sobota, 13 kwietnia 2013

Dwadzieścia pięć

*
 "Zbankrutował mi dzisiaj cały świat,
już wiem jak się traci na giełdzie rozpaczy.
Ogień w głowie mam, w sercu siwy dym,
Bóg opuścił mnie, urwał mi się film..."


-          Milena, umawiałyśmy się! – krzyknęłam. – Nie waż się mu powiedzieć tego wcześniej, dałaś mi czas do świąt, bądź honorowa! – krzyczałam. Znajdowałyśmy się u niej w mieszkaniu, przybiegłam tam zaraz po jej telefonie, w którym poinformowała mnie, że ma zamiar wpaść do mnie wieczorem i powiedzieć o wszystkim Kamilowi. A przecież miałam na to jeszcze dwadzieścia cztery dni…
-          Co z tego? – syknęła. – Kamil będzie mój! A ciebie zostawi jak się o tym dowie – zmrużyła oczy.
-          Cholernie się zmieniłaś, Milena… Kiedyś byłaś wspaniałą przyjaciółką, teraz myślisz tylko o sobie – właśnie tak miałam ochotę jej powiedzieć, ale nie mogłam tego zrobić. Musiałam się przed nią spłaszczyć, żeby przychyliła się do mojej prośby, niemniej obiecałam sobie, że wcześniej czy później powiem jej co o niej myślałam. – Błagam cię, daj mi te dwadzieścia cztery dni. Ja chcę z nim spędzić chociaż jeszcze jedną Wigilię, chcę mu jeszcze powiedzieć, że… będzie ojcem.
-          Co?! – syknęła, mrużąc oczy. Combo, pomyślałam, przypominając sobie poprzednią jej wypowiedź. – Chcesz go zatrzymać na ciążę, tak?! – potrząsnęła mną. Psycholka, pomyślałam przerażona.
-          Nie, nie, co ty! Mogę mu nie mówić, jeśli nie chcesz – przełknęłam ślinę głośno, próbując ustabilizować oddech.
-          Tylko spróbujesz mu powiedzieć, to… - zacisnęła zęby, a ja zastanawiałam się, czy zdanie urwane po „to” z wyraźną intonacją można uznać za groźbę karalną. Chyba nie… - No dobrze, znaj moją dobroć, nie powiem mu nic do świąt. Ale jeśli wspomnisz cokolwiek o ciąży, to wiesz… Dzisiaj mam zamiar do was przyjść. Chcę, żeby Kamil miał niespodziankę, więc nic nie szykuj.
-          Dobrze…
No ciekawe jak ja to wszystko pogodzę - pomyślałam. Musiałam powiedzieć Kamilowi, żeby nie mówił jej o tym, że będzie tatą, jednocześnie nie wspominając dlaczego i ukryć fakt, że ona dzisiaj przyjdzie. Musiało wyjść na to, że wszystko co mu powiem, będzie powiedziane przypadkiem… Albo mu się przyznam, a to nie wchodzi w rachubę – myślałam, wracając do domu.
Dwadzieścia cztery dni. Prawie miesiąc. Ale to i tak za krótko… mnie potrzebne było całe życie.
Nie, nie ma mowy. Nie wytrzymałabym tyle, zatajając wszystko, więc w sumie chyba dobrze, że Milena ustaliła mi taki limit. Byłoby jednak lepiej, gdyby nie komplikowała sprawy. Nic jednak w życiu nie jest proste, a chciałoby się, prawda? Wy wiecie, że mnie nie upraszczało sprawy nic. Właściwie najbardziej, to skomplikowałam je sobie sama. Kochana ja, nie wierząca w miłość, upijająca się na Kotach Jesiennych i takie tam… Bojąca się prawdy ja. Kochająca ja. Po prostu: ja.
Kochałam Kamila bardzo, ale musiałam powoli przyzwyczajać się do myśli, że go nie będzie. Wróciłam do domu i od razu postanowiłam z nim porozmawiać na temat Mileny.
-          Cześć – przywitałam się z nim. – Widziałam się przed chwilą z Mileną i wiesz, chciałabym, żeby to ona była matką chrzestną naszego dziecka – kłamałam jak z nut. Nie chciałam tego robić, ale nie było wyjścia, musiałam martwić się o swój tyłek, albo powiedzieć mu teraz, już. – Ale chciałabym wiesz, w pewnym momencie jej zrobić niespodziankę. Powiedzieć jej o wszystkim, jak już nasz maluch urośnie i będzie widoczny gołym okiem – puściłam mu perskie oko.
-          Hm – wymruczał. – Dlaczego nie? To w sumie dobry pomysł, takie dwie niespodzianki na raz – przyznał mi. – Coś marnie wyglądasz, idź się prześpij – uśmiechnął się do mnie, wyciągając do mnie rękę i łapiąc mnie za dłoń.
-          Taki miałam plan. Obudź mnie, jak będzie trzeba pojechać po Maksa – odwzajemniłam uśmiech i uścisk dłoni. Poszłam spać.
Kamil spojrzał na mnie z pogardą. Pomimo tego delikatnie wyciągnął swoją dłoń ku mnie i odgarnął opadające na twarz kosmyki za ucho, ja spuściłam głowę. Mężczyzna zaśmiał się okropnie, mnie pociekły po policzkach łzy. „Myślałaś, że cię kocham?!” zaśmiał się, dopiero wówczas spostrzegłam, że nie ma wózka, stoi swobodnie na nogach. Rozejrzałam się dookoła, wszędzie kwitły kwiaty, poznałam rodzinną miejscowość. Nie wiedziałam, co się dzieje, pogładziłam tylko bardzo duży brzuch, to dziewiąty miesiąc. Maj… Wgapiałam się w kolorową sukienkę, pragnąc przytulić się do Kamila, ale zamiast niego stała przede mną zimna postać, tak niepodobna do mojego mężczyzny, do ojca mojego dziecka. Wreszcie uniosłam wzrok, zaniepokojona nagłą ciszą, niebieskie oczy – które kiedyś zwałam niebiańskimi – lśniły chłodnym blaskiem, blaskiem złości. Usta wykrzywił w grymasie pogardy, nie pasowało to do niego.

„Naprawdę myślałaś, że cię kocham? Taka pomyłka… Chciałem tylko twoich pieniędzy, a potem tylko tego, żebyś się mną opiekowała, nie chciałem tym nadwyrężać Milenki – wymawiając to imię uśmiechnął się czule, ale tylko na moment. – Cały czas wiedziałem o twojej zdradzie, chodziło tylko o to, żeby cię wykorzystać. Boże, ty naprawdę mnie kochasz!” – wykrzyknął, a ja przez chwilę miałam nadzieję, że mężczyzna wcale nie chce mnie zostawić. Tak potwornie się myliłam… chciałabym wierzyć w to, że będziemy razem, ale po chwili blondyn potrząsnął lekko moim ramieniem. „Popatrz, popatrz – westchnął. – Nikt cię już nie kocha. Chcę się widywać z dzieckiem.” – postawił żądanie.

Wiedziałam, że moje serce niemal żąda tego, żebym widywała mężczyznę przynajmniej raz na tydzień, ale ogarnęła mnie wściekłość i wykrzyczałam mu prosto w twarz: „Chyba śnisz! Nie wpiszę cię jako ojca w żadnych dokumentach! Poradzę sobie bez ciebie!”. Zbierało mi się na płacz, ale po prostu chciałam odejść. Odwróciłam się, ale Kamil odwrócił mnie gwałtownie w swoją stronę i pocałował, szepcząc czułe słowa. Odwzajemniłam pieszczotę, modląc się, by to, co powiedział wcześniej było tylko żartem. Po chwili jednak mężczyzna odsunął mnie od siebie i zaśmiał się. „Zawsze będziesz moja” – padły słowa z jego ust. Jęknęłam i odwróciłam się, z wielkim bólem serca, wiedziałam, że nie będę w stanie wypowiedzieć ani słowa w ciągu kilku następnych minut, bo ścisnęło mi się gardło. Nie potrafiłam znienawidzić tego człowieka, a przecież tak bardzo chciałam, za to, co mi zrobił. Szłam szybkim krokiem w stronę domu mojej mamy, ale w pewnym momencie poczuwszy skurcz i mokry materiał sukienki; zapewne w wyniku dużego stresu rozpoczął się poród. Odwróciłam głowę w stronę Kamila, byłam przerażona. Krzyknęłam: „Rodzę! Niech ktoś mi pomoże dojść do domu, zadzwoni po taksówkę do szpitala, cokolwiek!”, ale mężczyzna nawet się nie odwrócił. Całował się z Mileną, a ja patrzyłam na to, z oczami pełnymi łez, dopóki nie poczułam kolejnego skurczu. Dźwignęłam się na nogi i powoli szłam do domu, droga dłużyła mi się niesamowicie. Wiedziałam, że tam mam telefon, a przecież powinnam go mieć przy sobie…

Weszłam wreszcie do domu, wołając mamę i tatę, nie było ich nigdzie, mojego telefonu też nie, wiedziałam, że rodzice mają przy sobie telefony zawsze, więc postanowiłam odszukać ich. Znalazłam tatę w kuchni, siedzącego nad butelką alkoholu. Obok niego leżała martwa mama z nożem w piersi, cała we krwi. Zaczęłam krzyczeć…
-          Hej, kochanie, obudź się – ktoś mną potrząsnął, a ja się rozpłakałam. Tym kimś był Kamil, mój Kamil, a nie to chłodne wspomnienie ze snu. – Miałaś koszmar, prawda? – siedział przy mnie, tuląc mnie do siebie i kołysząc lekko w prawo i w lewo. Pokiwałam głową. – Ale to tylko sen… - cmoknął mnie w czubek głowy. – Co ci się śniło?
-          Mówiłeś takie straszne rzeczy. Że mnie nie kochasz, że liczy się tylko Milena, że byłeś ze mną tylko dla pieniędzy i że jak urodzę to chcesz się widywać z dzieckiem. I ja wtedy ci wykrzyczałam, że nie ma mowy, bo się nie przyznam do tego, że jesteś ojcem. Odwróciłam się i chciałam odejść, a ty mnie odwróciłeś i pocałowałeś, więc myślałam, że wszystko wróci do normy, usłyszałam tylko twój śmiech, więc odeszłam od ciebie. A byłam wtedy w dziewiątym miesiącu i zaczęłam rodzić, zawołałam cię na pomoc, ale ty to zignorowałeś, bo całowałeś się z Mileną. Doszłam jakoś do domu, a tam znalazłam ojca, który zabił mamę – otarłam łzy.
-          Aż tak byś się martwiła moim odejściem? – zapytał, lekko się uśmiechając. – Słuchaj, wiem, że koszmar to nic przyjemnego, ale to sen, tylko sen.
-          Ja bym się nie martwiła, ja bym się chyba załamała.
Kamil pocałował mnie wtedy, tak namiętnie i jednocześnie delikatnie, że prawie uniosłam się do nieba.
Zapłakana dziewczyna, potrzebująca chusteczki, całowana przez najprzystojniejszego faceta na ziemi. I z najpiękniejszym charakterem… Cudnie to musiało wyglądać… Serce mi zadrżało na myśl, że już może tak nie być. Po oderwaniu się od ust mojego mężczyzny przylgnęłam do niego, a on ponownie mnie kołysał.
A może powiem mu teraz?  - pomyślałam.
-          Kamil, ja cię… - usłyszałam dzwonek do drzwi.
-          Hm? – mruknął chłopak.
-          …kocham, jak nikogo na świecie. Pójdę otworzyć.
Tchórz!
Okazało się jednak, że w drzwiach stała Liliana, a obok niej Karol. Ucieszyłam się na ich widok i przytuliłam każdego z osobna. Po chwili – nie zdążyłam zamknąć drzwi – pojawiła się Milena. Przywitała się ze mną, ale powiedziała, że chce porozmawiać z Kamilem na osobności, zadrżałam. Okej, jako, że mój chłopak był w sypialni zaprowadziłam ją tam, a z Lilianą i Karolem usiadłam w kuchni.
-          Powiedziałaś mu? – pokręciłam smutno głową.
-          Ale o czym? – spytała Lilka.
-          Bo wiesz, jest taki problem… Karol, proszę cię, opowiedz jej. Ja nie dam rady. Tylko opowiadaj cicho. – po chwili mogłam usłyszeć jak dziewczyna gwałtownie wciąga powietrze do płuc, a jej uśmiech zmienia się w poważną minę. Oho, znowu będę miała wroga, pomyślałam. Kilka minut później usłyszałam tylko ciche:
-          Współczuję. Ale się wpakowałaś… Powinnaś mu powiedzieć.
-          Tak, tylko to nie jest takie proste – zaczęłam opowiadać to, jak rządziła się mną Milena. Po skończeniu mówienia poczułam krzepiący uścisk dłoni na mojej – dłoni Liliany.

 *

Dobry wieczór ;)
Mogłabym prosić Was o zajrzenie do zakładki "Nowy blog"? Będę wdzięczna ;)

Właściwie nie wiem co mam tu napisać. Przeraża mnie to, że to już praktycznie koniec...

Pozdrawiam Was ciepło i serdecznie. ;)

6 komentarzy:

  1. Kurcze. Krótkie kurczę. To tyle ode mnie :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Milena, ty podła suko -.- Wybacz, że tak brzydko zaczęłam komentarz, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać. Ta kobieta chyba ma coś z głową. Na początku wydawała się taka miła, a tak naprawdę pewnie od samego początku planowała, jak odbić "przyjaciółce" faceta. To naprawdę podłe z jej strony... Co jej da, jeśli rozbije czyjś związek? Przecież to wcale nie znaczy, że Kamil rzuci się jej w ramiona. Boże, co za przewrotne, fałszywe i wredne babsko. Cieszę się, że nikogo takiego nie ma w moim życiu i oby nigdy się nie pojawił.
    Koszmar Beśki był straszny... Ponieważ bardzo realistycznie opisałaś zachowanie Kamila, niemal w sposób fizyczny czułam bijący od niego chłód. Nie pasowało mi to do niego, a mimo to byłam przejęta niepokojem i smutkiem, kiedy w tak nieprzyjemny sposób zwracał się do podobno miłości swojego życia. Jeszcze te martwe ciało matki... Bogu dzięki, że sny zawsze pozostają snami, a rzeczywistość jest często od nich lepsza (o ile to koszmary). Nie umiem przeżyć, że Berenika już prawie powiedziała ukochanemu o zdradzie, ale jednak się wycofała. To mogłoby rozwiązać wszystkie problemy, jestem pewna.
    Bałam się, co będzie, gdy przyjdzie Milena. Jeszcze poszła pogadać z Kamilem na osobności... Cieszę się, że w takiej chwili przy Beśce są Karol i Liliana. Jeśli chodzi o Lilkę, zapałałam do niej jeszcze większą sympatią niż przedtem. Czuję, że to w niej główna bohaterka odnajdzie prawdziwą przyjaciółkę.
    Rozdział, kochanie, jak zawsze cudowny, tylko naprawdę mi przykro, że te opowiadanie zmierza do końca ;c
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam nadzieję, że Milena nie powie nic Kamilowi.
    Nie ma co niezła sucz z niej!
    Polubiłam bardzo Lilianę, mam nadzieje, że dziewczyny zostaną dobrymi przyjaciółkami.
    Koszmar, który miała Berenika był straszny, mam nadzieje, że w rzeczywistości taka sytuacja nie będzie miała miejsca.
    Szkoda, że to już praktycznie koniec opowiadania :( Ale ciesze się niezmiernie, że zaczynasz nowe :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Co za kobieta z tej Lilianny O_o najpierw mówi, że Beśka ma czas do świąt, a potem nagle zmienia zdanie, nie dając jej nawet czasu do namysłu. Mam nadzieję, że przy następnym spotkaniu będzie trzymała język za zębami. Aż trudno w to uwierzyć, że ona i Berenika dawniej się przyjaźniły, były nierozłączne. Jak widać ludzie się zmieniają. Milena jest ewidentnie zauroczona Kamilem, sama się do tego przyznaje. Podziwiam naszą główną bohaterkę, że jakoś to wytrzymuje i bezgranicznie ufa swojemu ukochanemu. Wie, że on nigdy by jej nie zdradził.
    Z drugiej strony gdyby nie chęć Mileny do odebrania Kamila, potrafiłabym zrozumieć jej zamiary.
    Beśka próbuje odwlec w czasie chwilę prawdy. Tak naprawdę tylko pogarsza sytuację. Jest jej bardzo trudno się przyznać, gdyż widzę, że obdarza chłopaka ogromnym uczuciem.
    Ciekawi mnie, co takiego Karol chce powiedzieć Berenice. Czyżby Kamil już się dowiedział? Mam nadzieję, że nie. Powinien usłyszeć wszystko z ust swojej ukochanej.
    Rozdział świetny ^^ Mnie oczywiście informuj o nowościach na nowym blogu. Szkoda, że to już koniec :(( Zżyłam się z bohaterami BKK :)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Myślałam że ten sen to prawda, Ty zły człowieku :D tylko się zastanawiałam o co chodzi (czy coś ominęłam czy co bo nie mogłam trochę zrozumieć:D). szkoda mi Beroniki. mam nadzieję że wszystko będzie ok :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz co.. tak się zastanawiam czy Kamila nie zaskoczył fakt, że Beśka chcę aby Milena została matką chrzestną.. po pierwsze dlatego, że dawno się nie widziały ani nie kontaktowały, a po drugie.. Beśka wie(?), że Upiorna ma coś do Kamila.. przecież do niego wydzwaniała i wgl :P ale ogólnie z niej podła małpa! Jak ona mogła pomyśleć, że Berenika złapała mężczyznę na dziecko.. przecież trzeba być durniem, żeby tak zrobić.. i co ona myślała, że Berenika do tego czasu nie powiedziała swojemu chłopakowi o ciąży!? śmiechu warte.. psycholka :D
    Lilianna zyskała moją sympatię.. mam nadzieję, że to będzie pozytywna postać i wspomoże bohaterkę w trudnych chwilach ;> Szkoda, że to końcówka x(
    Pozdrawiam.
    /pozorne-szczescie/

    OdpowiedzUsuń