestem, czy Kamilowi uda się złapać dobry kontakt z Darią. W końcu dziewczyna jest zbuntowana, więc może być ciężko ze zdobyciem jej sympatii.
    Nadal jestem zdania, że im szybciej Berenika powie Kamilowi o zdradzie tym lepiej. W każdym rozdziale chłopak swoimi słowami daje nieświadome zapewnienie tego, że jest w stanie wybaczyć swojej dziewczynie wszystko. No a rozmowa z Mileną... Jak już kiedyś wspomniałam, od początku nie lubiłam tej postaci i przeczuwałam, że okaże się być dwulicowa. Coś mi się wydaje, że będzie próbowała jeszcze bardziej namieszać w życiu Bereniki.
    Zauważyłam też chyba błąd rzeczowy. Ojciec Kamila przedstawił się jako Czarek, a w pewnym momencie użyłaś zamiast tego imienia Michał.
    Pozdrawiam
    koszmar-na-jawie

    OdpowiedzUsuń
  7. Ciekawy rozdział. Zaskoczyłaś mnie szczególnie tym, że nieco przybliżyłaś czytelnikom postać Cecylii. Szczerze mówiąc nawet nie myślałam o ojcu Kamila. Analizując zachowanie jego matki, stwierdziłam, że ta kobieta z pewnością nie pamięta o tamtym mężczyźnie. A jednak - myliłam się.
    Cieszy mnie fakt, że Czarek to bardzo miły człowiek. Aż się zdziwiłam. Ciekawi mnie, dlaczego wdał się w związek z Cecylią. Może dawniej była ona nieco normalniejsza? Wierzę, że Kamil i Berenika oraz Maks będą mieli w nim oparcie. Teraz pozostaje tylko kwestia odnalezienia rodziciela młodszego chłopczyka. Mam nadzieję, że ten mężczyzna będzie równie dobry jak Czarek.
    Jejku... czekam ze zniecierpliwieniem na te święta ^^ Oby Berenika była na tyle odważna, żeby powiedzieć o wszystkim Kamilowi, bo inaczej to może się źle skończyć. Milena mnie przeraża. Wtrąca się w cudze sprawy, choć w tym przypadku robi dobrze. Gdyby nie ona, Berka nie miałaby żadnej mobilizacji do wyznania prawdy. Tylko dlaczego Upiorna nie odczepi się od Kamila? O_o
    Dobry rozdział, przepraszam za mój mało składny komentarz, ale dzisiaj mój mózg wyparował gdzieś na przerwie między biologią a matmą ^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytając początek tego rozdziału odbiegłam myślami w początki opowiadania, kiedy dopiero poznawałam Berenikę. Była tak inna, przekonana, że nie da się zniewolić miłości... A teraz? Ona wskoczyłaby w ogień za Kamilem, to takie piękne *,*
    Nadal nie mogę wyjść ze zdumienia, jak po świecie mogą chodzić tacy ludzie jak Cecylia. Ta jej obojętność, powierzchowność...ugh...
    Mam ochotę poćwiczyć kopnięcia na jej ryju -,-
    Ps: Śliczna jesteś *_*
    Serio, Hope ma rację. Od mojej fotki monitory popękałyby i rozprysły się w drobny mak:)

    OdpowiedzUsuń